🍃
Otworzył leniwie swoje ciemne oczy i spojrzał z głębokim westchnieniem na swój wibrujący na szafce telefon. Wyciągnął mozolnie rękę i wyłączył grające wesołą muzyczkę urządzenie, aby po tym odwrócić się na plecy i wbić swój wzrok w sufit. To właśnie dzisiaj kończyło się jego późne wstawanie i leniuchowanie przez cały dzień. Czy się cieszył? Z jednej strony na pewno tak. Pozna nowych ludzi z korporacji, nie będzie marnował swojego czasu i wreszcie nie będzie żył tylko na garnuszku rodziców. Miał dosyć i źle się czuł z tym, że ci płacili za jego rachunki, jedzenie i przyjemności, a nawet kupili mu własne mieszkanie. Chciał wziąć wreszcie odpowiedzialność za siebie i samemu zapracować na swój byt. Kochał swoich rodziców całym sercem, ale nie miał zamiaru więcej wykorzystywać ich pieniędzy.
I być może będzie tego żałował, ale kiedyś trzeba stać się w końcu dorosłym i wziąć się w garść.
Wsunął stopy w swoje puchate kapcie i podszedł powoli do wielkiego okna, aby następnie jednym mocnym ruchem odsłonić je i wpuścić do sypialni odrobinę światła. Jak wielkie było jego zdziwienie, gdy w jego twarz nie uderzyły promienie słońca, a szarość nieba i miliony kropel, przed którymi ochraniała go tylko szyba. Spojrzał w dół na przemoczone ulice i szybko idących pod parasolami ludzi. Uśmiechnął się nikle, gdy przez niebo niespodziewanie przemknął bezgłośny piorun.
Z nieopisanym spokojem wziął swoje rzeczy i zamknął w łazience. Rozebrał się do naga i wszedł do kabiny prysznicowej. Tak też zaczęła się jego codzienna poranna rutyna, którą zawsze kończył zjedzeniem porządnego śniadania i wypicia kubka gorącej kawy.
Poprawił ostatni raz swój garnitur, przeczesał włosy i wyszedł z pomieszczenia, kierując się do kuchni, aby przygotować sobie wcześniej wspomniany posiłek. Włączył ekspres do kawy i wyjął wszystkie potrzebne rzeczy do zrobienia zwykłych kanapek, w międzyczasie również włączył telewizor, aby posłuchać porannych wiadomości. Lubił swoje mieszkanie i kochał spędzać w nim czas, choć nie wyróżniało się ono jakoś szczególnie od innych. Był to taki mały apartamencik z naprawdę zapierającymi dech w piersiach widokami. Nie miał on za dużo pokoi, od to dwie sypialnie, gdzie jedna była odrobinę większa, do której została przyłączona jedna z dwóch łazienek, salon połączony z kuchnią, mały osobny pokoik, w którym miał swoje biuro i oczywiście przedsionek. Jednak Jeongguk najbardziej kochał swój dosyć spory balkonik, na którym spędzał prawie każdy wieczór.
I może to banalne, ale on naprawdę lubił obserwować gwiezdne niebo i powoli wyludniające się, spokojne ulice Londynu.
Westchnął w swoje lustrzane odbicie i rzucił sobie pocieszające dasz radę. Zabrał swoją torbę, wraz z parasolem i wyszedł z mieszkania. Wzdrygnął się na chłód z klatki schodowej, przez co pośpiesznie zakluczył drzwi i udał się do wyjścia z bloku. I tak jak mu się wydawało; na dworze pomimo pochmurnej pogody było o wiele cieplej. Rozłożył pośpiesznie czarną parasolkę, aby aż tak bardzo nie zmoknąć i ruszył w kierunku budynku korporacji, który nie był zbytnio daleko od jego miejsca zamieszkania. I tak, mógł wziąć na te kilka ulic swój samochód, ale on wolał się przejść i powdychać odrobinę deszczowego powietrza, które szczerze uwielbiał.
CZYTASZ
❝SAME OLD LOVE❞ taekook
Fanfiction❝a jeongguk tylko spojrzał na niego ze łzami w oczach i stęsknionym uśmiechem❞ |short story, toptae| © rvxvkv | jkxaix | 2018