Nie daj się prosić

103 10 8
                                    


Wracając do domu, Vernon nie spodziewał się zastać w nim apokalipsy.

- Mamo! – zawołał, po przekroczeniu progu.

Cały przedpokój zawalony był jakimiś kartonami, pudłami, zwiniętymi rulonami papieru i całą masą innych rzeczy, których rano tu jeszcze nie było. Zdjął buty i zaczął wśród tego szukać swoich kapci, ale po pięciu minutach dał sobie spokój i na boso wszedł do mieszkania.

- Mamo, co tu się stało? – zapytał, znalazłszy rodzicielkę w kuchni, gdzie nakrywała do stołu.

- Chodzi ci o te rzeczy? – zapytała wesoło, odgarniając włosy z twarzy. – Ktoś się pomylił i podał kurierowi nasz adres. Wydaje mi się, że to rzeczy sąsiadów, ale kiedy pukałam nikt mi nie otworzył – wyjaśniła, podając synowi talerze i miski do rozłożenia.

Vernon był naprawdę zszokowany takim obrotem spraw. Ciekaw był, kim byli ci ludzie, skoro nie potrafili nawet dobrze podać własnego adresu, ale wcale nie musiał długo czekać na odpowiedź. Kiedy kolacja już dawno zniknęła z talerzy, a chłopak w swoim pokoju odrabiał zadania domowe, usłyszał dzwonek do drzwi. Zerknął na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia.

Ciekawy, kto to może być o tej porze, wychylił się z pokoju, nie wstając z obrotowego krzesła, ale tego co zobaczył, w życiu by się nie spodziewał. Na ich progu stała dziewczyna. Wysoka, o szczupłym ciele i delikatnej twarzy. Miała brązowe włosy zebrane w kucyk i uśmiech anioła. Ale kiedy tylko się odezwała, cały czar prysnął jak bańka mydlana.

- Dobry wieczór. Przepraszam, że przeszkadzam, nazywam się Yoon Jeonghan i mieszkam obok, ale kurier chyba przyniósł do państwa moje rzeczy – wyjaśnił przybysz zdecydowanie męskim głosem.

- Tak, dostaliśmy dzisiaj kilka pudeł nieznanego pochodzenia – uśmiechnęła się kobieta, zapraszając chłopaka gestem do środka.

- Bardzo przepraszam, kolega podawał adres na stronie i pokręcił numery mieszkań – dodał jeszcze, zabierając się do układania pudeł w wygodniejszy do przeniesienia stos.

Vernon stwierdził, że nie będzie siedział i patrzył. Wychynął ze swojej kryjówki i bez pytania zaczął pomagać sąsiadowi, za co otrzymał zdumione, choć dziękczynne spojrzenie. Mieszkanie obok było znacznie mniejsze niż się tego Hansol spodziewał. W zasadzie kawalerka z jednym pokojem, łazienką i antresolą.

- Mieszkasz sam? – zapytał Vernon, kiedy odstawiał ostatnie pudło na podłogę w wąskim przedsionku.

- Tak, rodzice pomogli mi wynająć pokój dopóki nie skończę studiów –odpowiedział Jeonghan, przynosząc zmęczonemu licealiście butelkę zielonej herbaty w ramach podziękowania.

- Co studiujesz, hyung? – zainteresował się chłopak, pociągając łyk z butelki.

- Architekturę krajobrazu – wzruszył ramionami starszy, rozpakowując jedno pudło. Z jego czeluści wyjął aparat fotograficzny, troskliwie obłożony papierem i folią bąbelkową. – Hobbystycznie dorabiam sobie jako fotograf – dodał, widząc spojrzenie Vernona.

- Przepraszam, nie chciałem być wścibski – zmieszał się Hansol, natychmiast odwracając wzrok.

Jeonghan uśmiechnął się w odpowiedzi. Zdążył polubić swojego młodego sąsiada, nie chciał więc by ten przejmował się w jego towarzystwie takimi głupotami. Rozejrzał się jakby zrezygnowany po górze kartonów, po czym ostentacyjnie wzdychając zabrał się za rozpakowywanie kolejnych. Vernon natychmiast poczuł, że nie może zostawić go z tym samego.

All we need is each other!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz