- Profesorze! To sypialnia dziewcząt, a konkretnie to moja sypialnia! - Nie mogła sobie podarować mędrkowatego tonu i położenia rąk na biodrach. Snape za to znów zmierzył ją spojrzeniem od stóp do głów i lekko się uśmiechnął. Wszystko szło zgodnie z planem. Wstał i podszedł na bezpieczną odległość.
- Dziewcząt? Myślałem, że to ty i Ginevra tu śpicie. - Patrząc jej w oczy zaczął się śmiać na całe gardło.
- Żegnaj Granger, chciałem tylko żebyś wiedziała, że byłabyś dobrym nauczycielem, ale może po prostu do tego nie dojrzałaś? W końcu jesteś tylko dzieckiem, nie można od ciebie wymagać dorosłych zachowań prawda? Owszem jesteś dzielna i waleczna, ale trochę brakuje ci ogłady, dystansu, dyscypliny i....powiedzmy sobie szczerze wiedzy. - O tak, jego plan działał idealnie. Najpierw będzie ją nudził jak cholera mając nadzieje że się zgodzi, ale ona się nie ugnie więc etap drugi.Wyśle Dumbledore'a żeby trochę ją skomplementował w jego imieniu, a kiedy do tego dojdzie, wycofa się z propozycji. Wtedy dziewczyna zacznie pragnąć tej pracy jak niczego innego. Plan dość szalony, ale chyba działa. Ostatni i przedostatni etap były najtrudniejsze, bo jeden fałszywy ruch mógł wszystko zaprzepaścić. Podkopać jej pewność siebie, trochę poobrażać. Pobudzić w niej chęć sprawdzenia się i udowodnienia wszystkim, że jednak dałaby sobie radę. Potem zakazać jej wszelkich kontaktów i czekać.
- Przecież ja...jestem dorosła, nie widzi Pan tego? Nie jestem już tą małą smarkulą z burzą loków które tak Pana denerwowały. Dojrzałam, jestem w stanie poprowadzić zajęcia, badania, przecież widział Pan. Pracowaliśmy razem, to były...najlepsze tygodnie mojego życia. Spełniałam się w tej pracy i myślę, że nawet panu pomagałam.
- Przykro mi, ale nawet jeśli tak było, nie mogę powierzyć tak poważnego stanowiska uczennicy.
- Nie jestem Pana uczennicą.
- Od tygodnia.
- To po co ta cała szopka? Przecież wychodziliście ze skóry z Dyrektorem, żeby wzięła tę pracę, a teraz bardzo usilnie chce mnie Pan spławić, czemu? Co się zmieniło?
- Ja. Zrozumiałem, że chciałem cię w mojej pracowni i w Ministerstwie, ze złych pobudek. Chciałem twojego talentu, wigoru i wiedzy, bo chyba sam się wypalam. To nie uczciwe, nie powinnaś być brana pod uwagę jako substytut. Jeśli kiedyś, kiedyś miałabyś pracować w Hogwarcie, to tylko dlatego, że potrzeba nauczyciela z twoimi predyspozycjami, a nie dlatego, że takie jest widzimisię. Przyznaje, przekonywanie cię było złe, było błędem, przepraszam.
- Ale ja chce przyjąć tę pracę! - Podeszła bliżej niego tak by dokładnie widział jej upór i determinacje.
- Nie musisz naprawdę.
- Chcę! Słyszy Pan? To nie będzie żadne zmuszanie, tylko moja własna wola.
- Nie i kropka. Za niedługo wyjeżdżam na misję, więc pewnie już się nie spotkamy. Żegnaj Granger, nie będę tęsknić.
- Aaaa niech się Pan wypcha. Wynoś się. - Dosłownie wyrzuciła go za drzwi, a potem opadła na łóżko i zaczęła spazmatycznie płakać. Snape stojący za drzwiami poczuł się jak drań. Ale niestety, aby mieć jej pełne posłuszeństwo i zaangażowanie, musi ją troszkę zmanipulować. Musi być jej pewien. Jak bardzo zależało mu na powodzeniu planu, tak słysząc jej szloch miał ochotę otworzyć te drzwi i tulić ją póki nie przestałaby płakać a potem wyznać jej, że to wszystko to mistyfikacja a ona byłaby w niebezpieczeństwie pracując z nim, choć idealnie pasowałaby do jego pracowni. Och Snape! Robisz się miękki. Nie czekając, aż ktoś go zauważy, ruszył schodami do wyjścia i teleportował się.
Gdy Hermiona usnęła było już grubo po północy. Śniło jej się, że faktycznie prowadzi zajęcia, była świetna.
Uczniowie ją uwielbiali a wśród grona pedagogicznego czuła się akceptowana i doceniana. Jednak obraz zmienił się, stała pośrodku sali w stroju nietoperza z ogromnymi granatowymi skrzydłami, miała tłuste włosy w strąkach i wszyscy się z niej śmiali a najbardziej sam Dumbledore, który siedział w pierwszej ławce. Obudziła się cała zlana potem z mocno bijącym sercem. Nie pewnie rozejrzała się po pokoju i dostrzegła na sąsiednim łóżku Rona. Pewnie Harry i Ginny potrzebowali trochę prywatności i dlatego wykopali przyjaciela do tego pokoju. Dziewczyna wstała z zamiarem zejścia do kuchni po coś do picia, ale gdy skrzypnęły drewniane panele Ron się przebudził. Spojrzał na nią zaspanymi oczami i uśmiechnął się. Przysiadła na brzegu łóżka i objęła się rękoma. Chłopak jakby w oczekiwaniu na jej słowa przytaknął.
- Zawsze wiedziałam,że ciężko będzie mi żyć z dala od szkoły, ale nie sądziłam, że aż tak. Nie chodzi tylko o naukę. Wszystko co się tam wydarzyło, nasze wspólne lata, SUMY, OWUTEMY, wojna, to mnie ukształtowało. Nawet ta głupia praca u Snape'a.
- Dlaczego głupia? Odniosłem wrażenie, że świetnie się bawiłaś.
- Taaak, ale wiesz jaki jest Snape. Nie przeżyłby 5 minut bez obrażania mnie.
- Kiedy do niego chodziłaś, jakoś ci to nie przeszkadzało.
- Bo miałam świadomość, że kiedyś się to skończy, a teraz kiedy wreszcie się tak stało, nie umiem się z tym pogodzić. Chcę uczyć w Hogwarcie!
- Hermiona, przecież jesteś za młoda!
- Wcale nie, Nietoperz też zaczął pracę zaraz po skończeniu szkoły.
-Ale wtedy były mroczne czasy,Dumbledore wziął go do szkoły bardziej żeby mieć go na oku.
-Przydałabym im się.Mogę powierzyć ci sekret?
-Jasne.-Spojrzała mu ufnie w oczy i dostrzegła tam tylko czystą troskę.
-Snape i Dumbledore chcieli,abym po wakacjach uczyła Eliksirów.-Popatrzyła na niego wyczekująco.
-To wspaniale!-Ron zerwał się z pościeli,aby ją wyściskać.
-Poczekaj.Potem powiedzieli,że jednak nie,nie jest to aż tak pilne i mogę szukać innej pracy.Czyż to nie dziwne?-Entuzjazm Rona od razu przygasł,ale nadal patrzył na nią zainteresowany.
-Faktycznie to podejrzane.Jak myślisz,czemu cię odwołali?
-Nie wiem...Snape twierdził najpierw,że jestem im niezbędna,potem,że jestem za młoda i mam małą wiedzę,a potem najzwyczajniej mnie zbył i powiedział,że mam nie szukać z nim kontaktu.Odciął się.
-Hm..dziwne.Nie jestem orłem w dedukcji,ale nie sądzisz,że to podstęp?Specjalnie cię namawiali,a kiedy ty uciekłaś od Snape'a obrali odwrotną taktykę?Bo przecież nie mogłaś znieść pracy z nim nie?Obrażał cię,ale mimo wszystko chciał cię w pracowni.Ty zrezygnowałaś,to uganiał się za tobą.Teraz zmieniłaś zdanie i on też.Zagrał na twoim sumieniu i ambicji.Pewnie teraz liczy,że codziennie będziesz wysyłać do niego sowy,błagając o tę pracę.-Ku zdziwieniu gryfona,dziewczyna wybuchnęła serdecznym śmiechem.
-Nie bądź niemądry Ron.Przecież to niedorzeczne.Chcieliby współpracy ze mną,to by o nią poprosili,a skoro delikatnie się mnie pozbyli,to widocznie nie jestem aż tak dobra,jak myśleli.
-No nie wiem.Zrobisz jak uważasz,ale ja zacząłbym od cieszenia się wakacjami i zobaczył co dalej.Gwarantuje ci,jeśli mam racje,nie dalej jak za miesiąc pojawi się jakiś znak,albo Dyrektor,albo sam Nietoperz znów będą mieli jakiś interes do taty.
-Zobaczymy.
Choć Hermionie ciężko było to przyznać,pomysł Rona miał sens.W końcu Mistrz Eliksirów zmieniał zdanie dosłownie jak rozkapryszona małolata,a przecież nią nie był.Pluła sobie w brodę,że dała się zmanipulować jak jakaś uczennica.Przecież jeszcze chwilę temu byłaś uczennicą.
Następny dzień przywitał ją bólem głowy i głodem jakiego nie czuła od czasów poszukiwań horkruksów.
Zeszła na dół,gdzie zastała Harrego,Ginny i lekko zmiętego Rona.Podeszła do przyjaciółki ,wyściskała ją i pocałowała w policzek.To samo uczyniła z Wybrańcem.Ron mrugnął do niej.Nalała sobie kawy,gdy poczuła na sobie badawcze spojrzenie bystrych oczu przyjaciela,odwzajemniła je. Świeżo upieczeni narzeczeni posłali im pytające spojrzenia,ale Hermiona tylko zachichotała sztucznie i również mrugnęła do rudzielca.
Potter już miał się odezwać,gdy do pomieszczenia wkroczył Pan Weasley.
-No i jak dzieciaki?Pewnie jesteście wykończeni,przyjęcie było wyśmienite,ale bardzo długo trwało. Hermiono,coś blado wyglądasz?
-Och!To nic,szampan mi nie służy.-Uśmiechnęła się do gospodarza znad kubka z kawą.
-Weź trochę eliksiru pieprzowego.Ktoś wybiera się ze mną na Pokątną?Ron?Ginny?
-Ja zostanę z narzeczonym.-Uśmiechnęła się słodko do czarnowłosego,przez co nie mogła zauważyć jak Ron i Hermiona rozbawieni przewracają oczami.
-Ja chętnie się wybiorę Panie Weasley,Ron też idziesz?-Chłopak tylko przytaknął,co zdawało się być deklaracją,że woli nudne zakupy z ojcem,niż siedzenie i wysłuchiwanie ochów i achów przyjaciela i siostry.
-Wstąpimy do Freda i George'a?-Chłopak zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu drobnych.
-Dam wam godzinkę i tak muszę spotkać się z Severusem,więc po prostu podeślijcie mi patronusa jak skończycie i spotkamy się pod Gringottem.
Podróż przy pomocy proszku Fiuu może nie należała do najprzyjemniejszych,ale była efektowna i szybka.Wszyscy po kolei weszli do kominka i za chwilę wylądowali na Pokątnej.Jeśli nie liczyć samego Hogwartu,było to jedno z ulubionych miejsc młodych czarodziejów.Skupisko magicznych sklepów,aż tętniło życiem.Było tyle osób,że można było pomyśleć,że to ostatni dzień wakacji,a nie jeden z pierwszych.Tata Rona szybko się pożegnał i odszedł w kierunku Trzech Mioteł,byli Gryfoni zaś ruszyli do Magicznych Dowcipów Weasleyów. W sklepie jak zawsze był ogromny ruch.Dorośli czarodzieje zaopatrywali się w najróżniejsze wynalazki bliźniaków,a ci młodsi oglądali wszystko po kolei,nie mogąc nadziwić się wszystkim przedmiotom,wywarom i miksturom,które można było dostać w sklepie. Krwotoczki,wymiotki i wiele wiele innych patentów,wciąż i od nowa zachwycały coraz to nowe rzesze uczniów.
Hermiona weszła i jak tylko przestąpiła próg doszedł do niej znajomy zapach.W budynku aż się gotowało od magicznej mocy.Bliźniacy uczynili to miejsce niezwykłym i trudno się dziwić,że wszyscy chętnie ich odwiedzali.Po chwili koło odwiedzających teleportowali się właściciele.Zabrali brata i jego przyjaciółkę na zaplecze i poczęstowali kremowym piwem.Oczywiście głównym tematem rozmów była wczorajsza bomba w postaci oświadczyn Harrego. Rudzielce żartowali,że przybędzie kolejna mordka do wyżywienia i obstawiali,że najdalej na święta zostaną wujkami. Hermiona jakoś nie podzielała ich entuzjazmu,jak dla niej powinni poczekać przynajmniej 2 lata,ale nie mówiła tego głośno.
Godzinka upłynęła im w wesołej atmosferze,a dodatkowe pudełko akcesoriów jako prezent od braci było miłym akcentem kończącym wizytę.Wychodząc ze sklepu Hermiona dostrzegła w tłumie wysoką,chudą postać o kruczoczarnych włosach,ale gdy mężczyzna się odwrócił,ogarnęło ją rozczarowanie.Przystojna młoda twarz bynajmniej nie należała do Mistrza Eliksirów.Z ociąganiem ruszyła za swoim towarzyszem,który kierował się w stronę banku.Jak się okazało Pan Weasley już tam na nich czekał.Jego mina wskazywała,że spotkanie nie poszło po jego myśli.Ron również wyłapał niepokój na twarzy ojca,bo gdy się zbliżyli od razu zapytał z zainteresowaniem.
-Jak poszło ze Snape'm?-Wypowiedział te słowa z pogardą i wzdrygnął się teatralnie.
-Ron!To że Severus już cię nie uczy,to nie znaczy,że nie należy mu się szacunek.
-To że nie uczy,nie znaczy,że przestał być dupkiem!
-Ron!
-Ron!
-No co?-Chłopak zrobił skruszoną minę jakby wiedział,że przegiął.
Dalsza część drogi minęła w zupełnej ciszy.Artur oznajmił tylko,że Mistrz Eliksirów wybiera się na misję i będzie potrzebował kilku pozwoleń z Ministerstwa,ale pytania cisnące się na usta pozostałej dwójki zbył machnięciem ręki.
Gdy wrócili do Nory zastali Harrego i Ginny w dość jednoznacznej sytuacji na kanapie,ale ani Ron ani Hermiona zbytnio się tym nie przejęli,tylko od razu pociągnęli ich na górę do pokoju chłopaków.
-Co tym razem?-Wybraniec wyglądał na lekko rozkojarzonego,ale i wkurzonego.
-Snape wyrusza na misje,czy to nie dziwne,że potrzebuje pozwoleń z Ministerstwa?Przecież jest bohaterem wojennym,przez cały rok nosili go na rękach!
-Hej,spokojnie,ten Nietoperz chyba faktycznie zalazł ci za skórę co?-Harry popatrzył na nią rozbawiony,a gdy zrobiła naburmuszoną minę,objął ją.
-Jak tak bardzo cię to ciekawi,napisz do niego.
-CO?
-No wiesz....sowy,listy,normalka.
-Nie mogę tak po prostu wysłać do niego listu!
-A kto ci zabronił?-Gdy dziewczyna gwałtownie poczerwieniała,Potter spojrzał jej głęboko w oczy i poważnym tonem zapytał:
-Czego nam nie mówisz przyjaciółko?
-Ja...niczego,tylko to dziwne tak pisać do niego.
-Jak był rok szkolny,to wcale ci nie przeszkadzało wysyłać do niego po kilka sów dziennie z jakimiś bzdurnymi pytaniami.
-Ale to co innego,teraz...już nie jest moim nauczycielem..-Zaczerwieniła się głęboko.
-Dobrze więc,ja do niego napisze skoro ty nie chcesz.-Ron posłał jej triumfujące spojrzenie,ale wcale go nie odwzajemniła,tylko patrzyła w ziemię.Wyglądała jakby walczyła z samą sobą,w końcu podniosła się z klęczek i spojrzała po wszystkich.
-Dobrze,napisze do niego dziś wieczorem.Tylko wymyślmy co mam napisać,żeby brzmiało jak najmniej podejrzliwie.
Przez resztę popołudnia debatowali nad treścią listu. Hermiona nikomu nie wyjawiła,że i tak wyśle swoją własną wersję,a zastanawia się z nimi tylko z nerwów.W głowie już miała gotową treść.Wyważony,poważny list od młodej kobiety do byłego nauczyciela.Wyrażający troskę,ale nie poufały.Zwięzły,pełen konkretów.
Gdy wszyscy zeszli na kolację,dziewczyna szybko napisała swoją wersję,a tę zbiorową schowała w pudełku pod łóżkiem.Wysłała sowę z listem nim jej koledzy wrócili,a gdy w końcu się z nią spotkali,na ich twarzach była niepewność i oczekiwanie.Sama nie wiedziała,czemu nie wyjawiła swojego planu.Może się wstydziła,że martwi się o niego.Może bała się,że dopatrzą się tam jakiś nieprawdziwych uczuć?A może zobaczą te które naprawdę nią targały?
Kolejne dni mijały na nerwowym oczekiwaniu. Gryfonka co i rusz sprawdzała czy nie pojawia się sowa z odpowiedzią,ale ciągle się rozczarowywała.Po prawie tygodniu,gdy szczotkowała włosy przed snem,w okno pokoju zastukała sowa.Z przejęcia dziewczyna potknęła się o własne nogi,a gdy wreszcie otworzyła okno i ptak wleciał do środka była już zlana potem.Na trzęsących się nogach odwijała pergamin i nie zwracając ju dalszej uwagi na zwierze domagające się smakołyka,wskoczyła na łóżko i zaczęła czytać.
CZYTASZ
You deserve better
FanficNie moje opowiadania. Ale było świetne więc go tu postanowiłam wstawić.