8

672 74 4
                                    

~Alec~
Magnus zniżył wzrok swoich zielonych oczu i zaczął patrzeć na moje usta. Poczułem suchość w gardle. Tak chciałem, żeby było jak dawniej. Żeby mnie całował przy pierwszej lepszej okazji, tak samo, jak ja jego. Żebyśmy znowu spróbowali.

Najgorsze jednak jest to, że nie zadam pierwszego pytania i nie zrobię pierwszego kroku. On może mieć swoje życie. Poukładane, może z kimś, kogo kocha. Byłbym idiotą, gdybym tak nagle zaczął mu się naprzykrzać. I tak już leżę w jego łóżku, to już dużo...

Magnus nagle chrząknął i zamknął oczy, kręcąc głową i wtulając twarz w poduszkę. Delikatnie ścisnąłem jego dłoń, która nadal leżała na moim policzku. Potrzebowałem tego. Zapewnienia, że jest. Bo zbyt długo go nie było.

- A... Jak u ciebie? - spytałem cicho, żeby ciągnąć rozmowę. Nie czułem się senny. Magnus nie otwierał oczu. Cóż, mogę bez skrępowania się na niego popatrzeć. - Przez te kilka lat.

- Nie wiem - ziewnął. Tak uroczo, że kąciki moich ust od razu strzeliły w górę.

- Jak to nie wiesz?

- Trochę nie rozumiałem siebie przez te kilka lat, wiesz? - powiedział z delikatnym śmiechem pod nosem. - Niby było tak jak kiedyś, ale jednak... Brakowało czegoś.

Mnie? - chciałem spytać, ale byłoby to głupie, nie oszukujmy się.

- Czyli... Nie było dobrze? - spytałem z niepewnością, ściskając jego dłoń.

- Było dobrze. Chyba problem w tym, że tylko dobrze, a nie brokatowo.

- Ale wszędzie masz brokat - stwierdziłem po krótkim namyśle.

- Nie rozumiesz, stokrotko - ponownie ziewnął, tym razem ciszej. I nagle ja próbowałem nie ziewać.

- Potrafiłbym zrozumieć?

- Nie mam pojęcia - otworzył oczy.

Duże, błyszczące tęczówki wydawały się świecić jak u kota. Przez to jedno spojrzenie ożywiłem się na nowo, ale tylko na krótką chwilę. A Magnus przestał ziewać.

- Miałeś kogoś? - spytał nagle. Musiałem trochę wysilić umysł, żeby zrozumieć, o co mu chodzi. Teraz ja zrobiłem się trochę śpiący.

- W sensie? - przymknąłem oczy.

- W ilu byłeś związkach. Zakochałeś się w kimś?

Co on za głupoty gada?

- Co ty pieprzysz? - spytałem nieprzytomnie, marszcząc brwi. Chyba najgłupsze pytanie, jakie ostatnio usłyszałem.

- Język... - warknął cicho Magnus. - Nie przeklinaj.

- Przepraszam - mruknąłem i otworzyłem szerzej oczy, żeby spojrzeć w te jego. Mężczyzna nie mrugał jak narazie.

- Więc? Odpowiesz na moje pytanie?

- To pytanie jest głupie - prychnąłem pod nosem. Co za idiota.

- Bo?

- Bo cały czas jestem zakochany... - próbowałem tego nie wyjęczeć, bo naprawdę nie było dla mnie bardziej oczywistej rzeczy, niż to, że kocham Magnusa. Kochałem, kocham i będę kochał, bo nawet nie staram się tego nie robić.

- Okey - kiwnął głową i zmrużył oczy, a na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Albo mi się wydawało. Ale nie wydawało mi się to, że Magnus jest głupszy w tej chwili niż... Nie wiem, powietrze!

- Idiota - mruknąłem więc, nie hamując się.

- Dlaczego mnie przezywasz? - spojrzał na mnie spod rzęs.

- Bo jesteś idiotą.

- Aha... - pokiwał głową. - No, to w kim się zakochałeś? Ładny jakiś?

- Głupi jak but, to wiem na pewno - wymamrotałem.

I byłem już tak zirytowany i zmęczony jego głupotą, że puściłem jego dłoń i odwróciłem się do niego plecami. A kiedy przytuliłem twarzą poduszkę i ścisnąłem kołdrę, poczułem, że jeszcze trochę i zasnę.

- Masz jakiś fetysz z przezywaniem ludzi od głupków? - spytał za mną Magnus.

Poczułem i usłyszałem, jak przysuwa się do moich pleców. Ciepły oddech zaczął muskać mój kark, przez co dostałem gęsiej skórki, ale jednocześnie bardziej zachciało mi się zasnąć. Trzeba było przyznać Magnusowi, że działał jak kołysanka samą swoją obecnością. Cóż, w końcu z jakiegoś powodu chciałem z nim spać przez pół wakacji i chcę nadal...

- Naprawdę jesteś głupi - mówiłem nadal. Chyba zacząłem zasypiać, bo zapomniałem, po co to mówię.

- Alec... - burknął i pstryknął mnie w ucho. Zachichotałem sennie. - Powiedz w końcu, w kim się zakochałeś.

A, to dlatego wyzywałem go od głupków...

- W tobie się zakochałem i nadal kocham, pokręcony idioto, głupku, bezmózgu... - zacząłem mamrotać, a chwilę później już odleciałem...

~Magnus~
Okey, dowiedziałem się, dlaczego Alexander nazywał mnie głupkiem od kilku minut. I gdybym tylko nie był senny, zrozumiałbym to od razu. Nie jestem głupi!

Cóż, kocha się we mnie nadal. Po tych kilku latach. Ale ja chyba nie jestem lepszy. W końcu czegoś mi w życiu brakowało. A teraz, kiedy ten parszywy Lightwood leży obok, nie brakuje mi niczego.

Pomijając fakt, że płakałem, gdy widziałem niebieski.

- Alexandrze... - zacząłem cicho, tuż nad jego uchem. Usłyszałem też jego spokojny oddech. Uśmiechnąłem się sam do siebie. - Przepraszam za bycie głupkiem od kilku minut. A, i też kocham się w tobie. Chyba nie przestałem, jeśli tak na to wszystko spojrzeć...

Alexander nie odpowiedział. Wymruczał coś pod nosem, owszem, ale nie wywnioskowałem z tego nic sensownego. Uniosłem się na łokciu i spojrzałem na jego profil. Definitywnie zasnął. Po powodzeniu mi czegoś takiego! Uh.

Mimo wszystko zaśmiałem się sam do siebie. Znowu poczułem się tak, jakby to był sen. Jakbym się naćpał, i z tego powodu widziałem Alexandra Lightwood'a przez ten dzień. Hm.

Ziewnąłem głośno. Pora spać. Nie będę gorszy niż ta stokrotka chrapiąca obok.

Przysunąłem się jeszcze bliżej Alexandra i objąłem go od tyłu. Poczułem zapach jego włosów. Pachniały drzewem sandałowym. Czyli zapachem, który emanował w całym moim domu, a najbardziej w łazience, w której Lightwood niedawno przebywał. Zachichotałem mrukliwie.

I poczułem się niczym ten głupi nastolatek jakim byłem kilka lat temu. Z nieprzemyślanymi pomysłami, mówieniem od rzeczy, denerwowaniem większej większości populacji. I Alekiem u boku.

Z uśmiechem na ustach mocniej przytuliłem do siebie niebieskookiego mężczyznę, potem już nie myśląc. I zasypiając.

𝕁𝕖𝕤𝕥𝕖𝕤 𝔻𝕫𝕚𝕨𝕟𝕪. 𝕃𝕦𝕓𝕚𝕖 ℂ𝕚𝕖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz