Rozdział 2

45 5 4
                                    


                                                12.10.2004

Świeży zapach jabłek dawał się we znaki. Powietrze jak zwykle było wilgotne poprzez opady następujące w tej porze roku. Ostatni raz, rok temu jednak było inaczej. Pogoda wtedy sprzyjała nam jak najbardziej, można było biegać nawet na golasa i było ciepło. Jednakże od niedawna fronty ze Skandynawii doszły aż do Azji. Nie mogę pojąć jak one mogły tak daleko napłynąć, ale zostawmy to dla stacji prognozy i satelity.

Jestem jeszcze dzieckiem, więc mało rzeczy potrafię pojąć. Jedyną rzeczą jaką znam na pamięć to liczenie do dwudziestu i rozróżnianie kolorów. No może oprócz takiego ostrego koloru, który aż szczypie mnie w oczy.

Wiele osób się ze mną pieści i uważa, że mam cztery latka. Nie pozwalają mi się samemu ubierać oraz myć. To trochę wstydliwe, nie lubię tego. Lecz ja tak naprawdę jestem mężczyzną! Mam sześć lat! To bardzo dużo, a oni twierdzą, że jestem za mały na oglądanie filmów z tatą. Podobno Harry Potter jest dla mnie za straszny.
Ostatnio, gdy oglądałem bajkę z moim serdecznym kuzynem, Jiminem to wszystko było dobrze z moim humorem! To były Teletubisie. Dzięki nim popuściłem w majtki, ale to nieistotne! Ten odkurzacz bywa zdradliwy...

— Twoja kolej! – wysapałem, byłem zmęczony tym ciągłym bieganiem od godziny — Jeżeli mnie złapiesz to dostaniesz ode mnie... cukierka!

— Cukierka? – otworzył buzię ze zdziwienia

— Wiadomo, taki z karmelem!

Nie zauważyłem jednak gdy ten sugestywnie poruszył brwiami, zresztą nie wiedziałem co to znaczy. Kolega jest starszy ode mnie o trzy lata, więc ma trochę więcej wiedzy. Nawet chyba może oglądać Harrego Pottera! To nonsens.

— Matko boska Jungkookowska! – zaczął się trzepać jak jakiś nieokiełznany wąż, spadł na ziemię i zamknął oczy.

Przez chwilę przyglądałem się z zaskoczeniem na NamJoona. Podrapałem się po głowie i skrzywiłem twarzyczkę.

— Teraz masz mnie uratować  – uśmiechnął się, jednak po chwili się opamiętał. Ponownie zaczął się trzepać gdyby nigdy nic.

Zrozumiałem wszystko co on mi przekazał. Jako dziecko jestem łatwowierny i podszedłem. Poklepałem go po buzi na celu sprawdzenia czy ten nadal żyje. Sąsiedzi spoglądali się na nas z wielkim szokiem, w sumie to chyba dlatego, że Joonie wił się jak anakonda.

— Jesteś bardzo łatowierny Jungkookie, nie możesz taki być. Wiele osób może ci zrobić krzywdę przez takie coś. Doceniam, że chciałeś mi pomóc, jednak widziałeś jak później wstałem  – uśmiechnął się do mnie troskliwie i o swoich siłach wstał — Pamiętaj, że każdy może cię w coś wrobić. Nawet wciągnąć jak ten odkurzacz wszystkie Teletubisie!

Zaczął się szyderczo śmiać, a ja jedynie wzdrygnąłem się na wspomnienie tamtejszego tygodnia, gdy obejrzałem odcinek zakazanej dla mnie od dzisiaj bajki.
Po chwili zaczął mnie gilgotać po brzuszku, a ja spadłem na stos liści. Ze śmiechu nie potrafiłem się uspokoić.
Ponowny już raz całe osiedle na nas spoglądało. Tak bywa, ale zabawa z Namjoonem jest najlepsza i nikt tego nie zaprzeczy!

— Ale cukierka to mi dasz, co?

— Joonie przestań to robić! – prawie dławiłem się swoimi łzami ze śmiechu, a tamten nadal to robił. Niekiedy mam ochotę przywalić mu z liścia.

— Wiem, że pomyślałeś o uderzeniu mnie z liścia. No dawaj, na co czekasz? Jestem przygotowany! – wstał niczym z bicza strzelił. Ja niekiedy się naprawdę boję skąd on tyle wie. Wróżbita Nam. Idealne przedsięwzięcie.

Tear Of The Lips ♂ VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz