>2<

98 12 0
                                    

            Gianna              Miałam cudowny sen i nagle słyszę głos mojego brata. Kocham go ale jak rano słyszę go to poprostu mam ochotę go zabić tempym nożem. Jest poniedziałek kto coś takiego wymyślił?! Jestem niewspana i póki co nie ruszam się z mojego królestwa jakim jest łóżko. Kiedy już udaje mi się przysnąć do moich uszu dociera dźwięk otwieranych drzwi a po chwili moje ciało odczuwa coś zimnego i mokrego. Wstaje wkurzona jak nigdy i widzę tego idiote zwanego moim bratem. Szczerzy się głupio i trzyma w ręku puste wiaderko, którego zawartość została na mnie wylana.
- Co się tak patrzysz amebo umysłowa?! Po coś masz ten mózg o ile tam coś jest to zacznij tego używać!!-krzycze i wymachuje przy tym rękoma. Wiem wyglądam pewnie komicznie ale mało w tej chwili mnie to obchodzi.
-Oj no uspokój się złość piękności szkodzi. A ty już nie masz czym szastać. Wogle to przed 8 bądź zebrana to wezmę cię do szkoły.-mówi z tym szelmowskim uśmiechem.
-Odezwał się Pan idealny co ma czym szastać. Przypominam Ci genów nie oszukasz, więc nie wywyższaj się brzydalu.-odpowidam przyjmując tę samą strategie co mój braciszek.
-Dobra już dobra czekam na dole na ciebie. Rodziców już nie ma co chcesz na śniadanie? -pyta już z przyjaznym i pełnym troski uśmiechem.
-Co zrobisz to zjem wiesz że ubóstwiam twoją kuchnie.-uśmiecham się do niego po czym wychodzi. Od zawsze to on się mną zajmował rodzice wiecznie zapracowani byli, więc to on robił mi śniadania, obiady, kolacje, zabierał mnie na lody czy do parku. Teraz nie niańczy już mnie ale i tak troszczy się pokazując to takimi małymi gestami jak śniadanie czy podwózka do szkoły. Wiem, że mogę zawsze na niego liczyć w każdej sprawie. Skończywszy swoje przemyślenia poszłam wziąść szybki prysznic. Swoje długie włosy szusze i zostawiam w naturalnym ładzie. Jest maj za niedługo wakacje ale póki co ja nie widzę jakiegoś większego słońca niby trochę  świeci ale nie jest gorąco więc mój fit na dzisiaj to czarne leginsy, czarna koszulka, koszula w kratę i moja ulubiona torba.

Po zebraniu się schodzę na dół gdzie do moich nozdrzy odrazu dostaje się zapach naleśników, które z resztą kocham! Wchodzę do kuchni a mój brat właśnie skończył je przygotowywać i podał mi jeden talerz  naleśników z bitą śmietaną i owocami natomiast on woli z nutellą i bitą śmietaną. Kiedy zjadłam byłam pełna i zadowolona podziękowałam mu i dałam buziaka w policzek.
-Dobra leć już do samochodu a ja wstawie talerze i pojedziemy.-mówi z uśmiechem.
-Lece braciszku.-mówię w drogę do jego czarnego Audi RS5 Manhart.

To cudeńko dostał od rodziców na 18 urodziny. Ja już swoich się nie mogę doczekać ale to jeszcze rok  więc sobie poczekam. Wsiadam i czekam aż przyjdzie. Wreszcie wychodzi z domu uprzednio go zakluczając. Po 5 minutach byliśmy pod szkołą. Lubię z nim jeździć bo jest pewny na drodze i jeździ dość szybko więc nie muszę męczyć się w czasie podróży. Wysiadamy z samochodu i wszystkie pary oczu są skierowane w nasz stronę. Ja wiem, że ludzie tej szkoły nie mają własnego życia ale nosz kurde niech nie wpiapszają się w czyjeś. Nagle widzę moją przyjaciółkę, która idzie w naszą stronę. Przytula się ze mną na powitanie a do mojego brata żóca ciche i speszone:
-Cześć.-od kilku miesięcy buja się w nim i za każdym razem przy takim spotkaniu robi to samo. Mówiłam jej tyle razy żeby do niego zagadała ale ona twierdzi, on jej nawet nie zauważa i że nie chce się zbłaźnić. Ale co ja poradzę do niczego jej nie zmuszę ale z drugie strony wiem też jaki jest mój brat. Tak się zamysliłam, że nie zauważyłam, że w naszą stronę zbliża się osoba, której unikam jak ognie bo gdzie on jest tam są wieczne problemy.
-Siema stary. - mówi do swojego przyjaciela mój brat a ten odpowiada mu tym samy. Po przybiciu sobie piątki jego wzrok spoczął na mnie.
-Nie nauczyli cię kultury starszym należy się szacunek gdzie jakieś "hej Charles, miło cię widzieć"?-pyta ze swoim szelmowskim uśmiechem.
-Hej Charles słyszałam, że dzisiaj w nocy była  burza jaka wielka szkoda, że żaden piorun nie przy*ierdolił ci w ten poniemiecki łeb.-z wyrysowanym sarkazmem na twarzy patrzę na jego reakcję. Widzę że się trochę wkurzył ale szczerze mam to gdzieś on zawsze uprzyksza mi życie. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi bawiliśmy się razem byliśmy poprostu nie rozłączni a później coś się zepsóło od kiedy skończył 15 lat stał się dla mnie chamski nie było tak jak kiedyś z początku mnie to bolało ale z czasem przyzwyczaiłam się do jego zmiany. Za jego zmianą w bad boya poszła moja zmiana zimnej suki. Za taką mają mnie inni tylko najbliżsi wiedzą jaka jestem.
-A i rodzice nauczyli mnie szacunku lecz do osób inteligentnych a nie prostaków do których się zaliczasz o niższym IQ niż plastki.-ostatni raz się uśmiecham z jego miny spowodowanej moimi słowami puszczam mu oczko i idę w stronę szkoły wraz z moją przyjaciółką wcześniej żegnając się z moim bratem.
-Co mamy pierwsze?-pytam Pegg.
-Twój ulubiony przedmiot.-widze na jej twarzy uśmiech a w jej głosie wyczuwam sarkazm a więc pierwszą lekcją jest moja kochana metamatyka z tą przeklętą smoczycą. Wchodzę do klasy chwilę spóźniona.
-Dzień dobry przepraszamy za spóźnienie.-mówi Pegg a ja się tłumaczyć jej nie będę a tym bardziej jej przepraszać.
-A gdzie to moje drogie panny były? Gianna może wzięłabyś się za naukę a nie wieczne awantury z Charlesem, swoje miłości zostawcie na po szkole.- ta babka jak nikt inny  potrafi doprowadzić mnie do szału.
-Tam gdzie nie było pani. I może to ja będę decydować o tym kiedy wezmę się za naukę a nie pani co?! To moje życie nie twój stara dewoto interes.-powiedziałam to co miałam powiedzieć i siadłam w ławce.
-Ginna jak ty się zachowujesz?! Nie jestem twoją koleżanką! W tej chwili wychodzisz z klasy i idziesz do dyrektora!-krzyczy po czym otwiera mi drzwi a ja wstaje z ławki i idę w jej stronę.
-Idę już idę prze pani. Pani się nie denerwuje złość piękności szkodzi, chociaż w sumie pani to już chyba nic nie zaszkodzi gorzej już być nie może.-będąc przy drzwiach słyszę śmiech klasy i zdenerwowaną mine nauczycielki.
-Miłego dnia Pani Smoczyco.-uśmiecham się do niej po czym słyszę jeszcze jak mówi.
-Nigdy nie spotkałam tak perfidnej osoby jak ty.-Nie wiem co chciała tym osiągnąć serio wzbudzić we mnie poczucie winy śmieszne. Przed drzwiami dyrektora zatrzymuje się i chce zapukać ale zamiast tego widzę Charlesa z rozciętą wargą i mega rozwalonym łukiem brwiowym. Normalnie taki widok nie robi na mnie wrażenia ale jak go takiego zabczyłam to coś mnie ukuło to pewnie ze względu na to że kiedyś byliśmy razem blisko ale nie ważne nie mogę takiego czegoś mieć to wszystko przez niego się skończyło. Kiedy mnie zobaczył miał pytając wyraz twarzy ale nic nie odpowiedziałam. Za nim za chwilę pojawił się dyrektor.
-O Gia dobrze że jesteś idź z Charlesem do łazienki przemyj mu te rany i o patrz trzymaj tu apteczke bo ja w tej chwili nie mogę.-mówi z tonem nie znoszącym jakiego kolwiek sprzeciwu.
-Niech jakiś plastik go opatrzy, każda za takie coś dałaby się pociąć ja jakoś chętna nie jestem więc podziękuje.-odpowiadam patrząc na dyrektora.
-Proszę cię nie dyskutuj. Przyszłaś pewnie od Pani Skaily, więc nie dam ci za to kary jak mu pomożesz.
-To nie ja mu kazałam się bić ale okey kolejny raz 4 godziny po lekcjach mi sie nie marzą.-mówię po czym biorę apteczkę i kieruje się w stronę łazienki a za mną idzie ten gbur. Wchodzę do męskiej toalety i każe mu usiaść na metalowym koszu na śmieci. Pierwsze nalewam na wacik wody ultenionej i przykładam do jego łuku brwioweg, z którego sączy się krew. On tylko sykną bo pewnie go szczypało. Na ranę nakleiłam plaster i zrobiłam to samo z wargą jednak na niej chwilę się zatrzymała co chyba on zauważył bo się perfidnie uśmiechnął. Ja szybko się odwróciłam i wyszłam mówiąc tylko:
-Nie musisz dziękować a na przyszłość odrazu idź do swoich plastików to na opatrzaniu ran się nie skończy z czego raczej będziesz zadowolony.-coś mówił ale ja już byłam dość daleko i nie słyszałam dokładnie co. Po tym wróciłam na resztę lekcji. W sumie minęły dość szybko. Wracając do domu zastanawiałam się co mi odwaliło dzisiaj z tym patrzeniem na jego usta i jeszcze on to widział jeden wielki krindż. W domy odrobiłam lekcje, posiedziałam z bratem, wieczorem marzyłam tylko o prysznicu i moim miękkim łóżku. Odświeżona położyłam się spać sprawdzając media odpłynełam do krainy, w której wszystko jest prostsze.-krainy snów.

##############################

1430 słów!!

👆Za Tobą wskoczyłbym w ogień 👆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz