Cień Przeszłości

10 1 3
                                    

Mój pokój nie jest jakimś wielkim luksusem. Małe łóżko po lewej, biurko na przeciwko wejścia i minimalistyczna szafka po prawej od biurka, nad którym jest okno wychodzące na Ostoję.

Zrzucam plecak i opieram o łóżko. Szybko zdejmuje kurtkę, ujawniając strój Nyx. Otwieram szafę i wyjmuję szarą bluzę z kapturem. Po tym wkładam głowę do środka i wdycham powietrzę, całymi płucami.

Nie, nie oszalałem. Aż tak bardzo.

Po prostu od dawna zbieram jakieś, ładnie pachnące zioła, suszę je i wrzucam je na dno. No, żeby pozbyć się tego gównianego zapachu.

W każdym razie...

Bluza ląduje na krześle, a ja wyjmuje mała apteczkę. Jak najszybciej zmieniam sobie bandaż i zakładam bluzę.

Wyglądam jeszcze za okno. Słońce powoli zmierza ku zachodowi, ale powinna zostać jeszcze z jakaś godzinka, zanim zejdzie. Choć przez chmury jest ciemniej. No cóż...

Odwracam się i podchodzę do drzwi. Otwieram je, dość dynamicznie. I, oczywiście, przy otwieraniu czuję, że uderzyły w coś. Otwierają się na zewnątrz, więc jeśli ktoś stoi za nimi, to dostanie.

I zgadnijcie kto to był.

- Ał. - Na korytarzu stoi Blondi, masujący się po pośladku.

- Co? Nie nauczyłeś się stać, bezpiecznie, w pobliżu drzwi? - Mówię do niego z uśmiechem.

- Bardzo zabawne. - Szczęściarz prostuje się i odwraca się do mnie. - A ty, od kiedy jesteś taki silny?

- Tak jakoś, po drodze... - Kieruję się do klatki schodowej. W sumie to cały czas tak robię...

Znaczy się, robię coś, nie czekając na reakcję lub opinię innych i oni to przyjmują to i ślepo podążają za mną. Ciekawe, ile jeszcze będą mi na to pozwalać.

- W sumie, to minęło sześć lat... - Blondi schodzi za mną schodami. - Tak przy okazji...

Jesteśmy już na parterze. Nie mam ochoty rozmawiać przy ochroniarzach, więc wychodzę na ulicę.

- Wiesz, kiedy Noir zapytała się mnie przy ognisku, o... no wiesz układ budynków. - Zaczął w końcu myśleć jak widzę. - Nagle ogarnąłem, że nic się nie zgadza... Tego miasteczka wogóle nie pamietam.

Zaczynam iść z nim ramię w ramię. Chowam dłonie do kieszeni i prostuję plecy.

- Wiem. Mam pewną teorię na ten temat. - Szczęściarz spogląda na mnie. - Według mnie, między Błyskiem, a naszym przebudzeniem, minęło więcej czasu, niż nam się wydaje. Oczywiście, nie ma sposobu, by powiedzieć dokładnie jak dużo.

Jest. Tylko jest to bardzo trudne, by dostać się do miejsca, gdzie jest dostępna aktualna data.

- Aha... - Blondi zmienia obiekt swojego zainteresowania na ulicę. Wydaje się jakoś przygnębiony - Więc... tyle pozostało ze starych czasów. Tylko my.

- Nom. - Wzruszam ramionami.

- Eh... - Spuszcza wzrok na ziemię. - To... nie ma żadnego powrotu... - Szepczy tak cicho, że zwyczajna osoba, by nie usłyszała tego, wśród zgiełku ulicy.

- Nie. - Jeśli on liczy na powrót, to jest jeden sposób. Kulka w łeb. - Lepiej sie przyzwyczaj.

Spoglada na mnie zaskoczony. - Słyszałeś to?

- Zdolność do przystosowania to zdolność do przetrwania. - Mówię oschle. - Zapamietaj to sobie.

Ten patrzy się na mnie. Po jego twarzy widać, że sie zastanawia. Po dłuższej przerwie, odzywa się. - Czyli?

Wataha [ Zawieszone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz