Prolog

76 3 4
                                    

Soma siedział w swoim pokoju, myśląc o tym, co powiedział mu tamtego dnia nowy nauczyciel. Nadal nie mógł przełknąć tej porażki, ale nie rozumiał dlaczego miał wrażenie, że kiedyś już go spotkał. Nagle usłyszał ciche pukanie i do środka zajrzała Tadokoro. 

- Wszystko w porządku? - zapytała niepewnie. 

- Chyba tak - powiedział siadając na łóżku. 

- Nadal nie rozgryzłeś o co mu chodziło, prawda? 

- Po prostu do tej pory myślałem tylko o gotowaniu. To, co powiedział jest niejasne. 

- Chcesz wiedzieć, czego według niego brakuje twojemu gotowaniu? 

- Zaraz. Ty wiesz o czym on mówił? 

Tadokoro zaśmiała się lekko, jakby dopiero do niej dotarło z czym przychodzi jej się zmierzyć. Weszła do środka niosąc tacę i po postawieniu jej na stole, usiadła na krześle pod oknem. 

- Zapomniałam, jak słabo ogarniasz te sprawy. 

- Ty też zaczynasz mówić zagadkami - rzucił zirytowany. 

- Już ci wyjaśniam - powiedziała podając mu kubek herbaty. - Gdy mówił o tej jednej osobie, dla której chce gotować, nie chodziło mu o sprawienie, że powie jeden raz, że jej smakuje. Miał na myśli, że niezależnie z kim się zmierzy, będzie gotował tak, jakby tylko ona miała tego spróbować. 

- Nadal nie ogarniam - stwierdził sięgając po kubek, ale gdy tylko herbata dotknęła jego ust, miał wrażenie, że stoi na herbacianym polu. Wrażenie było prawie tak silne, jak w czasie jego niedawnego pojedynku. Spojrzał na Tadokoro, która uśmiechała się tajemniczo. 

- To proste. Musisz znaleźć kogoś, w kim się zakochasz. 

Yukihira patrzył na nią przez chwilę, a prawda powoli do niego docierała. Ponownie upił trochę herbaty, gdy nagle nasunęło mu się pytanie. 

- A ty kogoś znalazłaś? 

- Oczywiście - stwierdziła uśmiechając się promiennie. - Ale nie powiem ci kogo. Muszę lecieć, ale mam nadzieję, że w końcu wrócisz do normy. Kilka dni nie wychodziłeś z pokoju i nic nie jadłeś więc pomyślałam, że w końcu zgłodniałeś. Smacznego - rzuciła tylko wychodząc z pokoju. 

Yukihira podniósł przykrywkę i zobaczył smakowicie wyglądające curry. Sięgnął po sztućce i zaczął jeść, ale po pierwszym kęsie zamarł. Poczuł się, jakby siedział przy stole w swoim rodzinnym domu. Wrażenie było tak silne, że rozejrzał się dookoła myśląc, że za chwilę jego matka pogłaszcze go po głowie. Zanim się zorientował, łzy spłynęły mu po policzkach. 

- Cholera - mruknął tylko wiedząc, że będzie musiał jej za to podziękować. 

Następnego dnia Tadokoro i Yukihira szli korytarzem, jak zazwyczaj czując na plecach domyślne uśmiechy. Już dawno przestali zaprzeczać, że są parą, bo wiedzieli, że nie ma to sensu. Nawet Nakiri nie była w stanie powstrzymać plotek, a wysyłanie ich razem na zlecenia, zupełnie w tym nie pomagało. Mało kto wiedział jednak, że to raczej ze względu na to, że Tadokoro jako jedna z nielicznych potrafi utrzymać go w ryzach, gdy chodzi o pojedynki. 

Tego dnia jednak coś miało się zmienić. W pewnym momencie podbiegł do nich jakiś chłopak i ignorując Somę, zaczął rozmawiać z Tadokoro. Po jej zachowaniu można było się domyślić, że bardzo dobrze się znają. 

- Megumi-chan, ostatnio nie byłaś w naszym klubie.

- Senpai, mówiłam już wielokrotnie, że masz do mnie nie mówić po imieniu.

Gdy światło spotyka się z cieniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz