Zejdź mi z oczu, frajerze.
To jedno zdanie. Być może powiedziane nieumyślnie, zupełnie nieplanowane. A jednak boli, ponieważ jest prawdą. Normalnie nie miałbym z tym problemu - jeśli jakiś popularny bądź powszechnie lubiany idiota by mi to powiedział. Lecz powiedział mi to, prosto w twarz, mój najlepszy przyjaciel. Co ja mówię? Mój były najlepszy przyjaciel. A teraz?
Teraz siedzę w łazience na największej imprezie jesieni. W sumie mógłbym tutaj zostać, albo zniknąć i nikt by w ogóle nie zauważył.
Jestem świrusem w łazience, bo mój kumpel zostawił mnie samego. Ale wolę udawać, że sikam niż stać z zakłopotaniem albo udawać, że sprawdzam wiadomości na telefonie.
Wszystko było w porządku kiedy byłem połówką pary. Lecz teraz, nie z mojej winy, nie ma tu ze mną tej drugiej połówki.
Więc teraz jestem tylko... Michaelem w łazience na imprezie. Już zapomniałem jak długo ona trwa. Poczekam tu, aż nadejdzie czas by wychodzić skubiąc fugę i cicho szlochając.
Jestem tylko Michaelem, którego nikt nie zna. Michaelem działającym solo. Po protu całkiem samotnym Michaelem w łazience.
Ukrywam się, lecz on jest gdzieś tam i ignoruje całą naszą wspólną historię. Jego wspomnienia rozmywają się, znikają, aż zostanę zapomniany na zawsze i zastąpiony moją nowszą, fajniejszą wersją.
Nagle słyszę przez drzwi jak pijana dziewczyna śpiewa Whitney:
I wanna dance with somebody!
I znów zaczynam zanosić się szlochem, bo to sprawia, że myślę; teraz nie mam już nikogo z kim mógłbym nabijać się z pijanych dziewczyn!Lecz jestem tylko Michaelem w łazience na imprezie. W połowie żałuję tych piw, które razem wypiliśmy. Wtedy duszę łzy.
Poczekam tu tak długo jak trzeba. Dopóki moja twarz nie wyschnie. Albo po prostu zwalę to na zioło lub coś w moim oku. Ale kto by się tym przejmował skoro jestem tylko samotnym Michaelem w łazience na imprezie?
Nagle:
Puk. Puk. Puk. Puk.
Niedługo zaczną krzyczeć.
Puk. Puk. Puk. Puk.
Dobrze. Za chwilę wyjdę.
Puk. Puk. Puk. Puk.
To ssie, że on mnie zostawił...
Puk. Puk. Puk. Puk.
...tutaj - pośrodku nastoletniej strefy bitwy.Szczęk. Szczęk. Szczęk. Szczęk.
Czuję jak presja wzrasta.
Bum. Bum. Bum. Bum.
Moim dużym błędem było pokazywanie się tu.Plask. Plask. Plask. Plask.
Oblewam twarz wodą. I czuję, że jestem w lepszym miejscu. Podchodzę do drzwi, aby je otworzyć.Pociągam za klamkę. I widzę dziewczynę...*
Czuję jak oczy mimowolnie otwierają mi się coraz szerzej. Jak wargi rozchylają się. Jak moje nogi miękną. Jak nie mogę utrzymać klamki. Jak moje policzki płoną.
Brunetka. A może ciemna szatynka? Nie. Szatynka. Włosy związane w wysoki, mały kucyk. Zielone oczy. Delikatne kreski. W uszach kolczyki - jeden wygląda jak przycisk X na joysticku, drugi jak B. Czarna, o rozmiar za duża bluzka odsłaniająca ramiączko biustonosza na lewym barku. Jeansowe rurki, zielono-białe trampki. Nie należała do chudych dziewczyn, raczej szczupłych choć miała trochę ciała. Sprawdza coś na telefonie. Biały iPhone.
Łapię oddech, który chwilowo zawarł mi płuca. Cichy dźwięk sprawia, że dziewczyna podnosi głowę. Jej zielone oczy, które mienią się niby wyblakłe szmaragdy, patrzą na mnie zdezorientowane.
Po chwili dziewczyna przerywa niezręczną ciszę:
- Jezu! Sorry! - chowa głowę między barki i odchodzi kilka kroków w tył podnosząc ugięte w łokciach ręce. Jej głos... Taki delikatny. Jej ruchy szybkie, energiczne, spontanicznie. Nie mogę wydusić z siebie słowa. Nawet się ruszyć. Stoję tam w drzwiach patrząc na nią i podziwiając jej... Wszystko. Po prostu ją całą.- Hej...? - znów słyszę jej głos. Wyrywam się z transu. A raczej to dzięki niej. Puszczam klamkę. - Mogłabym...? Czy...
- Nie, wejdź - mówię szybko odgradzając jej drogę do wnętrza łazienki. Dziewczyna wchodzi i zamyka się w środku.
Staję w korytarzu. Opieram się plecami o ścianę przykładając pięść do ust. Staram się opanować jednak nie udaje mi się to. Ciągle widzę ją przed oczami. Serce łopocze mi szybko w klatce.
Po chwili dziewczyna wychodzi. Wyciera mokre dłonie w jeansy. Patrzy na mnie, uśmiecha się.
- Nie przeszkodziłam ci chyba? - pyta wkładając ręce do kieszeni spodni. Kręcę głową. Szatyntka uśmiecha się pod nosem. - Blanca. - wyciąga do mnie dłoń. Przez chwilę nie wiem co zrobić. W końcu ściskam ją lekko. Jest chłodna i wilgotna.
- Mell - odpowiadam. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę co powiedziałem. - Michael Mell...
Blanca parska pod nosem. Dopiero teraz dostrzegam jej aparat na zębach. Uwalnia rękę z mojego uścisku.
- To do później. Michael - dziewczyna odchodzi z uśmiechem. Patrzę jak znika za ścianą. Wracam z powrotem do łazienki, zamykam się. Podchodzę i patrzę w lustro. I teraz już nie mam wątpliwości.
Jestem tylko...!
...Michaelem w łazience. Oblany rumieńcem. Czy jest zabawniejszy widok niż Michael sam w łazience oblany rumieńcem? To na prawdę pokręcona noc...
Teraz żałuję, że nie byłem śmielszy. Nie złapałem jej za rękę. Albo po prostu poprosiłem ją do tańca! Zgubiłem język w gardle.
Ale jestem tylko Michaelem, który "jest samotnikiem, więc pewnie jest ćpunem." "Jeździ PT Cruisem." "Boże, jest okropnym frajerem!"
Jestem tylko Michaelem działającym solo. Po protu całkiem samotnym Michaelem w łazience. Całkiem samotnym. Całkiem samotnym!
Wszystko co o niej wiem to jej imię...
Gówniana impreza ale cieszę się, że przyszedłem.
🎮🎮🎮
* - zmieniony przeze mnie fragment piosenki Michael in the bathroom
(I go to open up the door
I pull the handle and see girl)Witam w pierwszym opowiadaniu o tematyce Be More Chill.
To opowiadanie będzie czymś w rodzaju co działo się z Michaelem kiedy Jeremy zyskiwał popularność itd.
Rozdziały będą nieregularne i będą występować dłuugie przerwy między nimi.
Życzę miłego czytania.
[820 słów]
Slushie

YOU ARE READING
Game Over [Michael Mell] - zawieszone -
FanfictionSłone krople skapywały na błękitne kafelki, niczym deszcz, który osiadłszy na krańcach dachu pozbawionego rynny, skapywał od nadmiaru wody i odbijał się od chodnika w akompaniamencie głuchego postuku. Dobiegająca zza drzwi okropnie głośna muzyka, wy...