Rozdział 7

198 14 6
                                    


Leia :

Poczuliśmy mocne uderzenie, a po chwili wszystko ucichło.
- Całe szczęście, że nic nam się nie stało - powiedział Luke.
Chewbacca zaryczał, a my spojrzeliśmy na niego.
- Już nigdy więcej nie będziesz pilotował tego statku! - warknął Han.
- Spokojnie, wszystko jest w porządku - mruknął Luke.
-  W porządku?! O mało nas nie zabiłeś, do cholery!
- Już, już, hamuj emocje,... Pozytywna energia,... Myśl o miłych rzeczach i słodkich zwierzątkach.
Sytuacja w jakiej się znaleźliśmy i daremne próby uspokojenia Hana wyglądały razem komicznie. Szok w jakim się dotychczas znajdowałam po ataku Nevry minął, a ja poczułam w sobie  tchnienie dawnej siebie. Roześmiałam się perliście, co zwróciło na mnie uwagę mężczyzn. Luke od razu mi wtórował, by atmosfera nieco się rozluźniła. Han spojrzał na mnie z zaskoczeniem, a po chwili zauważyłam, że i jego usta także wyginają się w uśmiechu.
- Widzisz bracie? Już po krzyku - zawołał blondyn.
- Luke...!
- Idę do siebie. Muszę odpocząć - wymknął się z kabiny kokpitu ,a przez kilka sekund dało się słyszeć jak uciekał korytarzami.
Chewbacca zaryczał głośno i popatrzył na Hana pytająco.
- Jasne stary, ty też się zdrzemnij - odparł szatyn i odwrócił się do panelu ,na którym błyskało mnóstwo kolorowych guziczków.   
  Ciężkie kroki Chewwiego po chwili ucichły, a my zostaliśmy sami w małym pomieszczeniu. Bez pytania usiadłam na jednym z foteli i wpatrzyłam się w mojego towarzysza.
-Han? - spytałam cicho po chwili.
- Tak? - odwrócił się w mgnieniu oka, spoglądając na mnie czujnie.
-Dziękuję. Dziękuję za wszystko, za opiekę, za pomoc, za... -  ciągnęłam.
- Już zrozumiałem, księżniczko. Nie ma sprawy, nie robiłem niczego z przymusu - oderwał się od swojej pracy przy kablach wystających z metalowego stołu. Gdy usłyszałam jego ostanie zdanie, zrobiło mi się cieplej na sercu.
- Nie mów do mnie "księżniczko"  - powiedziałam lekko zirytowana.
- Nie będę. Księżniczko - na jego  opalonej twarzy znowu pojawił się ten dawny łobuzerski uśmiech.
- Co teraz będzie?
- Teraz? Teraz musimy naprawić Sokoła, co zajmie nam kilkanaście dni, jak nie tygodni i stąd odlecimy - wyjaśnił zwięźle.
-Han?
-Tak?
- Mogłabym ci towarzyszyć dzisiejszego wieczoru?
-Całą noc spędzę tutaj na sprawdzaniu przewodów - odparł znudzony głosem, ocierając sobie czoło od potu.
-Tym lepiej. Nie chcę wracać do pokoju. Nie chcę być sama. Gdy jestem przy kimś, łatwiej mi jest skupić się na czymś innym - wytłumaczyłam.
- Rozumiem. Jeśli przebywanie z brudnym, spoconym oraz cuchnącym od smaru przemytnikiem ci nie przeszkadza, to zapraszam serdecznie - zachichotał, a ja nie mogłam nie mogłam się nie uśmiechnąć.
Przez kilka godzin nie słyszeliśmy nic, prócz szurania gałęzi po dachu statku i szmeru wiatru, który podrywał liście do tańca.
-Leia? - szept Hana przerwał ciszę.
-Tak?
-Nic, nic. Myślałem, że śpisz - wyjaśnił i wrócił do rozplątywania przewodów.
- Wiesz... tamtej nocy, gdy opuściliśmy dom N-nevry - zaczęłam nieśmiało.
-Tak?
- Podziękowałam ci już za opiekę, jaką mnie otoczyłeś, ale chciałam ci jeszcze powiedzieć, że cię lubię. Naprawdę.
Han roześmiał się.
-Chociaż jestem prostacki, przeklinam, nie panuje nad emocjami i mam słowotok, a na dodatek...
-Tak, lubię cię - przerwałam mu, unosząc rękę w taki sposób jak czyniłam podczas obrad Senatu - Takim jakim jesteś - dodałam i skuliłam się nieco w fotelu.
Han oderwał się od pracy i spojrzał na mnie swoimi piwnymi oczami.

Han :

W świetle bijacym od konsoli, na jej policzkach pojawiły się cienie długich rzęs. Wyglądała pięknie. Jak mała sarenka, a te jej ufne ciemne oczy wypatrywały się we mnie nieśmiało.
Nigdy nie usłyszałem od niej takich miłych słów.
-Ja również cię lubię. Bardzo - wyznałem.
-Nawet gdy pyskuję, wywyższam się ponad innych, zadzieram nosa i narzekam? - zachichotała.
- Dodaj jeszcze : kiedy jestem irytującą męczybułą - poleciłem - Ale tak. Nawet wtedy. Przecież lubię cię, taką jaką jesteś - zakończyłem z uśmiechem.

*****
Hello everybody!
Nie wiem, czy są tu jeszcze żywe dusze, ale wróciłam!
Dzisiejszy rozdział jest króciutki, ale od czegoś trzeba zacząć!
Oczywiście, większość osob pewnie zorientowała się, na czym była wzorowana rozmowa Hana i Lei . Wykorzystałam fragment z filmu "Bridget Jones", lekko go przerabiając 😀😉

"Światło galaktyki" - Han i Leia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz