Sigaj i jego ludzie byli na tropie uciekinierów. Pare Winolfów wzniosło się w przestworza by z góry obserwować ostatnie hektary Szarego Boru. Co jakiś czas lecący zauważali coś ruszającego się i raportowali o jego położeniu na bieżąco. Pogoń nie szczędziła sił by dogonić wrogów.
- Sigaj, ognisko! - Jeden z Winolfów wskasał miejsce gdzie żarzyły się jeszcze węgle.
- Byli tu... Dalej! Muszą być niedaleko!
- Stójcie! - Zawołał ktoś - To pułapka!
Cała grupa stanęła obok ogniska, uwarznie przyglądając się otoczeniu. Lekki wiatr przelatywał między nimi, jakby próbował ich okłamać że nikogo tu nie ma.
"Powinniście byli nie wyściubiać swojego nosa poza swoją przeklętą polanę"
Dwóch Winolfów natychmiast wzleciało do góry, reszta zaś została z Sigajem, trwając w pozycjach bojowych. Nagle gwardziści spadli na ziemię przebici przez sztylety utkane z mroku.
- Co się... - Jeden z uziemionych wojowników nie zdążył nawet dokończyć zdania, gdy został pochłonięty przez własny cień.
- Carnereny.
"Tylko jedna"
Z najbliższego cienia wyskoczyła blada, czarnowłosa postać, która szybkim ruchem mignęła obok Sigaja, zostawaiając sztylet w jego lewym ramieniu. Winolf zawył z bólu, lecz ne upadł pod jego ciężarem. Wyszarpał ostrze i rzucił nim w marę, która w ostatnim momencie zmieniła się w cień.
- Wyłaź, skrytobójco! Walcz jak na wojownika przystało i przestań się chować!
"Napewno tego chcesz, kaleko?"
Dziewczyna pojawiła się tuż przy jego twarzy, przez chwilę wpatrując się w niego swoimi czarnymi oczyma. Jednak ta chwila była jej błędem. Halabardy poszły w ruch.
Z nieba spadli na nią inni gwardziści przygważdżając ją do ziemi i krępując jej ruchy.
- Zobaczymy jak teraz będziesz gadać, naiwna zdrajczyni.
- Naiwna? Skoro tak uważacie... - zaśmiała się - Nie robię tego dla Xerxesa, którego tak się obawiacie.
- Zatem czemu, gadaj! - Sigaj widział w jej oczach to rozbawienie z odrobiną szaleństwa i pogardy. Gdyby mógł, wziąłby ją, poleciał na najwyższy szczyt Skrzydłych Gór i ze związanymi kończynami zrzuciłby ją z wysokości.
- Ponieważ chcę zobaczyć jak jedyne słońce, które mnie nie rani, rozpala sę na nowo.
Śmiech dziewczyny ogłuszył Winolfów na tyle że zdołała się wydostać z pułapki i biorąc ich broń przebiła jednego z gwardzistów.
Rasa Winolfów znana jest między innymi z tego, że niesamowicie dobrze widzą w ciemności. Mówi się że dorosły przedstawiciel potrafi dostrzec w całkowitej pustce coś, co jest oddalone od niego nawet o pare kilometrów.
"Oh, czyżby?"
Na winolfskich tropicieli spadł deszcz sztyletów, raniąc ich ciała draśnięciami, jednak żadne z nich nie wbiło się w cel. Wśród grupy zapanowało poruszenie, jednak nie na długo. Szybko ustawili się w koło plecami do siebie.
"Podobno Winolfy mają dobry wzrok... Przekonamy się?"
W jej głosie Sigaj słyszał irytację, której wcześniej nie było. Jego instynkty wyostrzyły się gdy przez moment czuł wokół ran mrowienie. Jego uszy i nos próbowały wychwycić najdrobniejszy trop.
Jednak oczy widziały jedynie ciemność.
"I jak tam twoje ślepia, kaleko?"
Sigaj miotał się zdezoriętowany. Nie wiedział gdzie jest, potykał się i przewracał. Słyszał jedynie szepty dziewczyny, tuż przy jego uchu.
"Ojej, a co to się stało? Czyżby te pogłoski o wszystkowidzących oczach Winolfów były zwykłym kłamstwem?"
- Zamknij się i walcz! Zabiję cię gdziekolwiek jesteś!
"Dobry żart, kaleko, doprawdy wyborny. A jak zamierzasz to zrobić?"
Sigaj poczuł cięcie na prawym przedramieniu. Odwrócił się w stronę z której był zaatakowany, lecz jedyne co widział to swoje drżące łapy trzymające halabardę.
"Jaki bezbronny~"
Kolejne dwa cięcia znów przybyły z nikąd raniąc Winolfa w bark i kolano. Mężczyzna runął na ziemię przez dźgnięcie na klatce piersiowej.
"Już nie jesteś taki waleczny... Heh, Winolfowie to naprawdę żałosna rasa."
Nagle wszystko wróciło do normy. Sigaj znów był w Szarym Borze, leżał na ziemi patrząc w niebo. Rozglądnął się dookoła i zobaczył towarzyszy w takim samym lub gorszym stanie. Nagle spostrzegł nad sobą twarz agresorki wykrzywioną w pogardliwym uśmiechu.
- Jeśli macie choć trochę rozumu, przestaniecie nas ścigać. Nas i nasze słońce.
CZYTASZ
W obawie przed światłem
FantasyHarenderem - Kraina pięciu pokojowo nastawionych do siebie ras, rozkwita po wyniszczającej wojnie domowej. Jej mieszkańcy, zahartowani przez dyktaturę okrutnego, Sarceńskiego cesarza, na nowo zaczęli odkrywać świat i otwierać się przed sobą. 4000 la...