Dzisiaj wstałem wcześnie jak zwykle. Od kiedy pamiętam męczy mnie bezsenność. Wyszedłem na taras i ciesząc się wczesną porą, gdy słońce jeszcze nie wzeszło, dokończyłem rozpoczęty wczoraj rysunek. Przedstawiał ciemnowłosą kobietę o ostrych rysach twarzy patrzącą przed siebie lodowatym wzrokiem. Starannie naszkicowałem każde pasmo włosów w jej niechlujnym warkoczu. Po dodaniu ostatnich detali uznałem dzieło za całkiem niezłe, zamknąłem szkicownik i jako że słońce jeszcze nie wzeszło, ale niebo robiło się już bladoniebieskie, postanowiłem posiedzieć jeszcze chwilę. Rozejrzałem się, odgarniając czarne kosmyki nieuczesanych włosów z czoła. Zapowiadał się piękny poranek. Wszystko spowite było mgłą, a mroźne powietrze zwiastowało chłodny dzień. Pierwszy prawdziwy zimny dzień października, w którym mogłem odetchnąć od męczącego słońca. Z przyjemnością wpatrywałem się w widmowy krajobraz łysiejących drzew skąpanych w białym mleku. Za nimi widać było szare i obskurne bloki, które swoim wyglądem jeszcze pogłębiały ponurą atmosferę. Uśmiechnąłem się delikatnie. Uwielbiam ten rodzaj pogody, gdy zdaje się, że cały świat pogrążony jest w depresji.
Było naprawdę zimno i normalny człowiek nie wyszedłby w taką pogodę na dwór w T-shircie i spodniach od piżamy. Ale ja nie jestem normalnym człowiekiem. Szczerze mówiąc, ja w ogóle nie jestem człowiekiem. Nie odczułem zimna. Nigdy go nie odczuwam. To znaczy, czuję, gdy chłód przeszywa moje ciało, ale nie to sprawia mi to bólu. Jest to neutralne odczucie, całkiem nawet przyjemne.
Posiedziałem jeszcze kilka minut, obserwując liście spadające leniwie z drzew. Ich śmierć była taka piękna. Kolorowe, cieszące oko, spadały na ziemię, aby dzieci mogły po nich skakać, śmiejąc się z trzasku pod swoimi stopami. Mam nadzieję, że moja śmierć też będzie piękna. Chociaż wiem, że na pewno nie będzie taka szczęśliwa. O nie. Ma być piękna, ale w lodowaty, smutny, poetycki wręcz sposób. Jestem romantykiem, nic nie poradzę. Tacy jak ja już tak mają. Ale żeby się przekonać, jaka naprawdę będzie moja śmierć, muszę poczekać jeszcze pięć miesięcy.
Jeszcze tylko pięć miesięcy. Pięć miesięcy życia w poczuciu winy.
Wytrzymam.
Zebrałem się w sobie i udałem się z powrotem do domu, aby zacząć szykować się do szkoły. Założyłem czarną koszulę i czarne dżinsy. To co zwykle. Praktycznie nie noszę innego koloru. Następnie poszedłem do łazienki, aby ogarnąć włosy. Gdy skończyłem przeczesywać je grzebieniem nadal były niesforne, ale przynajmniej nie poplątane. Zawahałem się patrząc na półkę z kosmetykami, ale zdecydowałem się nie nakładać eyelinera ani cieni do oczu, biorąc pod uwagę to, że worki pod oczami dobrze je zastępowały. Razem z moją chorobliwie bladą skórą sprawiały wrażenie, jakbym był żywym trupem. Idealnie.
Nie jadam śniadań, ale poszedłem do kuchni po duży kubek mocnej czarnej kawy. Sączyłem ją powoli, wsłuchując się w ciszę. Nikogo poza mną nie było w domu. Mama pojechała wcześnie do pracy, słyszałem jej auto jeszcze siedząc na tarasie. Tata pewnie był w delegacji albo gdzieś, nie widziałem go chyba od paru dni. A może po prostu przenocował w biurze, nie wiem. Z resztą, nie interesuje mnie to. Czemu oni mają mnie obchodzić, skoro ja nie obchodzę ich?
Dopiłem kawę i wróciłem się po plecak, a potem wyszedłem z domu, po drodze chwytając czarny płaszcz z wieszaka. Zamknąłem drzwi na klucz i powoli ruszyłem brukowaną ścieżką w stronę szkoły, oddalając się od naszego zimnego, nowoczesnego domu.
~~~
Dotarłem do szkoły wcześnie i wślizgnąwszy się do klasy, zająłem swoje miejsce. Czekając na lekcję, odpłynąłem. Wlepiłem wzrok za okno. Widoczny za nim ponury krajobraz mnie pochłaniał. Wręcz czułem, jak delikatna mgła mnie oplata, a następnie wciąga. Drewniany blat biurka zaczął stapiać mi się z pniami drzew, a kroki ludzi na korytarzu jakby zsynchronizowały się z tykaniem zegara na ścianie. Zimne powietrze z dworu owiało mi płuca, a obraz klasy zaczął rozmywać się przed oczami. Zmrużyłem je, a one zapełniły się mgłą. Poczułem się otumaniony.
YOU ARE READING
Vampires Will Never Hurt You (Frerard pl)
FanficGerard Way nie jest normalną osobą. Przygnieciony życiem w poczuciu winy planuje skończyć ze sobą, ale nie spodziewa się, że spotka kogoś takiego jak Frank Iero.