Zwykły - niezwykły dzień (Prolog)

225 16 2
                                    

Dzień absolutnie niezwykły, zaczął się jak najnormalniejszy dzień świata. W końcu w ilu opowieściach, filmach, książkach, serialach i innych tego typu wszystko rozpoczyna się od pierwszego dnia w nowej szkole. Cóż. W niemal co drugiej. Życie uczniów niewiele się zmienia, jeśli nie liczyć kolejnej twarzy w tłumie podobnych do siebie osób, którą trzeba nauczyć się rozróżniać. Nowa osoba, wiadomo, ma ciężej. Nowe miejsce, nikogo znajomego, prawdopodobnie nowy dom i sąsiedzi, którzy nie zawsze są przychylni co do dopiero co przybyłych lokatorów. Hansol Vernon Choi nie czuł się wyjątkowy. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego historia zaczyna się jak tysiące innych i nie miał co do tego żadnych zastrzeżeń, czy wątpliwości. Przemierzając ulice Seulu układał w głowie tysiące scenariuszy, jak mógł się potoczyć ten dzień, chociaż doskonale wiedział, że najprawdopodobniej żaden z nich nie wypali. Czy czuł się przez to spokojniejszy? Ani trochę.

Większość życia spędził w Ameryce, do Korei przeprowadzając się niecałe dwa tygodnie temu. Nie sprzeciwiał się, bo wiedział, że to bezsensowne. Jego ojciec dostał pracę, lepszą niż kiedykolwiek wcześniej. Głupotą więc byłoby odrzucać propozycję, zwłaszcza kiedy była to szansa nie tylko dla państwa Choi, ale i dla Hansola. Języka nauczył się w domu, jeszcze za oceanem, jako że rodzice chłopaka uważali, że powinien znać ojczysty język. A on? Lubił koreański i kulturę kraju ojców. Poznawał więc jego historię chętnie, żywiąc przekonanie, że któregoś dnia i jego stopa postanie w Azji. Nie spodziewał się, że stanie się to tak szybko, ale nie narzekał.

Był początek kwietnia. Niekorzystny czas do zaczynania pierwszej klasy liceum, ale ostatecznie pocieszał się myślą, że to i tak lepsza opcja niż zaczynać drugą klasą, kiedy wszyscy są już ze sobą zżyci i nie potrzebują nowych przyjaciół. Przekroczył bramę, poprawiając szelki plecaka. Mijający go uczniowie albo nie zwracali uwagi na kolejną osobę w tym samym mundurku, albo obrzucali go taksującym spojrzeniem i w zależności od wyniku obserwacji, odwracali wzrok lub posyłali mu coś na kształt uśmiechu. Osobiście Hansol wolał tę drugą opcję, chociaż nie obraziłby się, gdyby ktoś po prostu do niego zagadał. Idąc samotnie przez tłum, czuł się troszeczkę przytłoczony. Najchętniej posłuchałby swojego ulubionego Drake'a, albo J.Cole'a, ale stwierdził, że zabieranie słuchawek pierwszego dnia szkoły mogło być lekką przesadą.

Odpowiednią klasę odnalazł z niemałym trudem, próbując nie zgubić się w plątaninie korytarzy i ciał. Czuł się dziwnie, przyciągając wzrok w zasadzie wszystkich. W Ameryce już się przyzwyczaili do jego mieszanej aparycji, tutaj jednak znów zwracał na siebie uwagę. Przyspieszył kroku, nie chcąc widzieć, ani słyszeć szeptów na swój temat. W tamtym momencie żałował, że jednak nie zabrał z domu słuchawek.

Dotarł do klasy idealnie z dzwonkiem. Nie był pewien, czy powinien już wejść do środka, czy może jednak zaczekać na wychowawcę, ale sama nauczycielka przyszła mu z pomocą, pojawiając się w korytarzu. Widząc niepewność chłopaka, uśmiechnęła się ciepło i gestem zaprosiła go do środka.

- Nie stresuj się, jestem pewna, że nikt cię nie zje – zapewniła go, niekoniecznie przekonując go, że będzie dobrze, ale przynajmniej ręce przestały mu się trząść. Wiedział, że to dopiero początek, ale poczuł się lepiej ze świadomością, że nauczyciele nie patrzą na niego jak na kosmitę.

Kobieta jako pierwsza weszła do klasy, gdzie jeszcze przez chwilę panował prawdziwy rozgardiasz. Zaraz jednak rozległ się głos przewodniczącego, tradycyjne powitanie i dopiero kiedy wszyscy usiedli, zauważyli, że nauczycielka nie stoi przed tablicą sama. Vernon poczuł się trochę osaczony, kiedy wszyscy gapili się na niego bez skrępowania, mając go idealnie na widelcu. Przełknął ślinę, gotów tak po prostu zająć wolną ławkę pod oknem, ale powstrzymała go dłoń kobiety.

All we need is each other!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz