- Moim poprzednim współlokatorem był Kunib... Kimpi... No nie wypowiem imienia... Kunpimook Bhuwakul? - powiedział Jin rozwiązując krzyżówkę- Wydawało mu się, że jest super super bohaterem. Chcąc mi udowodnić swoją super hiper zajebistą moc skoczył z okna.
Na jego słowa uniosłem głowę.
- I co, zabił się?
- Nie no, tylko się połamał, a potem gdzieś uciekł. Pewnie na Mangu Junga.Zadziwia mnie fakt, że wszyscy traktują tego konia jakby istniał naprawdę. Nie przeszkadzało by mi to, serio. Ale kiedy nie mogę usiąść przy jedynym wolnym miejscu przy stole, bo "Mang je lazanię, poczekaj aż skończy'', to mnie krew zalewa. Ja rozumiem że ubytki psychiczne i tak dalej, no ale to się powinno leczyć, nie hodować. Gdyby nie mój olewczy tryb życia, z pewnością coś bym z tym zrobił.
Spojrzałem na Jina. Siedział na łóżku i coś kreślił w gazecie. Mieszkam z nim od dwóch tygodni i, muszę przyznać, myślałem że będzie gorzej. Ma jakieś swoje specyficzne zachowania, no ale ciężko od niego wymagać normalności w miejscu, gdzie rozmawianie z pisuarem mieści się w granicy przyzwoitości.
Wciąż jednak nie rozgryzłem, co jest z nim nie tak pod względem medycznym. On sam najwyraźniej nie pali się żeby mi powiedzieć. Co mnie to, niech nie mówi. Dowiem się od kogoś innego. A tymczasem muszę rozgryźć plan moich wrogów z mafii. Rozmawiałem już na ten temat z Jungkookiem, ale on wciąż twierdzi, ze wszystko ma pod kontrolą. Jestem więc w nie najlepszej pozycji, zdany sam na siebie... Poradzę sobie. Wychodziłem cało z gorszych opresji. Na szczęście mam pod łóżkiem ten pistolet z jednym nabojem. Dodaje mi pewności siebie, chociaż muszę ciągle testować silną wolę, kiedy Seokjin mnie wkurza a perspektywa pozbycia się go jest taka kusząca...
Westchnąłem tylko i położyłem się na ziemi.
- A ty co się rozkładasz jak Rosja na mapie? Weź lepiej idź i ogarnij jak odwrócimy uwagę tych fagasów z ochrony.
Nie lubiłem kiedy mi rozkazywał. A robił to bardzo często. Życie z tym pokurczem w jednym pokoju wymagało nerwów ze stali, których ja nie posiadałem. Przed brutalnym mordem na współlokatorze powstrzymywała mnie jedynie myśl, że pomaga mi w rozwikłaniu zagadki zbirów z Mafii. Był całkiem przydatny. Podsuwał mi niezłe pomysły, analizował metody przeprowadzania ataku, włamywał się do sieci. Raz nawet zrobił mi kanapki. Chyba wcześniej spadły mu na podłogę, no ale zawsze coś, nie? Dlatego też teraz posłałem mu jedynie zmęczone spojrzenie, łaskawie podniosłem tyłek na którym stanowczo zbyt dawno nie było moich kochanych bokserek w kumamony i wyszedłem z pokoju.Minąłem się z Jiminem zapatulonym szczelnie w kaftan bezpieczeństwa. W myślach zacząłem go pieszczotliwie nazywać mochi. Jakoś pasowało do niego. Przychodził do Jina i namawiał go żeby ten skombinował nóż i ponadcinał mu trochę paluszki. A kiedy Jinnie odmawiał, Park zaczynał lamentować tak żałośnie że sam zaczynałem go prosić żeby dał mu ten cholerny nóż.
Jestem tutaj od dwóch tygodni a wciąż nie mogę się przyzwyczaić. To miejsce do mnie nie pasuje. Ja jestem ten mroczny wyzwolony jeździec apokalipsy, moim przeznaczeniem jest walka. A utknąłem w jakimś Domu Szczęścia, gdzie ludzie zrywają kwiatki w holu. Na drewnianych panelach. W środku zimy.
Nago.To tak jakby James Bond musiał siedzieć w przedszkolu zamiast ratować świat przed szaleńcami. Życie jest nie w porządku.
Tak właśnie wyklinałem pod nosem cały wszechświat i to co go stworzyło, kiedy zaszedłem do podwójnych drzwi. To oznacza koniec mojego segmentu. Dalej mieszkają ludzie z innymi przypadkami, których jeszcze nie znam. I pewnie nie powinienem poznawać ze względu na własne nerwy. Ale taki ze mnie szalony chłopiec, że nie obchodzi mnie stan mojej psychiki. Na miłość boską, jestem w zakładzie psychiatrycznym!
Zdecydowanie pchnąłem drzwi i przeszedłem do identycznego korytarza. Zadowolony z siebie ruszyłem dalej, nieustraszony, w magiczną podróż po świecie kaftanów i środków uspokajających.
Spodziewałem się czegoś bardziej spektakularnego. A segment C różnił się od mojego segmentu B jedynie tym, że pacjenci musieli spędzać większość czasu w swoich pojedynczych pokojach, a wychodzili jedynie z pielęgniarkami. To już u mnie jest ciekawiej, można przynajmniej pośmiać się z bałwanów próbujących łapać niewidzialne motyle na korytarzu. Tutaj mijałem po obu stronach drzwi. To było zbyt nudne. Rozejrzałem się na boki czy nie patrzy na mnie żaden z Chichochodowej Gwardii wszedłem do najbliższego pokoju.
- Uważaj, drzwi od tej strony nie mają klamki.
Parzył na mnie siedzący na łóżku blondyn. Gapiłem się na niego bacznie przez chwilę, upewniając się że nie ma zamiaru rzucić we mnie jakimś nocnikiem (a i takie rzeczy się zdarzały).

CZYTASZ
↳𝑺𝒄𝒉𝒊𝒛𝒐𝒑𝒉𝒓𝒆𝒏𝒊𝒂 ❈ ⁿᵃᵐʲⁱⁿ↰
Fiksi Penggemar❝-Prawdę mówiąc, jesteś najcięższym przypadkiem jaki znał ten szpital. -Co?❞ fanfiction ; psychological ; comedy ; boyxboy ; gangsters ; schizophrenia ship główny: Namjin ship poboczny: Yoonmin au: BTS nie istnieje ⑦⑦⑦ takie nawet Family Friendly...