część II

5.1K 238 66
                                    

Siedziała z małą grupką ludzi w salonie. Ogień palił się leniwie w kominku, światło było nieco przygaszone, a bordowe, masywne kotary zasłonięte. Seamus, Dean, Ginny i Neville grali w karty na małym stoliczku, na samym środku salonu, siedząc na poduszkach i śmiejąc się głośno. Nie należała do zwolenniczek tego typu gier, więc usadowiła się na kanapie owinięta kocem i razem z Teddym przeglądała jego książeczkę. Chłopiec miał już dwa lata i wydawał się jej niezwykle bystry jak na swój wiek.

Obrazki były zaczarowane i ruchome, wpatrywał się w nie jak zahipnotyzowany. Wskazał coś palcem i jęknął niezadowolony z tego, że nie wie, co to jest.

— To jest zebra, Teddy. — Oparła policzek o jego głowę, pochylając się.

— Seamus, widziałam to! — Oburzona Ginny pogroziła chłopakowi palcem tuż przed nosem.

— Ale, o co ci chodzi?! — odparł zdziwiony.

— Widziałam tę kartę. Pokaż kieszenie! — Teddy przeniósł całą swoją uwagę na kłócących się ludzi. Hermiona westchnęła ciężko i poprawiła się na siedzeniu, opierając plecy o poduszkę. Dean zaśmiał się głośno, Seamus się powstrzymywał, Neville znalazł czas na rozłożenie się na podłodze i małą przerwę, a Ginny wyklinała mężczyznę.

— Straszycie Teda — mruknęła Hermiona, przygarniając chłopca do siebie. Neville podniósł lekko głowę.

— Wygląda, jakby świetnie się bawił — stwierdził chłopak, po czym wrócił do wylegiwania się na dywanie przy dogorywającym ogniu.

Gryfonka zerknęła na buzię malca. Zadowolony uśmiechał się w ich kierunku, nieświadomie wpychając rączkę do buzi.

— Tonks zabije was, jeśli usłyszy słowo „poker" z jego ust.

— On przynajmniej będzie w stanie grać, Hermiono — odpowiedział Dean. — Mogłabyś się do nas raz przyłączyć, nauczylibyśmy cię, przecież bystra jesteś.

— Nikt nie powiedział, że nie potrafię. Po prostu nie mam ochoty, nie lubię hazardu.

— Szkoda, że nie ma Malfoya, przynajmniej poziom gry zostałby utrzymany — stwierdził Seamus, wymownie świdrując Weasley wzrokiem. Rudowłosa na tę podprogową obelgę szybko nachyliła się, by uderzyć jego ramię, jednak chłopak był zwinniejszy i uchylił się od ciosu.

Granger odwróciła wzrok. Minęły już ponad trzy tygodnie.

Nikt nie wiedział, gdzie jest, a Snape zapytany o niego, ignorował każde słowo.

A ona nie mogła się skupić. Śnił jej się co jakiś czas, wyraźniejszy, bardziej żywy. Zawsze w białej koszuli, w której go uwielbiała. Zbliżał się, wyciągał swoją bladą dłoń, a Hermiona budziła się zawiedziona.

Teddy pociągnął ją za wystające z warkocza loki, tuż przy uchu. Dziewczyna skrzywiła się lekko i delikatnie wyswobodziła.

— Nie wolno, Teddy — zbeształa go łagodnie.

Reszta wciąż dyskutowała nad zasadami gry. Zerknęła na zegar, wskazujący dziewiętnastą. Wkrótce powinna była położyć go spać. Tonks i Lupin zostawili go jej pod opieką, a sami polecieli do siostry Hagrida, gdzie byli umówieni na spotkanie z Rubeusem. Miał przekazać kilka wiadomości z Hogwartu dla Zakonu. Malec próbował wspiąć się na jej sylwetkę. Zaśmiała się lekko i zaczęła się z nim drażnić, łaskocząc boki, kiedy usłyszeli trzask aportacji.

Serce zabiło jej szybciej, jak za każdym razem, gdy ktoś przybywał na Grimmauld Place. Wytrwale wyczekiwała.

Ginny i chłopcy nawet nie przywiązali do tego uwagi, pochłonięci kolejnym rozdaniem. Wyplątała się z koca i wzięła Teddy'ego na ręce.

Nieoficjalnie [Draco x Hermione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz