3

236 23 6
                                        

-Tak! Kocham Ashtona - krzyknęłam do słuchawki - To jedyne normalne dziecko - uśmiechnełam się do siebie.

Następnego ranka zamówiłam różowe płetwy i pojechałam do Ashton'a.

Lekcja trwała 2 godz.

Po lekcjach pojechałam na pocztę aby sprawdzić czy płetwy doszły,bo pisali że dojdą w pierwsze 2 godziny.

-Dzień dobry- przywitałam się- chciałam odebrać przesyłkę,a mianowicie płetwy. Różowe płetwy.

-Och dobrze,chwikeczka- powiedziała rudo włosa, młoda kobieta i zniknęła za drzwiami.

Kiedy Luke jadł naleśniki postanowiłam pokazać mu płetwy,aby je przymierzył.

-Synku! Mam dla ciebie prezent.

-Nie dzięki! Więcej ziemniaków czy może obcisła piżameczka z kubusiem puchatkiem?!- krzyknął,a ja wybuchłam śmiechem

-Co ty gadasz koza? Hahah aż tak kochana jeszcze nie jestem,ten prezent jest gorszy,ale następnym razem postaram się o tą piżamke.

Podeszłam do Luke'a i wypakowałam płetwy.

-Kurka rurka co to jest?

Płetwy były zamałe,fioletowe i ugh nie takie...- Luke nie dotykaj bo zniszczysz! Trzeba to wymienić!- krzyknęłam a on się zaśmiał- I czego się śmiejesz durniu?!?!

Poszłam po telefon, aby zadzwonić do dziewczyn.

Siedziałyśmy na kanapie u Ann i sobie gadałyśmy o niczym.

-Dobra zebrałśmy się tutaj bo musimy omówić porwanie. Porywamy sprzedawcę płetw. Wysłał mi zupełnie inne płetwy niż chciałam.- powiedziałam a one tylko na siebie spojrzały

- Liz to chyba nie jest powód żeby go porywać- odezwała się Karen

- Więc tak,nazywa się Kevin Green. Porywamy go jutro. Punkt opuszczony dom przy markecie.

-Ale... - nie dane było jej dokończyć. Jestem ważniejsza

- O 18.38 u mnie punktualnie- uśmiechnełam się- Do jutra

-Cześć - odpowiedziały chórem.

Wszystkie przyjechały o 18.34 więc mogłyśmy jeszcze się upewnić czy wszystkie informacje o Kevinie są prawdziwe.

Zegar wskazywał 18.38

- No dziewczyny ruszamy! - Krzyknęłam

Weszłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy po Green'a.

Miał mały skromny domek przy rzeczce. W oknach było widać storczyki,a na drzwiach były namalowane dziwne kwiaty. Ogółem był to dziwny gość tak jak jego dom.

Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się do kuchni. Stał i robił kawę nawet nie słysząc że drzwi się otwierają. Na dodatek Karen się potkneła o broń która jej wypadła na płytki. Nie wiem głuchy czy co?

Siedział w kladce która znajdowała się w opuszczonym domku.

- No co Kevin,głodny jesteś? - Zapytała Joy

-Szczerze to trochę tak. Właśnie wróciłem z pracy w której nic nie jadłem od ósmej rano...

- Liz Kevin głodny! Przynieś coś!

-Nie Karen to zrobi! Karen Kevin głodny przynieś coś!

- Mogą być ziemniaki Luke'a?!? - Krzyknęła z jakiegoś pokoju

- Wyśmienicie!

_____________________________

Jest krutki przepraszam...

i dziękuję mojej siostrze Ani.M za pomoc xx Kocham Cie C:

Komentujcie pls piszcie co według Was robię źle a co dobrze. Dopiero zaczynam więc się nie orientuje hehs

Do następnego x

Horrible Four//ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz