Charles
Kto wymyślił żeby chodzić do szkoły tak wcześnie?! Jest 7.40 a na 8.00 mam do szkoły. Słyszę krzyki mojej siostry z dołu abym się pośpieszył,bo musimy jechać do szkoły. Dam sobie rękę uciąć, że naszych rodziców nie ma już nawet w domu, wieczna praca. Wiem, że jest 21 wiek rządza pieniądza ale nie tylko to się liczy. Od zawsze ich nie było w domu ja to jakoś przeżyłem ale moja młodsza siostra chciała ich miłości czego oni nie potrafili jej okazać, więc od małego wychowujemy się sami. Wie, że zawsze na mnie może liczyć za tego już 16 letniego szkraba wskoczył bym w ogień chociaż czasem mam ochotę ją zabić ale chyba tak w każdym rodzeństwie jest. Szybko się ogarnąłem i zeszłem na dół gdzie czekały na mnie już smaczne kanapki i kawa przygotowane przez Pegg.
- Siema siostra.-mówię uśmiechając się i zasiadając do stołu,aby spożyć poranny posiłek.
- Cześć. Charles jedz szybko bo zostało nam 15 minut ja nie zamierzam się smoczycy tłumaczyć z tego że mój brat zbyt długo zaspokajał swoje potrzeby żywieniowe.-zwraca się do mnie i czuję w jej głosie sarkazm, którego wraz z
Gianną są mistrzyniami. Po zjedzonym posiłku udajemy się do mojego czarnego BMW mojej perełki. W niecałe 5 minut jesteśmy już pod szkołą. Pegg odrazu wysiada z samochodu i kieruje się w stronę swojej najlepszego przyjaciółki a mojego największego wroga- mowa tu oczywiście o Giannie. Jako, że mój najlepszy przyjaciel to brat tej złoży to idę w ich stronę również. Szybko witam się z Evanem po czym mój wzrok spoczywa na tej żmiji. Nigdy nie szczędzimy sobie dogryzania i wyzwisk tak samo jest tym razem. Nie wiem od kiedy to się zaczęło ale pamiętam jak byliśmy małymi szkrabami wtedy żadna siła nie mogła nas rozdzielić, zawsze wszystko razem a później to wszystko zepsółem. Wraz z moją zmianą poszła późniejsza zmiana Gianny. Z początku nie było mi łatwo jej olewać tym bardziej, że ona próbował to jakoś ratować ale później z większą łatwością przychodziło mi obrażanie jej, kłócenie się bo ona przybrała tę samą strategię.
-Nie nauczyli cię kultury starszym należy się szacunek gdzie jakieś "hej Charles, miło cię widzieć"?- pytam uśmiechając się. Widzę błysk w jej oku i czekam aż za chwilę powie coś co zmieni moją postawę. I się nie mylę.
-Hej Charles słyszałam, że dzisiaj w nocy była burza jaka wielka szkoda, że żaden piorun nie przy*ierdolił ci w ten poniemiecki łeb.- mówi i z wyrsowanym sarkazmem patrzy na moją reakcje. Próbuję mieć kamienną twarz ale nie ukrywam, że wkur*iają mnie takie teksty. Myślałem, że to koniec jednak po chwili dodaje.
-A i rodzice nauczyli mnie szacunku lecz do osób inteligentnych a nie prostaków do których się zaliczasz o niższym IQ niż plastki.-lekko zaciskam pięści by nie dać po sobie poznać, że takie głupie dogryzki robią na mnie wrażenie a robią i to dość wielkie. Nie pokazuje tego co czuje bo tak jest o wiele prościej. Zadowolona ze swojej odpowiedzi puszcza mi oczko po czym z uśmiechem wymalowanym na twarzy kieruje się z moją siostrą do szkoły. Chwilę im wraz z Evanem się przyglądamy widząc, że o czymś rozmawiają jednak już są za daleko by je słyszeć.
-Kiedy wy wkońcu skończycie tą dziecinade? - pyta się mój przyjaciel śmiejąc się. Wiem, że to co robimy jest dość dziecinne ale cóż my inaczej nie potrafimy.
-Znając jej zacięty charakter i pystakty język chyba nigdy. My nie umiemy nawet ze sobą rozmawiać to co tu mówić o jakimś pogodzeniu się.-szybko odpowiadam.
-Kiedyś byliście nie rozłączni. Chciałbym jeszcze kiedyś doczekać tych czasów, że razem wszyscy trzymamy.-ma rację byliśmy i z perspektywy czasu wiele bym dał żeby nadal tak było.
-Uwierz też bym chciał.-mówię nie zastanawiając się nawet.
-Co czy ja się przesłyszałem?! Przecież ty wiecznie jak mówiłem Ci żebyście się pogodzili to mówiłeś "ja z tą żmiją się nigdy nie pogodze" "to wredna jedza nawet nie ma takiej opcji" i tak dalej a teraz sam tego byś chciał. Cóż takiego się zmieniło od tamtej pory? -czasem powiniem użyć mózgu a tak muszę się tłumaczyć.
-Nic się nie zmieniło wymsneło mi się. Nadal tak jest. Nic od tamtej pory się nie zmieniło nasze ralacje nie uległy żadnej nawet najmniejszej zmienię.-szybko się wymiguje na całe szczęście on odpuszcza. Zwróciłem uwagę doperio teraz, że przez całą naszą rozmowę przyglądał się mojej siostrze.
-Ty co ty tak się patrzysz na moją siske? Zakochałeś się czy co?- pytam śmiejąc się oczywiście to co mówię nie jest prawdą bo Evan to taki sam typ bad boya jak ja, więc się nie zakochuje i nie okazuje uczuć.
-Yyyyy nie no coś ty tak się tylko zamyśliłem.-piwerszy raz widzę go takiego speszonego coś musi być na rzeczy.
-Widzę właśnie nigdy tak nie reagowałeś. Mów mi tu szybko!
-No okey, okey. Niech Ci będzie. Tak zakochałem się w niej. I koniec tematu nie chce o tym gadać.-na jego prośbę kończę temat ale to nie oznacza że nie zamierzam nic z tym zrobić. Jako że Evan ma teraz rozszeżenie z geografii a ja w-f to idziemy w dwóch innych kierunkach. Podchodząc do szatni słyszę rozmowę dwóch największych palantów w naszej szkole. Usłyszałem, że gadają o Giannie, więc postanowiłem posłuchać co takiego mają do powiedzenia.
-Ta Gianna to jedna z lepszych dup w naszej szkole. Ciekawe czy już rozdziewiczona.
-Ta cnota boska nawet chłopaka chyba nie miała. - odpowiada i zaczyna się śmiać.
-To co mały zakładzik?
-Hmm no to nawijaj co wymyśliłeś?
-Jak na najbliższej imprezie uda mi się ją przeruchać dajesz mi 500€.
-Bo okey ale jak ci się nie uda ty dajesz mi 500€ i kratę piwa.
-Niech ci będzie. To szykuj już pieniądze bo mam je w kieszeni.-zbijają piątkę i zaczynają się śmiać. A mnie coś w środku ruszyło. Mega się wkurwiłem założyli się o nią jak o jakąś nic nie wartą rzecz. Szybko wchodzę do szatni i wywalam w ryj jednemu z nich natomiast drugi ma szybki refleks i po chwili czuje na twarzy dość mocne ciosy. Szybko się ogarniam i wywalam również drugiemu w skutek czego chyba złamałem mu nos bo leci z niego krew. Do szatni nagle wchodzi trener.
-Znowu się zaczyna Charles! O co tym razem poszło?!-pyta wkurzony nauczyciel od w-f.
-Nie pańska sprawa.
-Nie bądź bezczelny. Chłopacy idźcie do higienistki a ty w tej chwili do dyrektora skoro to nie moja sprawa to jemu to wyjaśnisz. - mówi już mniej wkurzony. Kierując się do dyrektora poczułem na wardze mataliczny posmak krwi i pieczenie na łuku brwiowym. Jednak nie przejmuje się tym zbytnio. Pukam do dyrka i wchodzę już jak do siebie nie ma praktycznie tygodnia żebym tu nie był.
-Co cię znowu sprowadza?-pyta z sarkazmem.
-Pan trener kazał mi przyjść to jestem.-odpowiadam od niechcenia.
-Zapewne bez powodu jak zawsze. Dobra pewnie i tak nic nie powiesz więc chodź twarz jakoś ogarnąć.-wstaje z krzesła wraz z dyrektorem po czym otwieram drzwi a moim oczom ukazuje się GIANNA, więc przybieram pytając wyraz twarzy w sumie śwęta nie jest jak wszyscy uważają i takie wizyty u dyrka też ma za odwalanie. Za mną wychodzi dyrek i mówi do niej:
-O Gia dobrze że jesteś idź z Charlesem do łazienki przemyj mu te rany i o patrz trzymaj tu apteczke bo ja w tej chwili nie mogę.-sam bym sobie poradził nie potrzebuje żadnej pomocy a tym bardziej jej. Ale chce zobaczyć jak na to zareaguje.
-Niech jakiś plastik go opatrzy, każda za takie coś dałaby się pociąć ja jakoś chętna nie jestem więc podziękuje.-szybko odpowiada. Co prawda to prawda każda dała by się pociąć za takie coś ale Gia nie jest każdą i to ją z nich wszystkich wyróżnia. Kiedy miałem już coś powiedzieć aby się odgryść odzywa się dyrektor:
-Proszę cię nie dyskutuj. Przyszłaś pewnie od Pani Skaily, więc nie da ci za to kary jak mu pomożesz.-mówi tonem, który nie jest proszący wręcz uznałbym to za szantaż. Widzę po minie Gianny, że nie jest z tego zadowolona.
-To nie ja mu kazałam się bić ale okey kolejny raz 4 godziny po lekcjach mi sie nie marzą.-swoją drogą może i mi nie kazała ale w tym przypadku chodziło o jej jak, że skromną osobę. Bierze od dyrektora apteczke i kieruje się w stronę w stronę toalety męskiej a ja idę za nią. Jak każdy chłopak zwracam uwagę na atuty kobiece a dziewczyna nie ma na co nażekać. Gdy dochodzimy do łazienki szybko się ogarniam a ona każe usiąść mi na śmietniczce. Dziewczyna pierwsze nalewa na wacik wody ultenionej i przykłada do mojego łuku brwioweg, z którego czuje jak sączy się krew. Lekko syknełem bo nie ukrywam trochę mnie zaszczypało. Na ranę nakleiła plaster i zrobiła to samo z wargą jednak na niej chwilę się zatrzymała co zauważyłem i się uśmiechnąłem. Ona się speszyła, szybko się odwróciła i wyszła mówiąc tylko:
-Nie musisz dziękować a na przyszłość odrazu idź do swoich plastików to na opatrzaniu ran się nie skończy z czego raczej będziesz zadowolony.-jak zwykle nawiązanie do plastyków.
-Zadowolony będę jak ty będziesz mnie za każdym razem tak opatrzać.-mówię ale ona już chyba tego nie słyszy. W sumie to i dobrze niech będzie jak jest nienawidzimy się wzajemnie choć nie ukrywam że cholernie mnie pociąga. Odnasze apteczke i kieruje się do domu. Miałem iść jeszcze na szybki numerek do Letha szkolnego plastiku jak to mówi Gianna ale siostra mówiła żeby wrócił szybko do domu bo mamy jechać na zakupy. Szybko wróciłem do domu. Po zakupach na, których byliśmy prawie do 20.00 wziełem prysznic i pograłem jeszcze na Xboxie. Kiedy już mi się znudziło było ok.23 więc położyłem się do łóżka myśląc jeszcze o tej małej zołzie. I w sumie nie wiem nawet czemu ale jak pomyślałem, że ten palant mógłby ją w jaki kolwiek sposób dotknąć to aż coś we mnie się gotuje. Z tymi myślami a raczej mętlikiem w głowie zasnąłem.##############################
1644 słowa!!
Rozdziały postaram się dodawać w weekendy jeśli uda mi się więcej napisać niż jeden to wstawię więcej;) miłego czytania:*
Ten nie sprawdzony, więc przepraszam z góry za błędy:*
CZYTASZ
👆Za Tobą wskoczyłbym w ogień 👆
RomanceZnali się od dziecka. Kiedyś dobrzy przyjaciele jedno za drugie by wskoczyło w ogień.... A teraz? Ogień ten podlewaliby benzyną.... Może jednak pod udawaną nienawiścią kryje się coś innego? Czy to co już minęło może jednak powrócić tylko z innym u...