Przed Wami 10303 słów. Miłego czytania.
Trzy lata. Tyle czasu minęło od jej ostatniej wizyty w rodzinnym mieście. Marinette siedziała w samolocie i rozmyślała, co się dzieje w Paryżu. Zastanawiała się, czy zmieniło się coś w tym miejscu, które tak bardzo kochała, czy wszyscy znajomi zostali, jak im mija życie, co studiują, gdzie pracują. Jakby tego było mało, jej myśli pognały w stronę najbliższych przyjaciół. Od dwóch lat praktycznie się ze sobą nie komunikowali. Ciemnowłosa tęskniła za nimi wszystkimi, szczególnie za pewnym zielonookim blondynem, któremu nigdy nie wyznała, co czuje, bo zawsze zżerał ją stres i jedyne, co potrafiła wypowiedzieć w jego towarzystwie, to zlepek nieskładnych zdań, których znaczenia nie rozumiał nawet jej szaleńczo zakochany mózg. Teraz jednak była już dorosłą i jak na swój wiek dojrzałą kobietą, a jej determinacja w dążeniu do celu nie pozwoli jej stchórzyć. Nawet jeśli on do niej nic nie czuje, przynajmniej uwolni się od wielkiego ciężaru, który gryzie ją od środka za każdym razem, gdy o nim pomyśli, bądź gdzieś zobaczy jego zdjęcie z sesji zdjęciowej, reklamującą coraz to nowsze kolekcje marki Gabriel. Zapatrzyła się w niewielkie, samolotowe okienko, podziwiając delikatne chmury i przenikliwą ciemność panującą wokoło, spowodowaną dość późną godziną, odpływając w świat, gdzie ona nigdy nie wyjechała z Paryża i wraz z blondynem stanowiliby prawdziwie dobraną i zgraną parę.
🍁🍁🍁
Z Adrienem wiąże się naprawdę dużo miłych wspomnień. Jego obecność działała na nią dziwnie kojąco. Przy nim zapominała o wszystkich zmartwieniach i innych przykrych rzeczach. Od drugiego dnia w nowej szkole czuła, że jest jej bratnią duszą. Od kiedy tylko się przed nią otworzył, zobaczyła w nim kogoś dobrego, kogoś o złotym sercu. Tamtego dnia nie mogła uwierzyć w to, jak bardzo się pomyliła w stosunku do jego osoby. Był zupełną odwrotnością Chloé, do której go porównywała. Tamtego dnia, gdy podarował jej parasolkę, chroniąc ją tym samym od przemoknięcia, poczuła, jak między nimi powstaje jakaś dziwna więź, która miała nadzieję, że przeistoczy się w coś więcej.
Któregoś dnia niedługo po rozpoczęciu kolejnego już roku szkolnego razem z Adrienem, Alyą i Ninem postanowili zerwać się z lekcji i udać do kina. Blondyn miał co do tego wątpliwości, bał się, że jeśli ojciec się o tym dowie, uziemi go do pięćdziesiątki. Z drugiej strony wiedział, że jeśli nie sprzeciwi się Gabrielowi, nigdy nie zazna upragnionej przez siebie wolności, dlatego pozostała trójka jego kompanów nie musiała długo czekać na jego decyzje dotyczącą wagarów. Blondyn czuł, jak krew buzuje w związku z podjętym buntem.
Droga do kina upłynęła im w wyśmienitych, wręcz szampańskich nastrojach. Żartowali, śmiali się i przekomarzali niczym przekupy na targu. Nie doszli jednak do porozumienia dotyczącego, na jaki film chcą się udać. Rozstrzygnęła to dopiero gra w marynarza, którą to wygrała Alya.
Z racji tego, że okularnica jest ogromną fanką krwawych, przerażających i mrożących krew w żyłach obrazów, poszli na najbardziej drastyczny film grany aktualnie w kinach. Dla strachliwej i wrażliwej duszyczki pokroju Marinette był to najgorszy wybór ze wszystkich możliwych. Zgodziłaby się na wszystko. Na wszystko. Na najbardziej płaczliwy romans, czy na najgłupszy film dla nastolatków, ale najbardziej krwawy horror, którego emisji zakazali w kilku krajach na całym świecie, to gruba przesada i prawdopodobnie trauma na najbliższe miesiące, jeśli nie lata.
Siedząc już w miarę wygodnym fotelu w ciemnej sali kinowej, fiołkowooką już na samą myśl o tym, co za chwile się przewinie przez ekran, przeszywały ją dreszcze i opanowywało dziwne uczucie niepokoju. To było najgorsze, czego doświadczyła w swoim krótkim życiu, a jeszcze nawet nie zaczął się film.
— Nigdy więcej. — mamrotała pod nosem.
Od pierwszych minut w kinie wszystko to obserwował Adrien. Widząc ją taką roztrzęsioną i spazmatycznie oddychającą, postanowił zadziałać. Niepewnie chwycił jej smukłe palce, chcąc jej w ten sposób dodać trochę otuchy i wsparcia. Gdy tylko złapał ją za drżącą dłoń, po jego ciele rozlało się dziwne ciepło. Marinette tym gestem ze strony blondyna nieco speszona, niemniej była też oczarowana tym, że miłość jej życia zrobiła coś takiego. W tamtym momencie cieszyła się, że na sali jest ciemno, bo jej policzki przyozdobił niekontrolowany rumieniec. Przeklinała siebie w myślach, że nie potrafi nad tym odruchem panować. Używała tego wsparcia w każdej możliwej chwili. Przy bardziej hardcorowych scenach, po prostu się do niego niekontrolowanie przytulała, a wtedy głaskał ją, by czuła się bezpiecznie i się uspokoiła. Nie miał pojęcia, że ktokolwiek aż tak bardzo może bać się horrorów. W tamtym momencie miał ochotę już zawsze chronić ją przed całym złem tego świata. Nie był do końca pewien, skąd mu się to wzięło, był jednak pewien, że chce się zbliżyć do tej kruchej osóbki. Może i byli przyjaciółmi, ale jej zachowanie w stosunku do niego było nieco dziwne, troszkę zabawne, ale też urocze. Wtedy też naszły go myśli, czy mogłoby z tego coś więcej. Jako model może i znał setki dziewczyn, jednak nie był zainteresowany tymi wszystkimi pustymi modelkami, czy innymi celebrytkami. Pragnął poznać zwyczajną dziewczynę, która nie będzie zwracała uwagi tylko na jego przystojną i rozpoznawalną buźkę, a Marinette właśnie taka była. Blondyn bardzo chciał ją lepiej poznać.