Rozdział 3

1.1K 95 12
                                    

ŚRODA ~ Dzień 1

Louis budzi się rano pierwszego dnia z motylkami w żołądku, a za prawie dwanaście godzin ma się spotkać z Harrym na ich pierwszej randce: kolacja w The Fat Radish. Bardzo się stara zignorować te motylki, ale one nie przestają trzepotać. Kiedy to głównie niewinne podekscytowanie, to niektóre z nich mają zęby.

W biurze traci poranek nad swoimi projektami, gdzie powinien się znajdować jego umysł, ale potem jego koncentracja siada i jego myśli wędrują do Harry'ego. Ma pełne prawo wierzyć, że Harry jest tak samo podenerwowany jak on, ale zbyt bardzo boi się do niego napisać, by to sprawdzić, boi się że zwariuje.

Popołudniu Louis zamienia swoje emocjonalne rozterki w znaki matematyczne i znaki zapytania, wszystko w kolorach tęczy. Robi animację "Ty+Ja x 40" i dodaje pochyloną czcionką" "gotowy?", uznaje to za raczej czarujące. Podoba mu się wizja projektu na ekranie, to jak wiadomość stoi obok równania.

Debatuje nad usunięciem tej całej rzeczy, ale w końcu otwiera e-maila, wrzuca plik i wpisuje początek adresu Harry'ego, nim samo się uzupełnia. Przyciska 'wyślij' na swoim telefonie, kiedy jego telefon zaczyna dzwonić, bo ktoś na trzecim piętrze ma problem z projektem.

~*~

Reszta dnia mija szybciej, niż Louis przewidywał i nagle jest spóźniony i wybiega z budynku, by złapać taksówkę, jego myśli szaleją i plączą w supeł, kiedy próbuje sobie przypomnieć adres restauracji.

Sprawdza swojego e-maila, kiedy taksówka tkwi w korku i uśmiecha się, kiedy widzi notkę od Harry'ego w odpowiedzi na jego popołudniową wiadomość. To coś szybkiego, ale to koi wszystkie motylki znajdujące się w jego brzuchu: "nie chciałbym tego zrobić z nikim innym."

Harry już siedzi w The Fat Radish, kiedy Louis wchodzi do środka z jedynie minutą zapasu. Ledwie udaje mu się zatrzymać przy pulpicie hostessy, nim go zauważa, w rządku przy ścianie, stolik dla dwojga z pustym miejscem czekającym na Louisa. To mała restauracja z białymi, ceglanymi ścianami i drewnianą podłogą.

Louis bierze oddech, kiedy podchodzi do Harry'ego. Patrzy jak ten bierze łyk wody ze szklanki, a potem prostuje sztućce przy swoim boku, jakby również walczył z motylkami. Louis prawie przewraca oczami na ich dwójkę. Dzielili niezliczoną liczbę posiłków, w dużych grupach oraz sami jak teraz i nigdy się nad tym nie zastanawiali.

Harry wygląda dopasowanie w swój zwyczajowy sposób: jego sweter zwinięty na ramionach i kilka pierścionków na palcach. Jego włosy zaczesane do tyłu i na bok, jakby mógł włożyć trochę wysiłku w poskromieniu ich. Wciąż wygląda jak Harry, ale podniósł poziom zaimponowania. Wtedy Louis zdaje sobie sprawę z tego, że widział wiele wersji Harry'ego, ale tej nigdy.

Nie po raz pierwszy, Louis rozważa powiedzenie Harry'emu, że powinni zapomnieć o tym całym randkowaniu i po prostu wziąć piwo. Oprócz tego, że Harry wybiera ten moment, by spojrzeć w górę i spotyka jego wzrok, uśmiechając się ostrożnie, a Louisowi słowa więzną w gardle. Co mają do stracenia?

~*~

Wszystko. To jest odpowiedź na retoryczne pytanie Louisa, nim siada: mają absolutnie wszystko do stracenia. Kiedy wymieniają szybkie cześć i zamawiają napoje u natrętnego kelnera, specjał lokalu - jalapeno margaritas, rozmowa całkowicie się nie klei. Po raz pierwszy od czterech lat, Louis nie wie co powiedzieć Harry'emu, a cisza zapada pomiędzy nimi z fizyczną siłą.

Wtedy Louis ma ochotę krzyknąć 'Prima Aprilis' i odbiec, ale Harry chyba odczytuje jego myśli.

- Tylko mi się tak wydaje czy jest niezręcznie jak cholera?

Wild Love (tłumaczenie pl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz