💧9💧

263 17 2
                                    

Nastał wieczór. Leżałem pod kołdrą i próbowałem chodź na chwilę zamknąć oczy i nie przejmować się tymi wszystkimi wydarzeniami, które miały miejsce w przeciągu kilku poprzednich dni. Jednak moje powieki nie drgnęły nawet o milimetr. Próbowałem praktycznie wszystkiego.

Słuchałem muzyki, liczyłem owce, piłem ciepłe mleko, a nawet kilka razy zmieniałem pozycję próbując ułożyć się jak najwygodniej. Żadne z tych rzeczy nie pomogły, a jedynie jeszcze bardziej odpędziły mnie od snu, którego tak bardzo potrzebowałem.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić wziąłem telefon do ręki i odblokowałem go. Moim oczom od razu ukazało się kilka powiadomień od jednej osoby, a mianowicie Jimina. Miałem 10 nieodczytanych wiadomości i 12 nieodebranych połączeń. Westchnąłem i wybrałem numer do niego, a już po kilu sygnałach mogłem usłyszeć jego zmartwiony, a zarazem zdenerwowany głos.

- W końcu łaskawie odebrałeś - syknął

- Przepraszam, ale usnąłem - skłamałem i zacisnąłem dłoń na prześcieradle mając nadzieję, że to łyknie.

- Przez prawie osiem godzin?! I to jeszcze w dzień?! - czułem, że jest bardzo zły, jednak nie mogłem mu powiedzieć, dlaczego nie odebrałem. Jeszcze nie teraz.

- Przepraszam...

- Powtarzasz się Gguk. Wiesz jak ja się martwiłem? Ile nerwów sobie napsułem, chodząc w kółko po domu i zastanawiając się czy ty w ogóle żyjesz? A no tak nie wiedziałeś, bo sobie smacznie spałeś! Następnym razem daj jakiś znak, żebym się nie przejmował..

Po jego słowach rozpłakałem się jak mała dziewczynka, której zabrano ulubioną lalkę. Miał rację. Tylko wszystkich dookoła martwię. A mając na myśli wszystkich mam na myśli tylko jego, bo mama i tak się mną nie interesuję. Opuściłem rękę z urządzeniem wzdłuż ciała i oparłem się o ścianę. Jestem tylko problemem, a jak wiadomo problemów trzeba się pozbywać.

Jedyne co mi teraz pozostało to spakować się i wynieść. Zanim jednak zdążyłem się podnieść z łóżka usłyszałem głos chłopaka.

- Gguk! Jesteś tam? Jeon do jasnej cholery!

- Już nie będziesz musiał się o mnie martwić - wyszeptałam i nie czekając na jego jakąkolwiek odpowiedź rozłączyłem się. Powolnymi ruchami wstałem z łóżka i podszedłem do szafy wyciągając z niej torbę. Zacząłem pakować najpotrzebniejsze ubrania. Na szczęście miałem dość sporą ilość pieniędzy, żeby zatrzymać się w jakimś tanim hotelu.

Rozejrzałem się jeszcze po pokoju, aby upewnić się, że wszystko wziąłem. Na szafce obok łóżka dostrzegłem jeszcze portfel, słuchawki i ładowarkę. Od razu spakowałem te rzeczy do torby i po raz ostatni rozejrzałem się po pomieszczeniu.

Będąc pewnym, że niczego mi nie brakuje zszedłem na dół. Założyłem buty i kurtkę, a gdy moja ręka spoczęła na klamce uśmiechnąłem się słabo i biorąc jeden większy wdech wyszedłem.

^~•~^

Kolejne godziny mijały, a ja nie znalazłem żadnego noclegu. Seul był pełen hoteli, jednak wszystkie jakie odwiedzałem były z wyższej półki. Nie było mnie stać nawet na jedną noc w, którymś z nich, a co dopiero na przenocowanie kilku.

Ostatnie co mi pozostało to iść przed siebie i czekać na jakiś cud. Zbliżała się godzina 22, a co za tym szło robiło się coraz ciemniej i zimniej. Z każdą chwilą traciłem siły na cokolwiek. Idąc cały czas przed siebie usłyszałem, że mój brzuch wydaje z siebie bliżej nieokreślone dźwięki. Wzrokiem przeszukałem okolicę w celu odnalezienia jakiegoś otwartego sklepu. Jakie było moje zdziwienie i jednocześnie zadowolenie, gdy niedaleko widniał duży napis 'Beansbins' mieniący się neonowymi kolorami.

Od razu tam pognałem, a kiedy otworzyłem drzwi do moich uszu dotarł dźwięk dzwoneczka, a dopiero chwilę później poczułem ten charakterystyczny zapach kawy, ciasta oraz przeróżnych słodkości. Zaciągnąłem się zapachami i wszedłem głębiej do kawiarni. Przede mną stał wysoki mężczyzna o blond włosach, ubrany w garnitur, który idealnie opinał się ciało.

Nie widziałem jego twarzy, ale mogłem stwierdzić, że wygląda przystojnie. Wpatrywałem się w jego plecy dopóki nieznajomy odwrócił się. Uśmiechnął się lekko i szybkim krokiem wyminął znikając za szklanymi drzwiami.

- Co panu podać? - z myśli wyrwał mnie delikatny głos ekspedientki.

- A tak, poproszę ciepłe mleko czekoladowe i do tego kawałek ciasta z kremem waniliowym - powiedziałem i poszedłem zająć miejsce w rogu kawiarni.

Moją torbę odłożyłem na podłogę, aby nie przeszkadzała mi i oparłem się głową o szybę. Cały czas myślałem o tym mężczyźnie, którego spotkałem przed chwilą. Widać było, że jest wysoko ustawiony. Garnitur z najwyższej półki mówił sam za siebie.

Z jego wyrazu twarzy mogłem odczytać, że był szczęśliwy, w sumie co tu się dziwić. Każdy by chciał mieć szczęśliwą rodzinę, ale nie było to dane niektórym. Pociągnąłem nosem, nie zauważając, że po moich policzkach spłynęło kilka łez, które szybko wytarłem rękawem nie chcąc zwracać na siebie zbytnio uwagi.

Kilka minut później dostałem swoje zamówienie, a w oczach pojawiły się świeczki. Nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłem coś takiego. Podziękowałem pani, która mi to przyniosła, a gdy odeszła niepostrzeżenie zaciągnąłem się zapachem jaki się unosił.

Po skończeniu jedzenia zacząłem się zbierać. Nie uśmiechało mi się opuszczać tego miejsca, ale nie miałem wyboru. Chociaż gdyby taki był to najchętniej bym tu został na zawsze. Jest tak przytulnie i miło, nie to co w domu. Chociaż tego miejsca nie dało się nazwać domem.

Wychodząc pożegnałem się cichym 'do widzenia'. Od razu poczułem chłód jaki panował na zewnątrz. Szczęka zaczęła mi drżeć, ale nie przejmowałem się tym. Najbardziej co mnie teraz męczyło to brak miejsca do spania.

Szwędałem się po parku nie wiedząc w którą stronę pójść. W końcu postanowiłem, że usiądę na jednej z ławek i przeczekam do rana. Z torby wyciągnąłem bluzę, która robiła mi teraz za miękkie siedzenie. Wyjąłem telefon i spojrzałem na zegarek, który wskazywał kilka minut po 23.

Siedząc z podkurczonymi nogami rozmyślałem jak to teraz będzie. Gdzie się podzieję, co się stanie jak zabraknie mi pieniędzy i czy w ogóle przeżyje. Nagle poczułem na swoim policzku jak coś po nim spływa. Z początku myślałem, że znowu płacze, ale kiedy kilka sekund później na moją głowę zaczęły spadać krople uświadomiłem sobie, że gorzej już chyba być nie może.

Deszcz z każdą minutą przybierał na sile, ale nic z tym nie zrobiłem. Siedziałem jak słup soli i jak na grzecznego chłopca przystało wyczekiwałem końca ulewy.

Ze swojej lewej strony usłyszałem trzask łamanej gałęzi. Serce zaczęło bić z niewyobrażalną prędkością. Bałem ruszyć się nawet o centymetr, jednak kiedy ławka ugięła się lekko wiedziałem, że już po mnie.

- Co tu robisz chłopczyku, o tej porze w taką ulewę? - do moich uszu dotarł melodyjny głos, który był dla nich jak miód. Niepewnie odwróciłem się w stronę mężczyzny, a w momencie, gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się wiedziałem, że przepadłem w nich po raz drugi. To był ten sam mężczyzna, którego spotkałem w kawiarni.

Nie było mnie tutaj 4 miesiące, ale może czas to zmienić?

Co powiecie na mały maraton?

|| Mirror || TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz