Set #2

461 38 18
                                    

Skończyłem codzienny trening, i kieruję się do swojego mieszkania.

Biorę szybki prysznic, przebieram się, a w torbę pakuję laptopa. Zakluczam swoje lokum, schodzę po schodach i kieruję się do centrum Bełchatowa. Mój krok automatycznie zmierza do dobrze mi już znanej restauracji- Plac' 16 Od Chleba Do Wina. Polubiłem ją. Nie, nie tylko ze względu na fakt, że prowadzi ją Piechocki. Jej wystrój ma coś w sobie, a smaki- cóż tu dużo mówić- wpadły mi do gustu. Siadam przy swoim ulubionym stoliku wyciągając laptopa. Podchodzi do mnie miła, znana mi już kelnerka.

-Dla Pana to co zawsze?- pyta, a ja odpowiadam kiwając twierdząco głową. Uśmiecha się, i odchodzi z zamówieniem.

Odpalam laptopa myśląc o wczorajszych słowach Tosi. Tak bardzo chciała mieć psa. "Z łatką i oklapniętym uszkiem". Włączam internet automatycznie kierując się na jedną z stron, która wpadła mi do głowy po wyjeździe z domu dziecka. "Ciekawe czy spodobał by się jej Beagle?" Zastanawiam się w głowie, wchodząc na stronę jednej z pobliskich hodowli psów.


Przeglądam klika propozycji na przygarnięcie jednego z szczeniaków tej rasy, a w między czasie kelnerka przynosi mi podstawowy zestaw, który zamawiam za każdym razem- herbatę z borówek i malin, oraz dietetyczne brownie. W oczy rzuca mi się szczególnie jeden pies. Na jego uszku widnieje różnobarwna łatka, a jego oczy są.. niezwykłe. Przypominają mi oczka dziewczynki. Pies ten ma heterochromię, a jego oczy są identycznym odzwierciedleniem Tosi. Przeglądam stronę przez dłuższy moment jednak ciągle wracam do zdjęcia tego jedynego szczeniaka.


Czy jestem pewny, że chcę mieć psa?

Przyglądam się jego zdjęciu, siedząc i dojadając zasłużony po treningowy smakołyk, jednak wiem jedno. Patrząc w jego oczy nie potrafię odmówić przygarnięcia go.

Wybieram numer hodowli, a na usta wchodzi mi uśmiech. Odbiera bardzo uprzejma kobieta, która zarażając mnie pozytywną energią przez telefon udzieliła mi kilka cennych dla mnie informacji. Rozłączam się, i biorę głęboki oddech. Czy nie do odważnych (i zdecydowanych) świat należy?

_***_

_________________________

List 38

Kochana A.

Wczorajszy dzień był bardzo wyjątkowy. Gdy siedziałam pod moim ulubionym drzewem i rysowałam na piasku, przyjechał pewien pan. Na początku trochę się go przestraszyłam, bo nie często ktoś tutaj przyjeżdża. Był baardzo wysoki, i ładnie się uśmiechał (to dziwne u dorosłych. Zwykle wydają się niżsi niż są, gdy garbią się patrząc ze skulonym wzrokiem w dół. A uśmiech u dorosłych? Nie widuję go często, oni wydają się strasznie smutni). Odpowiedziałam na jego uśmiech. Podszedł do mnie, i zaczął pytać mnie o to co rysuję. Zdziwiłam się. Dorośli też nigdy nie interesują się dziećmi. Szczególnie takimi jak ja. Bez rodziców, sierotami. Z uśmiechem odpowiedziałam, na jego pytanie, ale przypomniała mi się jedna rzecz. Nie mogłam rozmawiać z dorosłymi, których nie znam. Powiedziałam to temu panu. Przedstawił się- ma na imię Kuba i przybiliśmy sobie piątkę. Wiem, że pani była by na mnie zła, jednak zaczęłam z nim rozmawiać. Kuba jest super. Mimo tego, że jest taki strasznie wysoki, czułam się, jakbym rozmawiała z kimś, kto też jest dzieckiem. (Dorośli tak potrafią..?) Zaczęliśmy rozmawiać o moich rysunkach. Okazało się, że Kuba też potrafi rysować! Lubi też grać w siatkówkę, i narysował mi śliczną piłkę. Postanowiliśmy zagrać w siatkówkę. Właściwie Kuba postanowił mnie nauczyć w nią grać. Fajnie się bawiłam, jednak Kuba musiał już jechać. Szkoda. Ciekawe, czy znajdzie czas, by mnie odwiedzić (bo.. przecież dorośli.. mają tak mało czasu).

Cieszę się, że wczoraj miałam tak fajny dzień. Wieczorem jednak czułam się jak zawsze. Wszyscy wokół spali. A ja? Leżałam i kłóciłam się z tą dziewczynką. Zawsze mówi to samo. Nie lubię z nią rozmawiać, bo gdy się z nią nie zgadzam biega po całym pokoju. Piszczy wtedy niemiłosiernie, a tylko ja to słyszę. Obudziłam raz Martynkę, by pomogła mi ją uciszyć, jednak ona nie słyszała nic. Karolinka (tak ją nazwałam, bo dalej nie chce mi zdradzić swojego imienia) spojrzała się na mnie i przestała piszczeć. Zaśmiała się, i zniknęła. Powiedziała, że wróci dzisiaj. A co jeśli nie chcę, żeby wracała? Leżałam tak jeszcze przez jakiś czas i zasnęłam.

Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie równie miły. I.. trzymam cicho kciuki, że Kuba mnie jeszcze odwiedzi. Fajnie było by porysować z nim jakieś zwierzątka, i mój wymarzony dom.

Przesyłam słońce.

Tosia

_________________________

_***_

Witajcie słońca moje!

Rozdział krótki (przepraszam, ale reklamacji nie przyjmuję c:), jednak mam nadzieję, że trochę wam się podoba haha!

(Przepraszam za list, ale pamiętajcie, że pisze go dziecko, on musi tak wyglądać 🤷🏼‍♀️)

Buziaki,

Tunia.

Searching for you •K. Kochanowski•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz