Czemu nie można mieć spokoju i dzięki o Hekate

1.4K 57 31
                                    

Perspektywa: Percy'ego

Można sobie wyobrazić że po wojnie z Gają i pokonaniu Kronosa powinno się mieć troche spokoju.
Ale, nie.
Oczywiście fata śmieją się z takich pobożnych życzeń.

Takie były moje myśli kiedy dostałem iryfon z proźbą natychmiastowego powroru do Obozu.
No ale, oczywiście musiałem to zrobić.
Pewnie wzywają mnie z powodu jakiegoś boga, a ja wolałbym nie zostać spalony na popiół z powodu nieposłuszeństwa.

Więc chcąc nie chcąc wyjaśniłem mamie o co chodzi i zagwizdałem na Mrocznego, mojego pegaza.
Po chwili zobaczyłem czarny punkt na niebie, sekundę później pegaz wylądował na ziemi.
-Cześć Mroczny- powiedziałem do niego. Jestem herosem synem Posejdona więc umiem gadać z końmi.
-Siemka szefie. Masz donaty?-spytał Mroczny.
-Nie, nie mam przy sobie donatów-odparłem.
Pegaz wyglądał na zasmuconego tym faktem, ale zaraz spytał mnie:
-Szkoda. No to dokąd lecimy szefie?-
-Do Obozu Herosów i nie nazywaj mnie "szefem"-odpowiedziałem.

Niedługo potem wylądowaliśmy przed Wielkim Domem. Powiedziałem Mrocznemu żeby poszedł do stajni i wszedłem do środka.

-Percy!-usłyszałem głos mojej dziewczyny.
Po chwili Annabeth podszedła do mnie.
-Wiesz o co chodzi?- spytałem blondynkę.
-Częściowo. Chejron nam wszystko wyjaśni jak reszta dotrze- przyznała.
-Reszta czyli kto?- spytałem.
-Jason, Piper, Frank, Hazel i Nico- odparła.

Jak na zawołanie z nieba swrunoł wielki orzeł. Po wylądowaniu ptak zmienił się w Franka. Po tem przybiegł Arion z Hazel na grzbiecie. Pojawił się też ventus Jasona z nim i Piper.
-No to brakuje już tylko Nico-stwierdziłem jak się tylko przywitaliśmy ze sobą i weszliśliśmy do środka.
-Tu jestem- usłyszałem za moimi plecami i aż podskoczyłem ze strachu.
-Nico nie strasz ludzi!- zawołałem.
Po czym wszyscy wybuchneli smiechem. Prócz Nico, który jednak się lekko uśmiechnoł.

Po chwili usłyszeliśmy na dworze duży łoskot. Gdy wyjrzeliśmy. Zobaczyliśmy....
Festusa z Leo i Kalipso na grzbiecie.

Festusa z Leo i Kalipso na grzbiecie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jak huragan wpadliśmy na zewnątrz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Jak huragan wpadliśmy na zewnątrz.
-Cześć przyjaciele- powiedział Leo schodząc ze smoka.
Piper podbiegła do niego i dała mu z liścia.
-Jak śmiałeś udawać trupa i nie wracać do obozu tak długo!- po każdym jej słowie następował cios.
-Ciebie też miło widzieć- stęknol obolały Leo.
-To twoi przyjaciele nie wiedzieli że żyjesz?- spytała oskarzycielsko Kalipso.
-To Kalipso, moja dziewczyna- powiedział pomagając jej zejść.
-Od kiedy jesteśmy oficjalnie razem- spytała Kalipso.
-Masz szczęście, że się zgadzam- dodała i pocałowała go w policzek.

Poprzedstawialiśmy się Kalipso i weszliśmy do sali (ze stołem do pink-ponga) obrad.
Przedstawiliśmy Chejronowi Kalipso i on stwierdził, że dziewczyna i Leo mogą dołączyć do misji.

-Prócz naszego świata istnieje jeszcze jeden. Świat czarodziejów. Tam też bogowie mają swoje dzieci. Pojedziecie tam i będziecie chronić te dzieci. Jeżeli będą chcieli przyjechać tutaj to Nico przeniesie je cieniem, a te które zostaną tam będziecie musieli nauczyć walczyć i posługiwać ich mocami.
Tam jest szkoła magii i czarodziejstwa którą prowadzi mój przyjaciel Albus Dumbeldor.
Będziecie do niej uczęszczać by wmieszać się między młodych czarodziejów. Hekate udzieli wam swojego błogosławieństwa, żebyście mogli czarować- wyjaśnił Chejron.
-a, gdzie to jest spytała?-trochę bledsza Annabeth.
-W Anglii- odparł Chejron.

Jak herosi poszli do HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz