Po raz pierwszy od 500 lat pogoda nie zmieniła się na Święto Świetlików. Romberien dawało wrażenie wrogiego i opustoszałego miasta przez szare odcienie i zachmurzone niebo. Po głównej ulicy szwendali się nieliczni spacerowicze i zapracowani ludzie, ale nie było na niej turystów którzy zawsze o tej porze chodzili po kramach i sklepach.
Światła w kwaterze głównej Jaskółki paliły się non stop. Wszyscy ciężko pracowali nad swoimi sprawami. Także Sivia ślęczała nad dowodami które zebrali z biura w Remmeli. Nadal nie mogła uwierzyć że na jej warcie zginął człowiek i ukradziony został Klucz do Pustki. Serce ją zabolało gdy zaczęła przeglądać dokumenty które leżały na biurku Gilio. Były to jego prywatne korespondencje z ukochaną, po kontekście zgadywała że z Winolfką, które ociekały wprost tęsknotą i miłością którą musieli utrzymywać w tajemnicy, przynajmniej przez jedną ze stron. Już miała schować je z powrotem do pudełka gdy kątem oka zauważyła że coś się na nich skrzy. Spojrzała jeszcze raz i znalazła granatowy pył.
- Sprawca zdążył usunąć pieczęć na miejscu...- Myślała głośno. Sięgnęła po analizowane wcześniej zdjęcie Nersa z głównymi artystami cyrku. Na nim również był podobny pył. - To stało na komodzie na drugim końcu pokoju. Jeszcze czegoś szukał?
- Znalazłaś coś? - Sivia aż podskoczyła gdy za nią znikąd pojawił się Iggere. - Powiedz że poszło ci lepiej niż mi, bo nam szef łby poukręca.
- Tak, mam coś. Proszę na to popatrzeć. I niech mnie pan więcej nie straszy. - Mężczyzna pochylił się nad listami i zdjęciem.
- Ty to masz oko, mała. Ja się do tego nie nadaje.
- Czyżbyś był już za stary, panie Egzekutorze?
- Ej, ale nie przesadzajmy. - Zaśmiał się, czochrając ją po głowie. - Idę pokazać to górze, a ty spróbuj coś jeszcze znaleźć.
Po wyjściu Iggere, Sivia kontynuowała swoją pracę. Ostatni dowód, skórzany schowek lekarski, nie napawał dziewczyny optymizmem. Wyglądał i pachniał jakby w środku coś zdechło. W końcu odważyła się zajrzeć do środka, jednak nie znalazła w nim nic ciekawego, oprócz czarno-czerwonego włosa, prawdopodobnie należącego do sprawcy.
- Zranił się? To znaczy że Gilio walczył... chyba... Nie, przecież ktoś kto ma na celu kradzież Klucza i zabicie Klucznika nie opatrywałby się za miejscu zbrodni. Cholera, a jeśli to jakiś żółtodziób? Będę sobie pluć w brodę że go nie schwytałam. Hańba na moim honorze! Mogiła! Nikt nie potraktuje mnie na serio!
- Oj, przestań panikować. Nic ci nie będzie.
- Nosz Kur... Czy wszyscy Egzekutorzy muszą się poruszać jak Carnereny? Zawału można dostać! - Tym razem Sivię przestraszyła wysoka kobieta, dobrze zbudowana, jak przystało na jej wysokie stanowisko wśród armii. Flemal Ignis, czerwonowłosa starsza porucznik, patrzyła na nią rozbawionymi, zielonymi oczami. Mniej skuteczna i mniej lubiana od Iggere, zawsze jednak szybsza i sprytniejsza czym nadrabia przepaść między sobą a nim.
- Gdyby nie Carnereny, zapewne nadal na tronie siedziałby Cesarz Xerxez, albo jego syn, Anuki. To chyba dobrze że czegoś się od nich nauczyliśmy, nieprawdaż? - Uśmiechnęła się zaglądając młodszej koleżance przez ramię.
- To dobrze że nie nauczyliście się od nich czegoś innego. Na przykład buntowniczego zachowania.
- Eh, a ty znowu do tego wracasz... Musimy im zaufać, by...
- Zniszczyli znowu pół Szarego Boru? - Przerwała jej Sivia. - Wiesz, nie sądzę żeby Carnereny się zmieniły. Zawsze byli zdrajcami, nie ważne ile stracili w Bitwie pod Klismont. Ugryźli nas gdy wyciągnęliśmy do nich rękę i uderzyli w nasz słaby punkty. Tak jak Sarceni. Nie wolno dawać im wolnej ręki.
CZYTASZ
W obawie przed światłem
FantasíaHarenderem - Kraina pięciu pokojowo nastawionych do siebie ras, rozkwita po wyniszczającej wojnie domowej. Jej mieszkańcy, zahartowani przez dyktaturę okrutnego, Sarceńskiego cesarza, na nowo zaczęli odkrywać świat i otwierać się przed sobą. 4000 la...