Rozdział 17

958 91 3
                                    

Tym razem to Harry całuje go jako pierwszy, jego dłonie są pod kurtką Louisa i wokół jego pleców, aby przycisnąć go bliżej, język błaga o uwagę, a potem wślizguje się pomiędzy wargi Louisa.

- Na górę - mówi Louis, kiedy zaczyna całować szyję Harry'ego. - Na górę, H.

Rzeczy ochładzają się w windzie, ich dłonie są jedyną częścią ciała jakie się dotykają, kiedy patrzą się na wprost. Louis zaczyna czuć nerwy, sensacja osiągnięcia punktu, z którego nie ma odwrotu.

- Naprawdę to robimy? - Pyta Harry, kiedy drzwi windy się otwierają na jego piętrze.

Louis uśmiecha się, jego serce wciąż dudni. - Hej, ukradłeś mi moją kwestię.

Harry śmieje się i to spowalnia serce Louisa, kiedy idą korytarzem. Harry łowi klucze ze swojej kieszeni, pozostając cicho. Mieszkanie jest na początku ciemne, a potem Harry zapala światło, gdy ściąga swoje buty. Louis przełyka i ściąga swoje własne, nerwy powracają.

- Nie musimy niczego robić - mówi Harry. Wywraca swoimi pierścionkami, to co robi, kiedy jest podenerwowany albo zmieszany, kiedy żołądek Louisa kręci się od tych samych emocji.

- Jesteśmy głupi - mówi Louis, wyrzucając dłonie do góry. - Dlaczego zachowujemy jakbyśmy mieli zrobić dziecko?

Harry wybucha śmiechem, jakby był tym zaskoczony. - O czym ty mówisz?

- Nie wiem - mówi Louis, marszcząc nos. - Ale zaprosiłeś mnie tutaj, a ja się zgodziłem. Przestańmy w wszystko wątpić, dobra? Nie myślmy tyle.

- Racja - mówi Harry na wydechu. Potem się śmieje. - Chociaż sądzę, że łatwiej powiedzieć niż zrobić.

- Chodź tutaj - mówi Louis. Całowanie wydaje się być jedyną rzeczą, która potrafią prawidłowo zrobić w tym momencie, więc Louis bierze to co może, kiedy przyciąga do siebie Harry'ego. - Mamy się dobrze.

- Mamy się dobrze - powtarza Harry, kiedy ponownie go całuje.

Ściągają swoje płaszcze i wieszają je, śmiejąc się z tego jak sprawili, że wszystko pomiędzy nimi jest dziwne. - Chcesz iść na górę? - Pyta Harry. Śmieje się niemal od razu po zadaniu pytania. - Czuję się jak rumieniący prawiczek, a zapewniam cię, że nim nie jestem.

- Chodźmy na górę - mówi Louis, już odchodząc. - Bóg jeden wie jak możemy sprawić żeby to było jeszcze dziwniejsze, ale równie dobrze możemy się przekonać. - Harry też się z tego śmieje, a potem przekręca zamek w drzwiach z cichym kliknięciem i podąża za Louisem.

Na górze jednak nie ma wspólnej cechy z innymi apartamentami, Harry jest wyjątkiem z rozciągłym łóżkiem. Metalowe, zakręcające schody, galeria zdjęć wzdłuż ściany. Louis ma obsesję na punkcie tego miejsca odkąd Harry się tutaj wprowadził, tak ewidentne jak jego oświadczenie, że to tu by zamieszkali, kiedy rozmawiali o tym czyje mieszkanie, by zatrzymali. Wspomnienie przychodzi w przyspieszeniu i wysyła ciepło wzdłuż jego szyi.

Louis rozkłada się na łóżku Harry'ego tak szybko jak je widzi, zarzucając ręce za głowę i mówiąc. - Jestem cały twój, kochanie. - Harry śmieje się tak mocno, że Louis musi usiąść i sięga po niego w obawie, że zbiegnie po schodach.

Co jest warte, ta część mieszkania Harry'ego jest tylko dobra do tego, by trzymać łóżko i małą szafkę nocną. Po tych słowach brunet pokonując ostatni schodek jest na łóżku razem z Louisem, klęcząc, by leżeć tuż obok.

Pomimo lamp na dole na łóżku jest ciemniej, ich sylwetki są jedynie cieniami. Obydwoje przez chwilę leżą na plecach, a potem Louis przewraca się na bok, kładąc głowę na dłoni. Ogląda jak klatka piersiowa Harry'ego unosi się i opada, zbyt szybko, zważając że tylko tutaj leżą. Kładzie swoją dłoń na torsie bruneta i patrzy jak ta się unosi z każdym jego oddechem.

Wild Love (tłumaczenie pl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz