I

25 3 0
                                    

-Panno Rose!- usłyszałam głos jednego ze skrzatów domowych. Nie ma nic gorszego, niż obudzić wnerwionego smoka, zwłaszcza że spał jedynie dwie godziny... Ach, jak ja kocham moją bezsenność. Rodzice twierdzą, że to wina zbyt długiego nocnego czytania... Jednak nie sądzę, że to właśnie, o to chodzi.

Lekko rozchyliłam powieki i już wiedziałam, że obudził mnie właśnie ten skrzat.

-Skrobek, daj mi jeszcze pięć minut... i tak rodziców nie ma.- burknęłam, by jak najszybciej móc się owinąć kołdrą, która drastycznie wylądowała na podłodze.
-Proszę Mi wybaczyć Panienko, ale twoja matka wydała polecenie, by wyszykować cię na godzinę czwartą czasu dziennego. Do rezydencji przybędzie dziś rodzina Lastrange, wraz z zaprzyjaźnionymi Malfoy'ami.

Sam rozdźwięk imienia ,,Malfoy" wywoływał we mnie obrzydzenie, zbierało mi się wręcz na wymioty... Nie znoszę tego małego szczura, na szczęście z wzajemnością. Od dziecka mieliśmy problem ze złapaniem kontaktu, on po prostu był... jak z innej bajki! Nigdy nie potrafiliśmy się dogadać, a kłótnie to jedyne co nas łączyło. Żałosne zabawki z czasów dzieciństwa, powinny raczej przywoływać nostalgie, a w moim przypadku padało raczej na oburzenie i nie miłe wpominki, o tym jak kłębki moich włosów znajdowały się w dłoniach Blondyna. Obiecałam sobie, że uda mi się o tym zapomnieć i może nawet zacząć szanować chłopka, ale wszystko szło na marne. Nawet sam fakt, że poszukiwana Bella do nas przybędzie, nie męczyło mnie jak.. ten blondasek...

By dłużej nie zwlekać, podniosłam się z łóżka i narzuciłam na moje ciało aksamitny szlafrok, tak delikatny jak chmury na niebie, letniego, słonecznego poranka. Skrobek przygotował mi kąpiel i zaczął szykować śniadanie. Tak właściwie tylko on miał do tego prawo, był moim jedynym przyjacielem, jedynym, który nie rozmawiał ze mną tylko dla pieniędzy.

Nie zostało mi nic innego, jak pójście do łazienki. Pora przywitać mą poranną rutynę wielkim uśmiechem i serdecznym ,,Dzień Dobry".

Gdy tylko uchyliłam drzwi, kurtyna pojawiła się na wielkim lustrze naprzeciwko mnie, może mam dopiero 11 lat, ale to nie oznacza, że muszę kochać widok mojego ciała w odbiciu lustrzanym.

Pozbyłam się ubrań i delikatnie wsunęłam swoje nogi pod taflę wody. Nie doliczyłam nawet sekundy, a już znalazłam się po szczękę w wodzie. Czułam jak moja cienka skóra zostaje zaczepiana przez wodne skrzaty,a wszelkie blizny i zadrapania drażnił młody Marmite.

Pewnie teraz się zastanawiacie, skąd te wszelkie blizny? Moja skóra jest bardzo delikatna, jednak została zbezczeszczona. Gdzie tylko nie spojrzałam, blizny lub siniaki mieniły się jak owoce na polanach.
Cóż poradzić, takie życie.
Mój ojciec nie był typem kochającego tatusia, a człowiekiem zasad i karania za nieposłuszeństwo. Od dziecka wpajał mi jak ważna jest czystość krwi, oraz tłumaczyli, jak traktować osoby, których krew była splugawiona. Mimo iż byłam wychowywana w atmosferze żalu, w związku z upadkiem Lorda Voldemorta, rodzice przestrzegli mnie przed afiszowaniem się ich poglądami poza kręgiem najbliższych. Moja Matka jak i ojciec pracowali w Ministerstwie Magi na bardzo wysokim stanowisku, wraz z Lucjuszem Malfoy'em, więc pieniędzy nam nigdy nie brakowało.... Wszystko było idealne.... Gdyby nie brak... Uczuć. Historia, którą opowiadano mi tyle razy, o moim cudownym powrocie do żywych, ze zwykłego wieczornego opowiadania, stawała się szantażem, który był zbyt często stosowany. Bo w końcu, jak mogę nie mieć szacunku do kogoś, kto poświecił swoje dobre imię, dla takiego jak ja.

Zagubiłam się w morzu myśli, nie widzę siebie w następnych etapach życia... po prostu nie widzę. Zdarza mi się, czasami zastanawiać się- po co się urodziłam? Moje życie od zawsze polegało tylko i wyłącznie na bólu... Ratowanie mnie, przez rodzinę jest moim zdaniem normalne.. ale z biegiem czasu, zgaduje, że ojciec nie raz rozważał, co by się stało gdyby mógł cofnąć czas. Pewne jest jedno, nie dowiedziałabym się- Po prostu by mnie nie było.

Czarna Dama |Zawieszone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz