2.

29 4 0
                                    

Tak jak myślałam, kiedy zeszłam na dół zobaczyłam Grega (mojego "szefa") i dwóch napakowanych mężczyzn w garniturach. Banalny widok. Podeszłam do drzwi, nie zdążyłam powiedzieć nawet "Dzień dobry" lub "Pocałuj się w dupe" a ten zaczął.
- Jesteś mi potrzebna. Wiem, że ten pomysł ci się nie spodoba, ale szczerze mam to gdzieś. Możesz na chwilę pożegnać koleżankę? - patrzałam się przez chwilę na niego z głupią miną po czym odwróciłam się w stronę "koleżanki", która jak widać była tak samo zmieszana jak ja.
- Za chwilkę do ciebie przyjadę ok? To chyba ważne- wytłumaczyłam
- Nie ma problemu skarbie. Będę czekać- pomachała smutno a ja wróciłam do rozmowy z Gregiem.
- Więc co jest takie ważne?- spytałam szybko
- Na balu, masz się spotkać z nowym kolegą z pracy. Dołączył do nas i masz być miła. Niedługo rozegracie wyścig pomiędzy sobą jasne?! Masz się dobrze prezentować! Nie chcę stracić kolejnego pracownika. - Powiedział a ja nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
- Słucham? Dlaczego to ja? Przecież jest jeszcze  ta sucz Sara, - mój odwieczny wróg. Wygrałam z nią już chyba z milion razy a ona dalej chce rewanżu- nie rozumiem.
- Boże żebym tylko nie żałował tego co powiem.- spojrzał w górę- bo ty wyglądasz najlepiej z dziewczyn.- Zaczęłam się śmiać, ale to była racja.  Mia się zwalnia bo ma dość a Sara... Pff jest brzydka i nie ma manier.
- No dobra Greg, powiedz mi tylko jak ma na imię ten nowy?
- Stephen. Możesz go kojarzyć, bo u nas w firmie ostatnio robiło się o nim głośno.
- Nie przypominam sobie. Nie ważne o której on przychodzi- Ten jakmutam Stephen (zażartowałam w myślach).
- Równo o 19 masz być już na miejscu przyjdzie po ciebie i macie razem wejść do środka. Powodzenia.- I tak bez słowa odwrócił się i poszedł. Cham.
Weszłam do mieszkania i poczułam zapach przypadającego się jedzenia.
-Mia do cholery, ognisko robisz czy co? - krzyknęłam.
- Kurwa- usłyszałam gdzieś w kuchni. Zaśmiałam się bo u niej przeklinanie to nie norma.
- Co jest tak strasznego że moja mała przyjaciółeczka klnie- okrzyknęłam i skierowałam się w kierunku kuchni. Przyspieszyłam z obawy że dziewczyna zaraz sobie coś zrobi. Weszłam do małej kuchni połączonej z salonem. Zobaczyłam dziewczynę w wielkich rękawicach do ciasta (wiadomo o co chodzi). Próbowała złapać za patelnie, która parowała jak szalona (faktycznie super porównanie).
- Co ty zrobiłaś. Nie bylo mnie 2 minuty a ty spaliłaś...-zajrzałam do patelni- bekon?!!
- Poszłam tylko do łazienki na małe siku i stało się to- wskazała na spalony boczek.
-Oj mała- wzięłam ścierkę i przeniosłam patelnię do zlewu- Jak ty sobie beze mnie poradzisz- zaśmiałam się.
                                       ----
Nie zabijcie mnie za krótki rozdział ale wena na następny jest większa niż na ten i upss. Do kolejnego kocham was ❤❤

RidersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz