Drobne kamyczki pryskały spod stóp Jeonghana, kiedy ten energicznie, choć coraz wolniej przemierzał ścieżkę prowadzącą przy rzece Han. Nie chciał wracać do domu. Z jakiegoś powodu, czuł jakby wszystko w małym mieszkanku miało mu przypominać o rozmowie z chłopakami. Na dworze było chłodno, ale dało się wytrzymać bez grubej kurtki, szalika i rękawiczek. Ktoś przebiegł obok niego, ciągnięty przez wielkiego psa na smyczy. Chmury odbijały się w tafli wody, nadając toni głębokiego, szarego odcienia. Yoon podzielał humor rzeki. Czuł się jakby szarość przygnębienia zawładnęła jego umysłem i ciałem, zatruwając myśli smutkiem. Było mu przykro. Domyślał się, że prędzej czy później bokiem wyjdzie mu ukrywanie prawdy przed znajomymi, ale udawało mu się to tak długo, że miał nadzieję, że będzie tak w nieskończoność.
Yoon zaczął śpiewać już w przedszkolu, kiedy to stwierdził, że pani przedszkolanka wygląda jakby nie lubiła śpiewać sama, więc do niej dołączył. Potem zawsze jakimś cudem nauczycielki zauważały, że ten z pozoru niczym niewyróżniający się chłopak poza rysami twarzy zachwyca jeszcze głosem. Dostawał propozycje wystąpień w szkolnych uroczystościach, przedstawieniach i próbach teatralnych gdzie potrzeba było męskiego głosu. Jeonghan był zachwycony tym wszystkim. Już wtedy kochał śpiewać i wiedział, że w przyszłości chciałby robić coś w tym kierunku. Ale nadszedł dzień, który zmienił wszystko w koszmar.
Było to w pierwszej klasie gimnazjum. W miejscu, w którym się znalazł, nie znał nikogo, więc czuł się odrobinę samotny. Miał więc nadzieję poznać kogoś, kto by się z nim zaprzyjaźnił. Nie przewidział jednak, że w chwili, w której tylko otworzy usta na ceremonii powitalnej, na której miał zaśpiewać, usłyszy śmiech i drwiące głosy kolegów z klasy. „Wyglądasz jak dziewczyna i śpiewasz jak dziewczyna" – to była jedna z najbardziej delikatnych drwin. A było ich znacznie więcej. Jeonghan w tamtym czasie robił wszystko, byle tylko wyglądać bardziej męsko. Był nawet bliski tego, by obciąć się na łyso, jeśli to miałoby mu pomóc. Ale nic nie było w stanie wyrzucić z głowy kolegów wizerunku delikatnego Yoona o łagodnym uśmiechu i anielskim głosie. W tamtym momencie, chłopak nienawidził śpiewać, chociaż tęsknił za tym całym sobą.
A potem przyszło liceum, a tam Jeonghan poznał Jisoo. Chłopak o wyglądzie niewinnego ministranta i urzekającej osobowości dżentelmena szybko zjednał sobie serca większości klasy. Ale z jakiegoś powodu wyglądał jakby to nie było to, czego szukał. Yoon trochę go podziwiał. Nie miał jednak odwagi zagadać, aż pewnego dnia los chciał, że chłopcy zajęli sąsiadujące ze sobą ławki, a Hong zapomniał swojego podręcznika. Tak zaczęli ze sobą rozmawiać.
Szybko okazało się, że anielski Joshua i nieśmiały Jeonghan wcale nie są tak niewinni na jakich wyglądali. Ośmieleni przyjaźnią w końcu zaczęli odkrywać swoje prawdziwe oblicza, ale zamiast krytyki spotkali się z akceptacją, której tak potrzebowali. Tak narodziło się diabelskie Duo, znane w całej szkole. Wkrótce do ich grona dołączył jeszcze Seungcheol ze swoją zwariowaną, pełną przeciwności osobowością i Chanyeol żyjący we własnym wszechświecie. To Choi wpadł na pomysł założenia zespołu.
Któregoś wieczoru jak zwykle opychali się pizzą w przerobionej na pokój piwnicy Chana, kiedy padła propozycja. Park posiadał w swoim domu mnóstwo instrumentów, jako że jego ojciec pracował w branży muzycznej, a jego matka była nauczycielką muzyki. Sam potrafił grać na bębnach, basie i pianinie, więc szybko dał się namówić na szalony pomysł. Jisoo ze swoją gitarą nie opierał się długo, chcąc spróbować czegoś nowego. A Yoon, nie chcąc być gorszym, dołączył, by nie zostać w tyle.
Dogadanie się zajęło im trochę czasu, ale kiedy w końcu zagrali pierwszy cover, okazało się, że są dobrzy. Jeonghan na nowo pokochał śpiew i choć nigdy nie odważył się na wyjście poza piwnicę, dzięki niej odzyskał trochę pewności siebie. Zapuścił włosy. Przestał się chować na przerwach w szkole. Był po prostu sobą. I był za to wszystko naprawdę wdzięczny. Głównie Jisoo, który stał się jego główną podporą, ale reszta też miała w tym wszystkim swój wkład.
Ale jak zawsze wszystko musiało się zepsuć. Jeonghan zadrżał, czując na nosie kroplę deszczu. Niebo zdążyło ściemnieć zanim chłód wyrwał go z zamyślenia. Zdał sobie sprawę, że jeśli zaraz się gdzieś nie schowa, w jednej chwili przemoknie do suchej nitki. Odnalazł wzrokiem najbliższą pustą altankę, ale nie musiał szukać jej długo. Zła pogoda zagoniła wszystkich do domów, pozostawiając rzekę samotną. Yoon usiadł pod daszkiem i otulił się szczelniej kurtką. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę jak bardzo zmarzł. Nie lubił zimna. I deszczu. Chciałby znaleźć się w swoim małym ale przytulnym mieszkanku, gdzie mógłby zaparzyć sobie zielonej herbaty, zakopać się pod kocami i spać aż wszyscy zdążyliby o nim zapomnieć.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę.
Znajomy głos sprawił, że poderwał głowę znad swoich dłoni, w których szukał odpowiedzi na niezadane pytania. Nad nim stał Joshua, uśmiechając się lekko i trzymając w jednej ręce czarny parasol. Zdążyło się rozpadać, a zacinający wiatr wrzucał krople deszczu pod daszek altanki, mocząc ich. Żaden jednak nie zdawał się zwracać na to uwagi.
- Po co przyszedłeś? Bardziej mnie dobić? – zapytał Yoon, ale to co miało wyjść agresywnie, zabrzmiało gorzko i błagalnie, jakby chłopak prosił żeby Hong po prostu sobie poszedł.
- Wyglądasz jak siedem nieszczęść – zmienił temat Jisoo, lustrując skuloną z zimna sylwetkę przyjaciela wzrokiem. – Chodźmy do mnie. Pogadamy – zaproponował, uśmiechając się zachęcająco.
- Nie chcę. Idź sam – odpowiedział jedynie, odwracając wzrok od twarzy Honga.
- Mam herbatę malinową. Mama przysłała mi też wczoraj pudełko ciasteczek – rzucił konspiracyjnie, wiedząc że długowłosy nie ośmieli oprzeć się magii ciasteczek pani Hong.
Yoon zagryzł wargi. Jisoo doskonale wiedział co zrobić, by go przekupić. Nie gorzej niż S. Coups, ale kiedy brunet robił to, by przeżyć spotkanie z porannym Jeonghanem, Joshua po prostu lubił go wystawiać na próby i torturować obietnicą pyszności.
- A masz... – przełknął ślinę, nie chcąc pokazać, że już dał się skusić – biały cukier? – zapytał, jakby od obecności słodzika zależało, czy ostatecznie pójdzie czy nie.
Ale i taką ewentualność Joshua przewidział. Kiedy Yoon miał wyjątkowo zły humor, lubił go sobie poprawiać słodkimi rzeczami jak owocowe herbaty doprawione niezdrowym cukrem, czy wszelkiej maści słodyczami. Dla niego Jisoo trzymał w domu zapas w postaci ciastek i specjalnej cukierniczki.
- Wiesz, że tak – parsknął rozbawiony Hong, wiedząc że dopiął swego.
Jeonghan bez słowa podniósł się z ławeczki i wpakował pod czarny parasol, łapiąc przyjaciela pod ramię. Może i był przekupny, ale mimo wszystko potrzebował wtedy obecności cukrowego pogotowia. No i chyba w końcu chciał się wygadać. Zrzucić z barków ciążący nad nim problem i zastanowić się nad jego rozwiązaniem. A nikt nie był do tego lepszy niż Joshua.
Wybaczcie nieobecność ;_; Studia mnie przytłoczyły nawałem prac i nauki. Nie wiem, jak często będą pojawiać się nowe rozdziały. Nie jestem w stanie określić, czy w danym tygodniu będę w stanie coś napisać. Dlatego mam nadzieję, że będziecie czekać i nadal gwiazdkować moje opowiadanie.
Miłego wieczoru,
Ludithe~~
CZYTASZ
All we need is each other!
FanfictionVernon przyjeżdża z Ameryki, Seungkwan jest divą, Hoshi udaje, że odrabia prace domowe, a Woozi kopie wszystkich z perwersyjną wręcz przyjemnością, czyli wszystko i nic ze szkolnego życia pewnej grupy Seulskich nastolatków. Seventeen i śladowe ilośc...