- Czy to Ostoja? - Szczęściarz pyta się mnie. Idziemy gęsiego. Ja na przodzie, blondi za mną, w samym środku najemnik, za nim Pani "Problemy Z Pewnością Siebie", a pochód zamyka Noir.
To, na co blondi patrzy, jest zrujnowanym, małym miasteczkiem. Różni je jednak, od innym ruin, mur, postawiony wśród najdalej położonych, murowanych budynków, i żyjąca jeszcze populacja. Nie liczna, ale zawsze.
Od Ostoi dzieli nas jeszcze dystans, ale jest łatwo widoczna. Nad nią unosi się słaby dym. Zawsze na ulicach jest kilka ognisk, więc nie obawiam się, że coś się stało.
- Tak. Kiedy dotrzemy tam, trzymajcie się blisko mnie. - Uśmiecham się do drużyny.
- M... m... myślałam że dotrzemy tam i się rozdzielimy. - Koko nieśmiało pyta.
- Lepiej by było gdybyśmy razem coś zjedli, a ze mną będziecie mieli darmowy prowiant. - Noir patrzy się na mnie z zaskoczeniem, po tym jak to powiedziałem. - Mam znajomości.
Nie czekam na kolejne pytania, po prostu kontynuuje marsz.
To prawda, że mam znajomości. Szeryf, człowiek, który praktycznie rządzi Ostoją, jest moim dobrym przyjacielem. Ma autorytet i szacunek wśród wszystkich. Jest dobrym facetem i szefem. Bez problemu, radzi sobie z utrzymaniem porządku w tej, beczce prochu jaką jest to miasteczko. A co najważniejsze... ufa mi. Co sprawia, że kierowanie nim jest dziecinnie proste. Od dawna mówiłem mu, by założył drużynę, specjalnie do złapania Nyx.
W końcu docieramy do muru. Przyszliśmy od strony małego budynku. W tle ściany, zbudowanej z czerwonej cegły, szare, metalowe drzwi są dobrze widoczne. Podchodzę do nich i głośno pukam.
- Murowana cegłą ściana ma obronić to miejsce? - Pani detektyw zadaje pytanie. Oczywiście, że zadaje pytanie. Co innego ma robić?
- Nadal stoi. - Szybko rzucam, wzruszając ramionami.
- Kto tam? - W tej samej chwili zza drzwi rozlega się głos wartownika.
- Magik, z czterema osobami. Powinieneś mieć mnie na liście. - Na liście znajdują się osoby, którym nie można odmówić wejścia. Takie... miejscowe VIPy.
- Yyyy... hmmm. - Zza drzwi słychać stłumiony dźwięk kroków - Yyy... Magik?
- Eh. Tak. Magik. - Kocham pieprzonych amatorów.
- Okej. Wchodźcie. - Drzwi otwierają się. Pewnie przechodzę przez nie.
W środku czeka na mnie małe, ciemne pomieszczenie, oświetlone przez światło żarówek. W pokoju, przy ścianie znajduje się jeden stół i kilka krzeseł. Trzech strażników stoją na baczność, tuż przy wyjściu na ulicę, kurczowo trzymając swoje karabiny. Czwarty podchodzi do mnie. Bez słowa pokazuję mu małą, czarną figurkę wilka. Ten kiwa głową.
- To wasza pierwsza wizyta w Ostoi? - Zwraca się do czterech towarzyszy. Oni cicho potwierdzają. - Okej. Będziemy musieli zapisać was w systemie. - Wskazuje na swoje PDA. - To powinno zająć tylko chwilę. Będę musiał też zapytać się was o kilka rzeczy.
Uroczo. Siadam na stole.
Ta figurka wilka, to taki dowód, że ja to ja. Na wszelki wypadek, każda osoba, która jest tak ważna, by być na liście VIPów, ma przypisany do niej jakąś rzecz. Niestety czasami samo zdjęcie nie wystarczy. Jest kilka rozumnych mutantów zdolnych do zmieniania kształtów. Po za tym, VIPy mają darmowe jedzenie, a pokazanie jednej rzeczy jest szybsze niż czekanie aż ktoś znajdzie twoje zdjęcie.
W tej chwili młody wartownik zadaje drużynie pytania i na końcu robi im zdjęcia.
- Pierwszy raz na warcie? - Pytam się go. Wygląda na młodego, około dwudziestu trzech lat. Ma krótkie, czarne włosy. Średni wzrost. Zielone oczy. Proporcjonalne ciało. Chyba nawet widziałem go kilka razy wcześniej. Teraz wygląda na nerwowego.
CZYTASZ
Wataha [ Zawieszone ]
AcakMagik, młody mężczyzna, znajdujący się w zniszczonym świecie, postanawia stworzyć bohatera. Bohatera, który przyniesie nadzieję do ostatnich ocalałych po apokalipsie.