Rozdział 5

23 2 0
                                    

                                              12.12.2009

Zamlaskałem zdziwiony. Nie wiedziałem co ten chłopiec ma do powiedzenia. Nigdy go na oczy nie widziałem, a on zna moje imię. Ponownie pomyślałem, czy naklejka z przedszkola gdzieś mi się przypadkiem nie zawieruszyła. Odłożyłem reklamówkę z babeczkami, która teraz cała została ubrudzona w lukrze, gdyż temperatura w autobusie potrafiłaby roztopić nawet lód z Arktyki.

Spojrzałem kolejny raz ukradkiem na chłopca. Gdzieś widziałem te symetryczne poliki i całokształt jego wyglądu. Być może spotkałem go w metrze, albo w restauracji?

Różnie bywa.
Mogłem poprostu widzieć go przez sekundę i zapamiętałem jego szczególnie specyficzny wygląd.
Kiedyś potrafiłem mieć w głowie wygląd jednego człowieka [zupełnie dla mnie obcego] przez dwa lata.
Nie wiedziałem jak to się dzieje, ale jednak. Ten widok zawsze mnie przerażał, zresztą dzisiaj też.

Nagle z jego ust wydobyły się cichutkie słowa, nawet ja zbytnio nie mogłem ich rozszyfrować. Poprawiłem książkę w swoich dłoniach, która tak bardzo mi doskwierała w trzymaniu innych przedmiotów [uwielbiam czytać, szczególnie te książki z wątkiem science-fiction] o których pojęcia nawet nie mam.

— Jungkookie...

Wkońcu usłyszałem głośniej. Jego ustka uformowały się w taki sposób, że struny głosowe nie potrafiły zabrzmieć w inny walor. Przymrużyłem oczka na znak pytający o dalszą część kwestii. Ten jedynie odchrząknął, a ja popatrzyłem się w jego ślepia. Były bardzo ładne, takie ciemne. Sam chciałbym takie posiadać. Aczkolwiek natura obdarzyła mnie takimi darami, a nie innymi.

— Chodziło mi o to, że...

Ogromnie się niecierpliwiłem. Taehyung za każdym razem zatrzymywał się przy końcu zdania. Był takim Polsatem. Wkurzającym aczkolwiek błagającym o dalsze oglądanie. Potrząsłem głową na znak jego kontynuowania.

— Moja mama stwierdziła, że jesteś moim bratem. Papiery bodajże też.
Nie są one byle jakie. Pochodzą z sądu, a tam nie ma przelewek. Mogło dojść do pomyłki, ale wątpie.

Odsunąłem głowę do tyłu. To było jakieś nieporozumienie. Nie posiadałem żadnego rodzeństwa, wcale nie zrozumiałem też jak mogło się to stać. Moi rodzice są przyszywanymi opiekunami...?

Przypatrzyłem się mu bliżej [właściwie to mojemu bratu]. Zauważyłem różową spinkę, którą kiedyś na pierwszym spotkaniu wręczyłem Taehyungowi. Chwilę się zastanowiłem i wykminiłem.

— Poczekaj chwilę – przerwałem, a jego wzrok powędrował na moje ciało— Czy ty... jesteś Taehyung?

Podparł się dłońmi o podłogę i wstał. Zachwiał się chwilę bo cały czas jechaliśmy transportem. Dosłownie za kilka minut mieliśmy znaleźć się na miejscu. Musiałem to uzgodnić z ich rodzicami. Uśmiechnął się promiennie, biło od niego miłością i zrozumieniem.

—  Oczywiście, Kookie.

Zamurowało mnie. Dzieciak w którym kiedyś się zauroczyłem, teraz wyglądał jeszcze lepiej. Jeżeli w takim tempie Taehyung będzie zmieniał wygląd to jako dorosły stanie się bogiem. Zmrużyłem oczy i usiadłem z tych wszystkich doznanych emocji i wrażeń.

Tear Of The Lips ♂ VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz