Rozdział IV

12 2 0
                                    

Tortuga płonęła. Nie cała oczywiście, ale była w opłakanym stanie. Jedno było pewne, ktoś przypuścił dobrze zaplanowany atak na beztroskie miasteczko portowe piratów.
,,Zemsta Królowej Anny" została zacumowana przy brzegu, po czym John i Rosa jak najszybciej dostali się na ląd.
Wszyscy mieszkańcy sprzątali pobojowisko i opłakiwali poległych.
-Co tu się stało?- zapytał jakąś starszą kobietę John.
-Duży statek nas zaatakował, kule latały wszędzie- odparła.
-Hiszpanie przypuścili atak na fort i miasto- wtrącił jakiś mężczyzna.
-Kiedy to było?- zapytała Rosa.
-Dwa dni temu- odparł.
-Przypuszczam, że był to okręt liniowy, bo tylko takim najlepiej szturmować fort...- powiedział John.
-Krwawa Inkwizytorka...- wyszeptała Rosa.
-Przy okazji, jak tu jesteśmy, musimy kupić jakiś mały statek i powiesić na nim hiszpańską flagę, żeby dostać się do Baracoa- powiedział John.
Piraci od razu poszli do stoczni. Niestety, większość statków była zniszczona, a na powierzchni wody unosiły się tylko ich resztki, jednak ostał się tylko jeden, mały slup.
-Okręt, jak narzenie. Bierzemy- powiedział John do stoczniowca.
Po uregulowaniu zapłaty, Rosa ponaglała, aby jak najszybciej wybrać się do Baracoa.
W międzyczasie, John poprosił bosmana, aby w razie kolejnego ataku, ma się oddalić ,,Zemstą Królowej Anny" do najbliższego portu przemytników.
Na slupie zameldowało się kilku marynarzy, w tym kapitan i jego kompanka.
-Panowie, plan jest prosty. Musimy dostać się do portu w Baracoa pod przykrywką hiszpańskiego statku kupieckiego- obwieścił O'Connel.
-John! John!- krzyczał jakiś mężczyzna, biegnąc przez nabrzeże.
-Coś zrobiłeś?- zapytała Rosa.
Mężczyzna obrócił się i rozpoznał wołającego.
-Henry!- krzyknął radośnie.
Był to ,,Trójpalczasty" Henry, który prowadził tutejszą tawernę.
-Miło cię w końcu widzieć, brachu!- rzucił Henry.
-Ciebie też- odparł optymistycznie John.
-Mam do ciebie wielką prośbę... Na wstępie mówię, że za tę fatygę dobrze ci zapłacę... Widzisz, od pewnego czasu nie otrzymyję dostaw z mojej plantacji. Obawiam się, że coś jest nie tak. Popłyń tam i sprawdź, co się stało. Swoją drogą, plantacja znajduje się w Zatoce Wisielca. To jak, pomożesz mi, druhu?- zapytał Henry.
-Masz moje słowo- zagwarantował John.
Po tym, gdy mężczyźni rozeszli się, John i Rosa weszli do kajuty kapitana.
-Cóż... jest... no... mniejsza- zauważyła kobieta.
-Tak... ale to ci chyba nie będzie przeszkadzać?- zapytał John.
-Liczyłam na większy luksus, no ale... z powodów przyczyn... może być- zażartowała.
John wyjął mapę i rozłożył ja na stoliku.
-Zatoka Wisielca znajduje się akurat blisko Baracoa, co pozwoli nam na skontrolowanie sytuacji na plantacji Henry'ego i przy okazji załatwieniu sprawy moździerzy- powiedział.
-Nadal tylko niepokoi mnie ta Krwawa Inkwizytorka... kim ona w ogóle jest? Przecież Inkwizycji już nie ma... chyba, że to pseudonim, a raczej tak... to pseudonim... no, ale nic. Najpierw zajmiemy się naszymi zadaniami, a potem ewentualnie ja spróbuję coś w tej sprawie zdziałać- stwierdziła Rosa.
Już parę minut później, piraci podnieśli żagle i wywiesili hiszpańską banderę, a slup opuścił port na Tortudze, zostawiając za sobą dymiące się jeszcze miasto i ,,Zemstę Królowej Anny".

Przygody Johna O'Connela Karaiby w ogniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz