3 - Two sides of the same coin

1.6K 161 317
                                    

[6300 słów]

~~~~~~~~~~~~~




Jeongguk

Przez większość czasu było po prostu beznadziejnie. Nadał byłem zły o to porwanie. Nadal na niego krzyczałem, czasami płacząc z dala od jego oczu. Tęskniłem za moim prawdziwym domem, nie uznając za niego tych murów. Wszystko było tu dla mnie obce, zimne i nieprzyjazne. Nie było moje. Nie pasowało do mojej duszy. Tak samo jak mój „małżonek".

Nie zamierzałem spać z nim w jego komnacie, już pierwszego dnia pobytu tutaj, przenosząc się do jakiegokolwiek innego pomieszczenia z łożem. Yoongi chyba się tego spodziewał, bo na nic nie nalegał, nie nakazując mi również z nim spać. W sumie nie robił niczego, o czymś pomyślałem, kiedy mnie tu zabrał. Bo nie zmusił mnie do seksu. Nawet nie dotykał. A kiedy zdarzało mu się to zrobić, widząc że się od niego odsuwam, od razu z tym zaprzestawał.

Pomimo mojego uporu i tęsknoty, mężczyzna się nie poddawał, starając mną opiekować, nawet jeżeli nigdy nie usłyszał za to zwykłego: „Dziękuję". Ale nie widziałem sensu w dziękowaniu za cokolwiek porywaczowi. Mógł mi przynosić kolejne przepiękne ozdoby, wypełniające moje szkatuły. Nieco ponure kwiaty, które możliwe, że przynosił mi z Ziemi, i zabierając je do tego świata, zasmucał na tyle, aby tak jak ja, zmieniały swoje kolory, swoje wnętrze i uczucia. Razem płakaliśmy w tej krainie, chcąc aby nas stąd zabrano i przywrócono przyrodzie na Ziemi. Razem umieraliśmy, kiedy przyszła na to pora. A po jakimś czasie razem zaczęliśmy przyzwyczajać się do tego miejsca.

Oszalałbym z nudów, gdybym nie zaczął przyglądać się pracy Yoongiego. Robiłem to po kryjomu, czasami czając się w holach lub na balkonach zamku, patrząc jak przyjmuje kolejne dusze, decydując o ich dalszym losie. Drugi tron zawsze był w takich momentach pusty. I zastanawiałem się, czy zawsze tam był, czy może pojawił się dopiero wtedy, kiedy zaczął o mnie starać, po prostu wiedząc, że w końcu skuszę się na którąś z ozdób. Podarowany naszyjnik oczywiście nigdy nie opuszczał mojej piersi, zazwyczaj będąc jedynie ukryty pod czarnymi szatami. Nie mogłem go zdjąć, mogąc jedynie dołączyć do niego jakąś biżuterię. Choć nie chciałem tego robić. Żaden wręczony mi przez niego prezent, nie pasował do strojów, które musiałem nosić. Więc nie widziałem w tym sensu.

Holly był chyba moim jedynym rozmówcą tutaj. Bo nawet jeżeli mi nie odpowiadał, reagując tylko na poszczególne słowa i pokazując, że się smuci albo cieszy nimi, jego obecność nie denerwowała mnie tak, jak ta Yoongiego. Już i tak wystarczyło, że byłem zmuszony do jadania z nim trzech posiłków dziennie. I musiałem znosić jego kolejne wizyty w mojej komnacie, kiedy przynosił mi prezenty lub upewniał się, że nie robię jakichś głupstw, chodząc na bosaka lub półnago.

Minął chyba miesiąc. A może dwa. I nic nie zmieniało się w moim życiu. Może jedynie kolor moich włosów jeszcze bardziej pociemniał, nie widząc słońca. Z wiśniowego zamieniał się w rubinowi, jakby dopasowując do tej krainy. Dlatego powoli przemogłem się, zaczynając nosić czerwone spinki z pięknymi kamieniami i sztucznymi kwiatami, którymi upinałem włosy. Czasami pozwalałem sobie przyozdobić swoje dłonie, zakładając srebrne pierścienie z delikatnymi elementami kwiatów lub piór, oplatających się wokół moich palców. Z każdym tygodniem miałem tego coraz więcej, ciesząc się z pokaźnej kolekcji, której nie odbierałem jako prezenty, a jako zadośćuczynienie za wyrządzoną mi krzywdę. Chciałem też uśmiechać się chociaż wtedy, gdy przeglądałem się w lustrze, widząc że ciemność, przynajmniej urody nie zdołała mi odebrać, podkreślając ją dodatkowo bogactwami podziemia.

"Wither" - YoonkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz