4

792 39 7
                                    

*Natalie pov*

*Time skip*

Miałam już dość dzisiejszego dnia. Szkoła na dobre jeszcze się nie rozkręciła a ja już nienawidzę tego dupka Harrego, który myśli że po tym pocałunku coś do niego poczułam i zyskałam dodatkową przeszkodę na drodze do serca Ronnie. Mianowicie Diana oznajmiła że zgnoi wszystkich ,, odmieńców" z naszej budy. Czyli jak będę ujawniać uczucia do Ronnie, to ta ,,wielce poszkodowana" mi coś zrobi. Jeszcze się nie dowiedziała o moich rodzicach. Może i to dobrze, bo by zaczeła plan usunięcia mnie ze szkoły. Czemu życie musi być tak zjebane? Jeszcze zaczął padać deszcz. No kurwa świetnie! Założyłam kaptur i zaczełam iść w kierunku domu. Nosz kurwa lepiej być nie mogło. Cały telefon mi się zalał i nie mogłam odpalić playlisty. Na dodatek zaczęło mocniej padać i powoli się ściemniało. Jak tylko wyszłam za bramę szkoły zagrzmiało. No i zajebiście! Niewiele widząc weszłam na pasy. Los chciał że jakiś palant (pewnie nauczyciel) wyjechał niespodziewanie z parkingu szkoły no i prawie mnie rozjechał. Prawie, ponieważ jakiś typ mnie odepchnął, po czym wylądowałam na nim, omal go nie całując.
-Natalie!- No kurwa zajebiście! No Bóg to chyba naprawdę mnie opuścił. Tego frajera mi tu brakowało.- Nic ci nie jest?
-Ugh....- wstałam i się otrzepałam z kurzu- nie musiałeś mi pomagać debilu... Bynajmniej by mnie przejechał i problem z głowy.
-A ja bym miał wyrzuty że ci nie pomogłem, a na dodatek bym tęsknił.
Kurwa, gościu ogar! To że ty się we mnie zakochałeś, to nie znaczy że jestem typową heteryczką, która to ci się zaraz rzuci na szyję, i podziękuję całując i pytając o chodzenie. Wolałabym po pierwsze typie żebyś był Ronnie. Ona była dla mnie ważna. Nie TY.
Nagle niespodziewanie Harry złączył nasze usta w pocałunku. No kurwa zaraz nie wytrzymam!

*Ronnie pov*

-Tato co jest? Czemu stoimy?- zapytałam ojca. Znów miał trochę obowiązków i nie odebrał mnie ze szkoły na czas. Nie miałam mu tego za złe, ponieważ go w stu procentach rozumiałam.
-Ronnie jacyś uczniowie napatoszyli mi się pod koła. Idź sprawdź czy wszystko jest okej, i czy nie mam kogoś zabrać do szpitala.
-Okej.
Wyszłam więc z auta i popędziłam na chodnik. Ciekawe kogo mój tata prawie zabił. No albo zabił, ale to w ostateczności i jakby co to nie on. Zobaczyłam że ten uczeń w kapturze to uczennica, no bo miała kobiece kształty, a ten drugi to ten Harry z 2b. No to ładnie. Miałam już się spytać czy wszystko w porządku, ale Harry zaczął całować tę dziewczynę. Przyznam że słodkie, ale nie miałam podziwiać tego widoku tylko zapytać o stan zdrowia tych uczniów.
-Umm.. Nie przeszkadzam? Bo miałam...
Nagle dziewczyna odskoczyła jak poparzona od Harrego. Wtedy zauważyłam że to Natalie.
-O cześć Ronnie!- Odpowiedział Harry, a Natalie się speszyła i najwidoczniej przejęła się tą sytuacją. No sorry ale potrącenie to raczej nie jest dobry moment na całowanie.
-Ta...Hej....- Odpowiedziałam- kto z was został prawie przejechany?

*Natalie pov*

No o ironio musiała się tu zjawić Ronnie. I to jeszcze widziała ten ,,pocałunek". Nic tylko się zabić.
-Ta...Hej...- odpowiedziała Ronnie do Harrego- Kto z was został prawie przejechany?
-No ja!- odpowiedziałam. Szczerze miałam już dość całej tej zaistniałej sytuacji. Chcę jak najszybciej zakończyć ten dzień. Jeszcze kostka mnie zaczęła boleć. Oby nie była skręcona.
-Emm, Natalie potrzebujesz pomocy medycznej?- zapytała Ronnie
-Eeeee..Raczej nie...- skłamałam, i ten debil Harry musiał to zauważyć.
-Natalie, dla twojego dobra i mojego spokoju, lepiej będzie jak pojedziesz do szpitala. Widzę że próbujesz ukryć ból.- Jak ja nienawidzę tego idioty. Powiedział to z taką pewnością.
-Hymm....Moim zdaniem to prawda. Tutaj stoi mój tata. Pojedziesz z nim i ze mną.
Nie chciałam się zgodzić. Ale w sumie będę blisko Ronnie. I to się jedynie w tym ,,cyrku" dla mnie liczyło.
-Ehh...No dobra.
Nagle upadłam na chodnik. Nie dałam rady iść. Ronnie już popędziła do ojca.
-Ronnie! Ja nie dam rady wstać!
Dziewczyna odwróciła się i szybko podbiegła.
-Harry pomóż mi doprowadzić ją do auta!- krzyknęła i nagle obok mnie pojawił się Harry.
Razem wzięli mnie pod pachy i ,,zanieśli" do auta.
-Dzień dobry.- przywitałam się.
Gdy Ronnie wsiadła ruszyliśmy.
-Dobry. Ty to?- zapytał ojciec Ronnie.
-Jestem Natalie.
-Chodzisz z moją córką do klasy?
-Nie. Ale jesteśmy w równoległych.
-A i jeszcze jedno. Podaj dla Ronnie numer do twojej mamy, albo twojego taty. Będzie trzeba zadzwonić.
Podałam dla Ronnie numer do jednego z moich ojców i dalszą drogę jechaliśmy w ciszy.

*Time skip*

-Więc masz skręconą kostkę. Zaraz ci ją opatrzymy i będziesz mogła zadzwonić po któregoś z rodziców, żeby po ciebie przyjechał.- powiedziała mi pielęgniarka.
Zaczęła mi opatrywać kostkę. Po 5 minutach lub mniej było gotowe. Wyszłam na korytarz i podeszłam do Ronnie i jej ojca.
-Więc twój tata za jakieś 10 minut przyjedzie. Poczekasz sama czy mamy z tobą?
W sumie ojciec Ronnie jest nietolerancyjny. A jeśli moi ojcowie przyjadą we dwójkę, to Ronnie na sto procent nie będzie mogła ze mną się zadawać. Więc lepiej poczekam sama.
-Sama dam radę. Dziękuję za pomoc i dowidzenia.
-Dowidzenia.
No i ojciec Ronnie wraz z nią wyszedł. Czekałam może jakieś 7 minut i jak się spodziewałam przyszli we dwójkę. Podbiegli do mnie niemal natychmiast.
-Boże Natalie co się stało?- zapytał jeden o imieniu Shawn.
-Nic takiego...To tylko skręcona kostka...Ale przyjechaliście autem?- nie dałabym rady jechać komunikacją miejską. Strasznie mnie bolała kostka przy najmniejszym ruchu. Cudem doszłam do tej recepcji.
-Jasne skarbek. To Shawn cię zaniesie do auta, a ja pójdę po wypis.- powiedział drugi o imieniu Casper.
Więc Shawn zaniósł mnie do auta i po 3 minutach zjawił się Casper. Gdy ten wsiadł ruszyliśmy. Gdy tylko wróciliśmy do domu, szybko Shawn zaniósł mnie do pokoju, a ja poszłam spać. Miałam serdecznie dość dzisiejszego dnia.

I tak będziesz moja/// gxg  [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz