Jeon Wonwoo patrzył na śmiejąca się twarz Soonyunga, zastanawiając się, co on w zasadzie robił w maleńkim pokoiku szkolnego radiowęzła. Pomieszczenie było zagracone. Z konsolą pod jedną ścianą, masą statywów na mikrofony, piecyków, kabli i wzmacniaczy używanych przy ważnych uroczystościach. Sam siedział na jednym z dwóch obrotowych krzeseł zwędzonych z klasy informatycznej, które Hoshi z Seungkwanem ukradli któregoś razu. Przy drzwiach stał DK, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu do swojego telefonu.
- Nie rozumiem, po co zapraszasz mnie tu za każdym razem kiedy prowadzisz te swoje śmieszne audycje – powiedział do Hoshi'ego, poprawiając okulary zsuwające mu się z nosa. Okrągłe bryle dodawały uroku przystojnej twarzy chłopaka, ale jednocześnie podkreślały jego wizerunek kujona.
- Hmm? – Szarowłosy podniósł wzrok znad trzymanego na kolanach otwartego laptopa. Poza prowadzoną z Seungkwanem Andromedą – jak nazwali swoje show – sam zazwyczaj siedział w radiowęźle zapewniając na przerwach odpowiednią dawkę dobrej muzyki. Często w takich chwilach prosił Wonwoo by podzielił się swoją wiedzą, albo opowiedział coś ciekawego o rzeczach, na które normalnie raczej nie zwracało się uwagi.
- Nie widzę sensu w mojej bytności w tym miejscu – powiedział spokojnie, tym razem upewniając się, że Kwon poświęca mu pełnię uwagi.
- No nie żartuj! – oburzył się Hoshi, słysząc taką bzdurę z ust najmądrzejszego człowieka jakiego znał. – Twoje codzienne ciekawostki są nieodłączną częścią mojego programu! – oświadczył jakby to była najoczywistsza oczywistość.
- Nie chcę cię martwić, ani smucić, ale nikogo nie obchodzi, że rzepka jest największą trzeszczką organizmu, ciąża słonia trwa dwadzieścia miesięcy, a odległość ziemi od słońca wynosi sto czterdzieści dziewięć milionów sześćset tysięcy kilometrów – rzucił z sarkazmem ukrytym za poważnym wyrazem twarzy.
- Wow, serio słonie noszą małego słonika w brzuchu przez tyle czasu? – zdziwił się chłopak, udając że nie rozpoznał w zachowaniu chłopaka ironii.
- Tak, od osiemnastu do dwudziestu dwóch miesięcy, czyli ponad rok... – dał sie podejść Wonwoo, ale zaraz zmarszczył brwi. – Nie o to mi teraz chodzi – zauważył, wwiercając w Soonyunga spojrzenie ciemnych oczu.
- Wiem, ale naprawdę nie rozumiem, czemu się tym przejmujesz – parsknął rozbawiony Hoshi, kończąc ustalać playlistę na najbliższą przerwę obiadową.
- Nie przejmuje się tym – westchnął zrezygnowany Jeon, pocierając palcami skroń. – Po prostu tracę tu czas – zauważył, krzywiąc się na sam dźwięk tych słów. Nie lubił nic nie robić. Nawet granie w gry było bardziej pożyteczne niż spędzanie czasu na gapieniu się w jeden punkt. Przynajmniej zajmowało umysł i zmuszało do uruchomienia szarych komórek.
- Daj spokój, Wonwoo, nic nie robisz poza siedzeniem w bibliotece – odparował Kwon, unosząc brwi.
- Już nawet wśród pierwszaków krąży legenda o strażniku książek – wtrącił się w ich rozmowę DK, chowając na chwilę telefon do kieszeni.
- To nie prawda. Po prostu nie mam okazji, by gdzieś wyjść – wytłumaczył się szybko obojętnym tonem głosu. Nie chciał wyjść na nietowarzyskiego, bo to nie była prawda, że nie lubił ludzi. Po prostu w gimnazjum spędzał bardzo dużo czasu na nauce, więc gdy ktoś zapraszał go na jakieś wyjście, odmawiał. A potem przylgnęła do niego łatka kujona siedzącego w domu i nikt już nawet nie próbował go z niego wyciągać. Nie żeby czuł do tego wewnętrzną potrzebę, czasem jednak miał ochotę tak po prostu się zrelaksować. Ale nie miał z kim. Woozi nie chodził na imprezy, a reszta zauważała go tylko wtedy, gdy potrzebowała spisać od niego zadanie domowe.
CZYTASZ
All we need is each other!
FanfictionVernon przyjeżdża z Ameryki, Seungkwan jest divą, Hoshi udaje, że odrabia prace domowe, a Woozi kopie wszystkich z perwersyjną wręcz przyjemnością, czyli wszystko i nic ze szkolnego życia pewnej grupy Seulskich nastolatków. Seventeen i śladowe ilośc...