I don't regret any moment of our life together

262 29 4
                                    

- Jak umrzesz, to cię zabije.

Taehyung czuł się, jakby był pod wodą – bez możliwości zaczerpnięcia choćby najmniejszej cząstki powietrza – ale wcale mu to nie przeszkadzało. Pływał w błogiej nieświadomości, widział wszystko z oddali, z pewnej odległości. Głos Yoongiego-hyunga odbijał się zbyt daleko, żeby mógł go wyłapać. A nawet nie chciał. Co mu pozostało, kiedy jedyne światło, trzymające go przy życiu, tak szybko i okrutnie zgasło?

- Uspokój się.

Drugi głos należał do innego chłopaka, którego brunet nie rozpoznawał – nie uznał tego za zbyt konieczne – kolejna nic nie wnosząca osoba, pojawiła się pewnie epizodycznie w jego życiu. A może to już była ta druga strona? Czy aby na pewno zrobił to czego chciał? Nie był pewny, ale chciał wierzyć, że mu się udało.

Jednak z drugiej strony dlaczego do cholery był tam też Yoongi?

- Nie wkurwiaj mnie bardziej.

Brunet był stu procentowo pewny, że starszy jest wkurzony. Tylko dlaczego? Ciałem Taehyunga wstrząsnął dreszcz, a po chwili samoczynnie zaczął się szamotać, jakby nagle zdał sobie sprawę, że tonie. Ruszał nogami na wszystkie strony, ramionami zaś starał się odgarnąć wszechogarniającą go wodę. Zaciskał powieki, pragnął tlenu. 

To koniec.

Obudził się z krzykiem. Natychmiast podniósł się do pozycji siedzącej, czego od razu pożałował. Iskra bólu przetoczyła się po kręgosłupie, zmuszając go do powrotu na miękki materac. Ktoś zerwał się z krzesła, druga osoba złapała go za ramiona. Poczuł materiał na nadgarstkach. 

Tylko kurwa nie to!

Otworzył oczy.

Min trzymał swoje zimne dłonie po obu stronach jego barków, starając się go przytrzymać. Drugi, nieznany osobnik pobiegł w stronę drzwi i krzyknął na przechodzącą pielęgniarkę. Kim rzucił spojrzeniem z powrotem na czarnowłosego, chcąc wrzasnąć, żeby go wreszcie zostawił, ale nie miał siły – jak gdyby wypowiedzenie choćby słowa kosztowało go całą energię.

Odwrócił wzrok, oddychając płytko i szybko.

Żył. 

I to w najgorszym tego słowa znaczeniu. Ktoś, a raczej hyung, skutecznie powstrzymał go od tego, co zamierzał zrobić. Dlaczego pokrzyżował jego idealne plany na brak bólu? Wszystko szło w dobrym kierunku, był gotowy. Niestety los rzucił mu na drogę Min Yoongiego i wszystkie marzenia wzięły w łeb.

- Panie Kim, proszę na mnie spojrzeć – Trzeci głos. Mocny, zdecydowany, lekko zachrypnięty. Taehyung spojrzał na nową osobę, swojego lekarza. Mężczyzna poświecił mu latarką w oczy, przyglądał mu się przez chwilkę, na końcu rzucił okiem na białe bandaże na rękach chłopaka. Skinął głową w kierunku młodej pielęgniarki, a ta jakby czytając mu w myślach, wyszła na zewnątrz, żeby po chwili wrócić z dodatkowymi opatrunkami i małą, brązową buteleczką – Na razie musi pan odpoczywać. Wszystko będzie dobrze. Przyjdę do pana później. Proszę go nie męczyć tak bardzo – Ostatnie zdanie powiedział do odwiedzających i wyszedł, kłaniając się Yoongiemu i temu drugiemu.

- Nic nie będzie dobrze – mruknął chłopak, gdy drzwi za pielęgniarką się zamknęły. Min od razu usiadł na łóżku, a w jego oczach brunet zobaczył łzy. Natychmiast odeszła mu ochota na wyrzucanie Yoongiemu, że odebrał mu możliwość spotkania ze śmiercią – po prostu nienawidził, kiedy starszy płakał, a już najbardziej z jego powodu.

- Taehyung – zaczął czarnowłosy.

- Nic nie mów, hyung – przerwał mu szybko Kim, będąc na skraju płaczu. Ostatnimi siłami starał się, żeby nie rozryczeć się jak dziecko. Choćby mógł, nie chciał, bo to jakby pogodził się z powrotem na ten świat i ze stratą Jimina.

- W takim razie ja powiem – odezwał się ten drugi, a Taehyung spojrzał na niego z miną wyrażającą więcej niż tysiąc słów; nie był zadowolony – Naprawdę jesteście z Jiminem siebie warci.

- Nam..

- Przepraszam, ale kto ci się pozwolił w ogóle odzywać? – Ton głosu bruneta nie świadczył, że jest po próbie samobójczej i jego organizm jest osłabiony, gdyż brzmiał groźnie, surowo, a niespotykana głębia jeszcze bardziej potęgowała efekt grozy.

Jednak towarzysz Mina nie wydawał się być wzruszony.

- Nie potrzebuję twojego pozwolenia – bronił się, a Yoongi miał ochotę strzelić ich po ryju, ale siebie.

- A mi się wydaje, że potrzebujesz solidnego obicia po mordzie – odgryzł się natychmiast młodszy, mrużąc wściekle oczy. Nieznajomy irytował go, aż nadto i naprawdę nie wiedział, dlaczego hyung przyszedł z kimś takim do niego.

- Chłopaki...

- Dawaj, jeśli potrafisz – zaśmiał się Namjoon, nic sobie nie robiąc z piorunującego spojrzenia Yoongiego. Za dobrze się bawił. 

Chociaż przez chwile.

- Ty ciole – wymamrotał przez zęby Tae, starając się oswobodzić z wiążącej go jasnoróżowej kołdry.

Wtedy Min nie wytrzymał.

- Zamknijcie mordy! OBAJ! – wrzasnął tak głośno, że na pewno słyszeli go po drugiej stronie piętra. Kim odruchowo skulił się, żeby ukryć ciało we własnych ramionach. Zmieszany Namjoon natomiast uniósł ręce w geście przeprosin, ale spuścił wzrok – Wreszcie trochę spokoju... Naprawdę zachowujecie się jak dzieci i aż nie wierzę, że musiałeś zacząć, Namjoon.

- Co ja...

- Nie chcę tego słyszeć – uciął czarnowłosy, nie dając szarowłosemu możliwości na jakiekolwiek próby obrony – Taehyung – zwrócił się do młodszego, zmieniając swój głos na ten przyjemny, choć mający w sobie żal, smutek i rozczarowanie.

Bo to prawda – Yoongi był rozczarowany zachowaniem Taehyunga. W końcu obiecał mu, że więcej tego nie zrobi.

Kim skulił się jeszcze bardziej, a jego wargi się zatrzęsły.

- On...

- Tego również nie chcę słyszeć – odezwał się, a brunet popatrzył na niego zszokowany – Chcę tylko zobaczyć, jak bierzesz dupę w troki i idziesz do Jimina, żeby porozmawiać z nim, jak na dorosłego chłopaka przystało – Natura Agusta D wzięła nad nim górę, ale może to jednak dobrze? Podświadomie Taehyung potrzebował solidnego wsparcia, które nie będzie go głaskać, a z całej siły kopnie w cztery litery.

Namjoon usiadł po drugiej stronie łóżka i położył mu rękę na ramieniu. Spojrzał na niego z troską, przemawiając głosem ciepłym, dającym poczucie bezpieczeństwa, aż brunet nie wierzył, że to ta sama osoba, z którą przed chwilą się kłócił. Jego słowa, krótka informacja tchnęła w serce młodszego rozpaczliwie poszukiwaną odwagę i pragnienie, żeby zawalczyć.

- Rób, co musisz.

surprise, Tae żyje, a ja szukałam pół godziny dobrego zdj 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

surprise, Tae żyje, a ja szukałam pół godziny dobrego zdj 

trzymałam dzisiaj "Koreańską falę" w Empiku; moje dłonie się trzęsły, a ja nie rozpłakałam się tylko dlatego, że mój makijaż by mi za to nie podziękował; Bangtani przeszli długą, ciężką drogę i naprawdę to czułam, trzymając to cudeńko w dłoniach </3


the truth untold || vminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz