#2

21 6 0
                                    

Caleb przyszedl dopiero pod koniec lekcji, z lekko jagby zawiedziona mina...a może mi się tak tylko wydawalo?? Mniejsza z tym...Usiadł obok Alice, a pani zapytała:
-Co robił szanowny pan È Plâcée (czyt.e pląse) przez cala lekcje?
-Ekhem - odchrzaknal - byłem u pani dyrektor, gdyż przez przypadek rozwalilem ławkę w szatni.
-No ładnie È Plâcée siadaj, niech rodzice wypisza ci usprawiedliwienie.
Caleb cos odpowiedzial pod nosem, pani to zlekcewazyla.

              (Minęło 10minut)

Poczulam lekka wibracje w telefonie, wyjelam go i odczytalam wiadomość ktora pojawiła mi się na ekranie:

CALEB: Abi wybacz mi za tamto niefortunne zajście :((

odpisalam mu pospiesznie:

ME: Spoko, przecież wiem ze i tak kochasz Brooke ;)

CALEB: Niee to nie tak, pogadamy po szkole *-*

ME: Okejj ^^

Popatrzylam w stronę Caleba i usmiechnelam sie doń lekko. Odwzajemnil uśmiech, lecz jego był pełen ukrytego smutku, który nie łatwo bylo zauważyc.

                            (...)

Przebralam buty i wyszlam na dwór, chciałam kierowac się w stronę stołu do ping-ponga, gdzie zawsze siedzielismy, lecz zaczepila mnie woźna.

-Młoda damo... panno Dê Santè (czyt. du sante) czy ma pani obuwie zmienne? - jak zawsze wscibsko zeskanowala mnie wzrokiem.
Zdjalam plecak i go otwarłam zeby wyjąć worek. Pomachalam jej workiem przed oczami, po czym go schowalam i poszlam sobie. A jedyne co uslyszlam to:

-...do diabła z nią.

Na co uśmiechnelam sie szyderczo i pobieglam w stronę przyjaciół.

-Hej Abi! - synchronicznie krzykneli Amber, Brooke, Madison, Logan, Caleb i William.
-Siemka wszystkim! - odkrzyknelam. - Caleb...

-Taa juz ide. - odparl.

Wszyscy się po sobie popatrzyli a ja z Calebem poszlam w stronę dębu.

-Abi, bo... - zaczął.
-No? Co jest? - odpowiedzialam radośnie.
-Bo...to jest tak ze... - stanął.
Stanelismy przy dębie, lecz po chwili usiadlam na ławce pod nim, a Caleb ze mna.

-Ze...? - dopytywalam.
-Bo...ja cie kocham Abigail. - sposcil wzrok, rumieniac się lekko.
-A-a-aaaa...coooooo?! - wstalam i popatrzalam się na niego oglupiala. Podobał mi się, to jasne, ale... -naprawdę?

-No...tak, i to juz trwa około pol roku, od tego deszczowego dnia, pamiętasz? - pamiętałam...jak dzis.

"-Hej! A może Caleb i Abigail pójdą na chwilę nad Sekfanę a my sami po te makaroniki?! Nie mozemy zostawić tego namiotu, bo nam go ktoś ukradnie!- wydarł się Harvey, przekrzykujac deszcz. Zgadzając sie poszlismy sami i weszlismy do namiotu. Polozylismy się. Okrylismy się kocem a wtedy on mnie przytulil od tylu. Wstalam speszona, on za mną.
-C-co ty robisz? - zapytalam cala się trzesac.
-Przepraszam - sposcil głowę.
Zlapalam go za podbródek i pocalowalam. Odwzajemnil. Dzien później stwierdzilismy ze o tym zapomnimy."

-Uh...pamiętam - popatrzylam w niebo.
-Abi...
Popatrzylam sie głęboko w jego oczy...jego wzrok uciekał na moje usta.
-Caleb...ale ja... - spojrzalam z zaciekawieniem na opuszki swoich butów. Rozplakalam się. Uciekłam.

                           (...)

-Abigail stój! Wiesz, ze ciezko mi sie biega! - krzyczała Brooke.
Zwolniłam, aż w końcu stanęłam.
Brooke powoli dobiegla do mnie.
-Co się stało? Nagle wybieglas, nawet sie nie pozegnalas. - spojrzala pytająco. - Płakałaś... - otarła mi samotnie spadalaca łzę z prawego policzka.
-T-tak wyszło - usmiechnelam sie lekko, po czym cos we mnie pękło i przytulilam się do niej bez słowa placzac jej w ramie. Zdałam sobie sprawę ze stoimy na środku drogi, w parku. Poscilam ja, uspokoilam się.
-Co jest?
-Bo...nie mogę ci tego powiedzieć.
-No dobra, ale juz lepiej?
-Tak, znacznie...

Po chwili dobiegły Madison i Amber. Skończyło sie na chipsach, makaronikach i Coca-Coli w domu Brooke.

Dlaczego Abigail odrzuciła Caleba, skoro jej sie podoba? Czy będą para? Na te męczące pytania odpowie wam kolejny rozdzial :)

Na zawsze.❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz