Rozdział 4

104 6 2
                                    


   Nowo przybyły kroczył w naszą stronę z gracją kota.
   Swoje kruczoczarne włosy, miał w nieładzie. Uwagę zwracały ciemne oczy przeszywające nas na wylot, więc czułam się co najmniej dziwnie. Skupiłam swoją uwagę na jego narzuconej na ramionach czarnej skórzanej kurtce i białym podkoszulku. Ten ubiór nie byłby idealny gdyby nie jasne poszarpane dżinsy. W jednym słowie wyglądał zjawiskowo a jednocześnie czułam otaczający go mrok. Co mnie niesamowicie przerażało w jakimś stopniu.
- Myślałem, że dzisiaj nie zagościsz- rzekł z przekąsem Kai.
- Ty lepiej nie odzywaj się do mnie kolego- spojrzał na niego z pogardą- co Ty tu robisz? Zapraszał Cię ktoś?
- Ja nie potrzebuje niczyjego zaproszenia wróbelku- wyprostował się jak struna.
Matt parsknął i mało brakowało bym i ja tak zrobiła.
- Bonnie musimy chyba sobie coś wyjaśnić...- zaczesał ręką czarne włosy by opanować emocje.
- To skomplikowane a tak poza tym, nie będę ci tutaj tego wyjaśniać. Ściany mają uszy, przypominam ci jakbyś zapomniał.
-Nadal tu jestem. Nie zachowujcie się jakby mnie już tu nie było.
- Ty nawet nie odzywaj się tylko WYPIERDALAJ! Mało złego zrobiłeś?
- Damon nie znasz sytuacji...
- Nie mów tak. Sama dokładnie wiesz jaka jest sytuacja! I co, już zapomniałaś co ci zrobił?- rzucił krzesłem, które było mu pod ręką.
   Kawałek drewna walnął o ścianę i rozsypał się na małe kawałki. Ludzie krzyknęli ze strachu a niektórzy nawet zaczęli uciekać nie zważając na to czy zjedli swoje danie. Zrobił się gwar i nie słyszałam własnych myśli.

O co im chodzi? Dlaczego on tak na niego reaguje...

- Lubisz szopki robić?!- Matt wstał energicznie- nie wiesz ile czasu mi zajęło by każdy czuł się tu bezpiecznie!
- Trzeba było go tu nie zapraszać- chodził w kółko i walnął pięścią w ścianę.
- Damon znasz go?- zaniepokoiłam się.
- Ty sobie ze mnie jaja robisz?- wrzasnął.
- Nie unoś się, jestem tutaj! Spokojnie... przecież ona nie wie!
- Elena nie mów mi co mam robić! Ja sobie już podziękuje za to spotkanie- rzucił talerzem na podłogę i kierował się do wyjścia depcząc kawałki porcelany.
- To jak jest mądra niech lepiej skąd ucieka, póki myśli logicznie - powiedział na odchodne.
   Gdy otworzył drzwi zrobił się ogromny wiatr, który poszarpał nam włosy w zaledwie parę sekund robiąc chaos na głowie. Trzasnął drzwiami.
- Wytłumaczy mi ktoś co tu się odjebało?!- wstałam energicznie przeczesując włosy.
- Dziecina się zdenerwowała nie martw się słonko- mrugnął Kai.
- Ty już się nie odzywaj i tak za dużo powiedziałeś- Bonnie złapała torebkę, wyciągnęła banknoty i włożyła pod paragon, który był w sakiewce- chodźmy już.
- Gdzie Ty chcesz iść?
- Jak najdalej stąd, byle nikt nas nie usłyszał.

   Nie rozumiałam całej tej sytuacji. Gdy posprzątaliśmy wszystko po całym zajściu, wyszliśmy i stwierdziliśmy, że najlepiej będzie przejść się do parku wszystko omówić. Byłam bardzo ciekawa jak mi to wytłumaczą. Damon nigdy tak się nie zachowywał w obecności Eleny, musiało się wydarzyć coś naprawdę złego skoro nawet ona nie jest w stanie go powstrzymać.
   Park znajdował się parę ulic dalej od centrum miasta, ale nie przeszkadzało to nam i przeszliśmy się. Po drodze kupiliśmy sobie pepsi jakby zachciało się nam pić, w szczególności mi bo jakoś często czuję pragnienie, ale ciężko mi jest je zaspokoić normalną dawką wody.

   Niebo było czyste bez żadnej chmurki, przez co słońce grzało jeszcze bardziej w plecy, ale nie przeszkadzało nam skoro były to ostatnie chwile przed pracą. W końcu trzeba korzystać, póki nie siedzimy zamknięci w czterech ścianach jak sardynki w puszce czy coś.
   Gdy doszliśmy, wybraliśmy ławkę w największej ciszy by nikt nas nie usłyszał. Z daleka było słychać śpiew ptaków oraz lekki szum liści na drzewach. Bonnie jeszcze raz rozejrzała się by się upewnić czy nikogo tu nie ma. Nagle poczułam jakby przeszedł przeze mnie opór powietrza i zadzwoniło mi w głowie.
- Co to było?!- wstrząsnęłam się i poczułam, jak krew powoli napływa mi do każdego miejsca na moim ciele.
- Car przecież wiele razy to robiłam, jak możesz tego nie pamiętać?- Bonnie znieruchomiała.
- Co niby robiłaś?! Co tu się dzieje...
- Ej ona faktycznie nie pamięta- przerwał Matt- tylko nie rozumiem dlaczego.
   Elena zrobiła krok do tyłu i machnęła ręką.
- Wydaje wam się. Właściwie tylko Kaia nie kojarzy a to przecież wiadome bo ja też go nie znam. Przeżywacie ehh...- wzdychnęła- a tak właściwie to przyszliśmy tu na spacerek czy omówić jakie mamy podjąć działania?
- Ja tylko nie rozumiem, dlaczego Damon tak zareagował. Właściwie skąd znasz tego nowego?
- Wtedy jak myślałaś, że umarliśmy to tak naprawdę zostaliśmy wysłani do innego wymiaru. Ja i Damon musieliśmy żyć dzień w dzień całkiem sami. I właśnie dzięki temu zaprzyjaźniliśmy się ze sobą.Na początku było ciężko.Nie mieliśmy wyboru,  no nawet próbowałam go unikać, ale nie dawałam rady. Nie raz ostro się pokłóciliśmy- włożyła swoje do ramion czarne włosy za ucho- pewnego dnia pojawił się nowy osobnik w naszym osobnym świecie. Był to Kai. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam, ale próbował mnie zabić. Ogólnie wiele przeszłam, ale jak widzisz jestem tutaj i rozmawiam z tobą.
- Ty sobie ze mnie jaja robisz, taki inny wymiar? Nie istnieje nic takiego. Zresztą jakoś nie pamiętam, żebyś umierała.
- Jak to nie pamiętasz?
- Jak coś piliście to szkoda, że się nie podzieliliście bo macie niezłą fazę...
- Miałam rację- Bonnie wystąpiła naprzód- nic nie pamięta.
- Tylko musimy dowiedzieć się dlaczego.

***********************************
Jeśli wam się spodobało liczę na głos lub konstruktywną opinię. Mam nadzieję, że podoba się wam taki obrót wydarzeń :}

♥//Klaroline//♥ Trust MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz