Rzeczywistość w Kajdanach

52 1 0
                                    


To uczucie, jakby twoje dłonie kneblowały dwie silne obroże, spięte żelaznymi oczkami łańcucha. Ciągnącego ciebie w dół, aż do chłodnego betonowego bloku, na który stoisz , a raczej jedynie podejrzewasz, że jest to beton, poznając jego strukturę, wyziębionymi, gołymi stopami, bo twoje oczy, widzą jedynie czerń chusty, która okala twoją głowę, zawiązana solidnie na potylicy. Pozostają ci jedynie uszy, którymi wyłapujesz losowe dźwięki, często rozlazłe i urwane w połowie. Miotają się po twojej głowie niczym dziesiątki piłeczek w maszynie losującej.

Nie możesz nic zrobić, niczego dostrzec, niczego nowego pojąc i pomimo, że kiedyś widziałeś świat, który cię otacza, teraz nie potrafisz powiedzieć czym on tak naprawdę był, nie potrafisz go określić, bo widziałeś tak wiele, tak wiele rzeczy, które mówiono ci, że są złe, a mimo to widziałeś jak uchodzą płazem. Niezdrowa logika tego świata, ta której tak bardzo nienawidziłeś, ta którą pragnąłeś zniszczyć, stłamsić i pogrzebać wraz z ludźmi, którzy ją propagują, byłeś wstanie zrobić dosłownie wszystko, do czasu, gdy nie ujrzałeś jej ogromu, drobnych występków, których potem też sam się dopuściłeś i tak wrzuciłeś swój nic nieznaczący kamyczek, na górę znaczącego ludzkiego grzechu. Zaakceptowałeś ten brak kary i umarłeś uczuciowo. Żar twojego gniewu, stał się tylko tlącym konarem, w dogasającym ognisku.

Twórczość, stała się oschła, prawie, że wymarła, bo co po pięknych słowach, które nie mają żadnego głębszego sensu. Po prostu istnieją, tak jak ci wszyscy ludzi na tej planecie, po prostu żyją, tak one po prostu są. Czy jest jakiś sens, by pisać o czymś czego się nie czuje, czego się nie rozumie, a próbuje wytłumaczyć? To boli najbardziej, to przeraża najbardziej, że nigdy nie wyrwę się z tych kajdan i już na zawsze zostanę tak pusty, tak otępiały na otaczające mnie kurestwo...

Widziałem tak wiele rzeczy prostych, słów, które jasno określają nasze zdanie „nie", „tak" żelazne wartości moralne, proste, a jednocześnie tak skomplikowane, bo zmienne, niektórzy mówili „nie" ale robili to co ludzie na „tak", czy to znaczy, że ich umysł i serce to dwa różne organizmy, dwóch różnych ludzi i powinniśmy sądzić ich oddzielnie? Mimo, że oddzielnie nie potrafią istnieć? Ludzka dusza i świadomość, jedno z nich stracimy, tracąc jeden z organów. A może po prostu zrozumiem, że ludzie kłamią, oszukuj i łżą. Może po prostu to pojmę, że nie każdy wie czego chce, że nie każdy wie kim jest, że nie każdy rozumie, ale zrozumie, gdy już tam będzie. Gdy wybory przyjdą i zapukają do naszych drzwi, wtedy planowana odpowiedź może okazać się niewłaściwa i zmienić ze względu na okoliczności. Mimo to, ludzie chcą wyrażać swoje zdanie i nie przyznawać się do tego, że po prostu nie wiedzą teraz czego chcą, kim są, ani że nie rozumieją.

Zaślepiony przez chorą ideologię o tolerancji i posiadaniu swojego zdania, które zupełnie się nie łączą, marnieje, nie potrafię zrozumieć, rozróżnić tego co jest naturalne, o tego co fałszywie argumentują by zatuszować swoje czyny sprzeczne z ogólnym myśleniem. Ludzkie prawo, którego sami ludzi nie przestrzegają. Jaki jest sens okłamywać samego siebie, że posiada się pewność, że nigdy się tego nie dopuścimy? Jaki jest sens w tym falstarcie... Jestem tak bezsilny, nieporadny, pełen strachu przy każdym kolejny kroku, bo ta chusta, przysłania mi wszystko, pozwalając okpić się kłamstwem w prawdziwy wygląd tego świata.

A gdy już będę mógł iść i spojrzeć na świat, dźwięki staną się zrozumiałe, będą określać to co widzę, nazywać to co dostrzegam, wszystko nabierze znaczenia i wszystko zostanie opisane i zrozumiane przeze ciebie, wystarczy to pokonać i uwolnić swój umysł. Przecież to takie proste...


Merytorycznie nie rozwiązuje żadnej kwestii, nawet nie podejmuje jej do końca, wiąże się tylko początkową metaforą - ale tylko na pierwszy rzut oka.

Takie tamWhere stories live. Discover now