32

778 77 22
                                    

*~ Kilka tygodni później ~*

~Alec~
Zastawiałem stół na śniadanie, przeklinając w myślach Sebastiana, który siedział przy nim i nieustannie się na mnie gapił. Kretyn.

- Uciekasz mi - odezwał się po chwili, a ja zaskoczony się zapowietrzyłem.

On z tą chrypką powinien robić za lektora.
Odpowiadało by mu porno zapewne. Chociaż tam nie potrzeba lektora... Kij z tym.

- Od kilku tygodni... - wymamrotałem znudzony, ukrywając szczęście, jakie czułem w środku.

Od właśnie tych kilku tygodni śpię u Magnusa, a wujostwo dalej się nie skapnęło. Poza tym Sebastian przez ten cały czas patrzył na mnie krzywo razem z tym Raphaelem, ale dalej są bezradni. Raz próbowali jakoś zabić mi okno, bym nie wychodził, ale ja wtedy ulotniłem się oknem na dole. Lub drzwiami wejściowymi, jeśli ciotka i wujek nie patrzyli.

- To tym razem... - zaczął, intensywnie nad czymś rozmyślając. - Tym razem śpimy we trójkę w namiocie.

- Pojebało cię - skwitowałem i zacząłem się śmiać.

On serio myśli, że będę chciał z ich dwójką w namiocie spać? Nikt mnie nie zmusi.

- Dziendobry, pani Lightwood - Seba uśmiechnął się do mojej cioci, która zawitała w kuchni.

- A dziendobry, Sebastianie. Mam nadzieję, że Alec zachowuje się normalnie? - spytała.

Spojrzała na mnie tym swoim wymownym spojrzeniem, na co tylko wywróciłem oczami, kończąc już nakrywać do stołu.

- Bardzo dobrze. Tylko...

- Hm? - kobieta odwróciła się w jego stronę.

Jak on to wygada, zabiję go widelcem, który trzymałem w dłoni. Zacisnąłem pięść na danym sztućcu, kiedy blondyn się odezwał.

- Wie pani... Alec nie sypia w domu.

- Ee... - ciocia zdała się zbita z tropu. - Jak to? Alec? - zwróciła się do mnie.

Jak tylko mogłem unikałem tego spojrzenia bazyliszka, czując, jak dłonie zaczynają mi się trząść.

- Niestety - stwierdził Sebastian. - Przychodzę do niego wieczorami od jakiegoś czasu, no i chłopak się nie pojawia. Pewnie śpi u... Tego Magnusa, tak?

- Alec - ciotka już warknęła.

Przełknąłem ślinę i niepewnie odwróciłem się w jej stronę. Wyglądała jak żeńska wersja Hadesa...

- Ja... - zacząłem cicho, uruchamiając swój mózg, by zaczął pracować i mi pomógł.

Ale nie raczył tego dla mnie zrobić, przez co nie miałem pomysłu na jakąkolwiek wymówkę. Ale mogłem uciec.

- Ja... Idę po jajka - skwitowałem i wybiegłem z kuchni, ignorując krzyki Elizy za mną.

Mogę już szykować się na swój pogrzeb, nie ma co.

****
- No normalnie... - westchnąłem, opierając się plecami o ścianę sklepu.

- Co za jebany... - wysyczał Magnus, który stał przede mną.

- No... Magnus, ja nie chcę zostać w domu na noc, ale ciotka się o to postara - jęknąłem zdesperowany, patrząc na mojego chłopaka.

- Ja też cię w tym domu samego nie zostawię, Alexandrze - przybliżył się do mnie, kładąc ręce na moich biodrach, które przyciągnął do siebie.

Ja przylgnąłem do jego ciała, które mnie chociaż w jakiś sposób uspokajało. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdybym wrócił do domu.

Usłyszeliśmy dźwięk przychodzącego połączenia z telefonu Magnusa. Moją ręką, która spoczywała na jego plecach, zjechałem w dół i wsadziłem dłoń do tylnej kieszeni jego spodni.

- Czujesz? - spytał nagle. - Mam dwa razy grubszy tyłek od ciebie. Powinno być na odwrót, Lightwood!

- Tia tia... - mruknąłem nieco rozbawiony jego obsesją na punkcie mojego płaskiego tyłka i odsunąłem się od niego. - Twoja ciotka dzwoni - westchnąłem bezradny, patrząc na ekran urządzenia, które wibrowało w mojej dłoni. - Pewnie moja już do niej dzwoniła...

Magnus odsunął się nieco, wziął swój telefon i odrzucił połączenie. Schował urządzenie z powrotem do kieszeni i spojrzał prosto w moje oczy, kładąc dłoń na moim policzku. Przymrużyłem oczy z przyjemnego dotyku azjaty.

- Alec... - zaczął dość niepewnie, ale za chwilę odwróciło się to kompletnie. - Ucieknijmy sobie.

- Co ty znowu...

- Cicho - przerwał mi, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. - To ostatni tydzień wakacji. Musimy go wykorzystać, a jak przecież wrócimy do domów, to wujowie pobawią się w katów, stokrotko.

- No masz rację, ale gdzie ty chcesz uciec na tydzień? To się nie uda - pokręciłem przecząco głową, jednak zdeterminowanie nie opuszczało złotozielonych oczu azjaty.

- A do hotelu - wzruszył ramionami. - Albo nie... Są domki w lesie! - wykrzyknął pełen entuzjazmu, jednak ja jakoś tego nie podzielałem.

Moja głowa nie proponuje mi szalonych i bezmyślnych pomysłów w przeciwieństwie do głowy Magnusa.

- No i co z tymi domkami? - spytałem.

- Aleś ty głupi - zaśmiał się azjata. - No pomieszkamy tam sobie przez tydzień.

- Mhm... - mruknąłem nie przekonany. - A jedzenie? Pozwolenie? No i wszystko inne?

- Zajmę się tym - ucałował mój nos, na co moje serce podskoczyło.

- Nie uciekniemy nigdzie, Mags - westchnąłem.

Azjata przystawił palec do moich ust, by uciszyć mnie na resztę rozmowy. Pomysłowe.

- Powiedziałem, że się zajmę, to się zajmę. Pomieszkamy sobie w tym domku przez tydzień, potem wrócimy. I pewno się rozejdziemy... - westchnął. - A teraz chodź - splótł nasze dłonie i podreptał w stronę ulicy, a ja byłem przez niego ciągnięty.

Chciałem się odezwać, zaprotestować, ale... Ale on miał rację. Za tydzień już nie będziemy się widzieć, a gdybyśmy teraz wrócili do rezydencji, wujostwo zapewne dało by nam szlabany. Jestem tylko ciekaw, jak on sobie wyobraża koczowanie w drewnianym domku w lesie przez tydzień.

Magnus zaczął wymachiwać drugą ręką nad ulicą, a za minutę obok nas zatrzymała się taxi.

- Mags... - szepnąłem do niego głośno, podczas gdy on już otwierał drzwi. - Nie mamy forsy na taksówkę!

- Cicho, stokrotko - powiedział i wsiadł na miejsce przy kierowcy. Co za kretyn...!

Zrezygnowany wsiadłem na tylne siedzenia, a taxówkarz ruszył z miejsca swoim pojazdem.

- Dziendobry - odezwał się Magnus, podając nazwę jakiegoś sklepu.

Po tym wcisnął głowę między przednie fotele, uśmiechając się do mnie. Niezadowolony przejrzałem wzrokiem rozpogodzoną twarz mojego chłopaka, który chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi.

- Jesteś idiotą - stwierdziłem, mrużąc oczy.

- Ty też. Zgodziłeś się na to - jego uśmiech rozszerzył się.

Ja tylko odetchnąłem ciężko, opadając na oparcia szarych, miękkich siedzeń.

To nie skończy się dobrze...

𝕁𝕖𝕤𝕥𝕖𝕤 𝔻𝕫𝕚𝕨𝕟𝕪. 𝕃𝕦𝕓𝕚𝕖 ℂ𝕚𝕖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz