✜1✜

316 14 4
                                    


–  Proszę ściągnąć spodnie, panie Kim. 
Przyjrzałem się pielęgniarce. Nie no, niezła była. Serio. Wysoka, szczupła, długie włosy, zielone oczy, jak lubię.

Miała też całkiem inteligentne i przytomne spojrzenie. Aż miło patrzeć. No i szkoda, że musieliśmy się poznać w sytuacji, która raczej wyklucza mnie ze strefy jej zainteresowania.

Posłusznie rozpiąłem pasek i zsunąłem spodnie, nie spuszczając z niej spojrzenia. Stała w drugim kącie pokoju i grzebała w jednej z blaszanych szafek. Byłem w tym pomieszczeniu zaledwie piętnaście minut, a już miałem go dosyć. Nie przez dziewczynę oczywiście. Ona stanowiła swego rodzaju rekompensatę. Jakby ktoś na górze postanowił wynagrodzić mi moje cierpienie ładnym widokiem.

Wkurzał mnie tylko wystrój. Nie jestem jakimś architektem czy kimś, ale mógłbym być gdybym chciał. A gdybym nim został, nigdy w życiu nie ustawiłbym białych mebli, białego łóżka szpitalnego i białego... wszystkiego... w białym pokoju. Jakbym kopnął w kalendarz i jakimś cudem znalazł się w niebie. Cholerna światłość się stała. I dziewczyna też była ubrana na biało, jakże by inaczej. Ale temu nie mogłem się już dziwić. W końcu była pielęgniarką.

– To co ma pan pod spodem też.
Minęła chwila nim zdałem sobie sprawę z tego, o co mnie prosi. Spojrzałem na swoje bokserki w kumamony.

Nie chciałem się z nimi rozstawać. Bardzo nie chciałem.

– Ale dlaczego?- zapytałem
Byłbym zachwycony słysząc coś w stylu "bo nie mogę się oprzeć, muszę to zobaczyć", albo coś. Ona jednak westchnęła zmęczona, jakby to pytanie było rutynowym punktem jej pracy.

– Trzeba pana przebadać.
Ale tam chce mnie badać? Ja tam to jestem pełen okaz zdrowia. Chcąc jej to udowodnić, powoli pozbyłem się ostatniej chroniącej mnie przed jej wzrokiem części garderoby i spojrzałem na nią trochę wyzywająco.

Pielęgniarka jednak nie wytrzeszczyła oczu, ani nie uśmiechnęła się, ani nawet nie zawiesiła na mnie dłużej wzroku. Tylko przebiegła nim po mnie tak... Bez uczucia. No nie powiem, trochę przykro mi się zrobiło.

Jeszcze chwilę grzebała w szafce, a ja z minuty na minutę przestawałem ją lubić. Marzłem TAM.

No ja rozumiem że centralne ogrzewanie, bardzo fajnie, no ale jestem w stroju Adama i mnie trochę... Przewiewa. A ona stoi sobie w ciepłym ubranku i się guzdra z jakimiś papierami. Czy ludzie tutaj serc nie mają?

I kiedy tak siedziałem na tym łóżku myśląc, że gorzej to już z pewnością nie będzie, do sali weszła jakaś baba. Zdecydowanie mniej urodziwa niż jej koleżanka, ale za to z pewnością bogata w doświadczenie życiowe, bo najpiękniejsze lata miała już pewnie dawno za sobą.

Zasłoniłem się automatycznie, ale i tak nie spojrzała. Nadąłem policzki oburzony.

Przemówiła bardzo męskim głosem:
- Ja się nim zajmę, ty idź do dyrektora.
Co?! Nie! Nie, nie, nie, nie!
Moje ciało to świątynia, a nie jakieś... Pole manewrowe, czy coś! Ja się nie zgadzam!

🔫🔫🔫

Zapragnąłem ucieczki, lecz nie było mi to dane.

Cóż, oszczędzę opisu badania. Mogę jedynie powiedzieć, że bardziej komfortowo czułem się kiedy musiałem wyciągać mojego młodszego  brata z kibla, bo szkrab wpadł do muszli.

Ba, przy tym wyciąganie brata z opałów wydaje się czymś przyjemnym! Bardzo, bardzo przyjemnym.

Tak więc resztę czasu w gabinecie spędziłem modląc się, żeby dali mi normalne ubranie szpitalne. Takie składające się z bluzki i spodni, w najgorszym razie z sukienki... A nie takie niewiadomo co, co skrzętnie zasłania przód ciała do kolan, a z tyłu są jedynie wiązania. Nie chciałbym pokazywać tym wszystkim ludziom mojego tyłka.

↳𝑺𝒄𝒉𝒊𝒛𝒐𝒑𝒉𝒓𝒆𝒏𝒊𝒂 ❈ ⁿᵃᵐʲⁱⁿ↰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz