Promienie słoneczne okropnie raziły mnie w zamknięte powieki. Niechętnie otworzyłam czarne oczy mrugając nimi na zmianę, aby się przyzwyczaić do jasnego pomieszczenia. Ściany małego pokoiku były bladoniebieskie, na ścianie wisiały przeróżne obrazy- głównie o motywie jesieni-podłoga była drewniana o kolorze hebanowym, łóżko było okryte tylko podniszczoną szarą pościelą i również poduszkę w takim samym stanie.
To miejsce było istnym koszmarem nawet dla 13-latki przypominającej wzrostem 17-latki. Po otwarciu powiek wpatrywałam się z bezgranicznym znudzeniem w biały sufit-który przypominał mi szpital-który był interesujący bardziej niż otaczające mnie pomieszczenie.Po usłyszeniu damskich kroków-z biegiem czasu nauczyłam się je rozróżniać to po pierwsze, a po drugie, nikt z opiekunów nie był mężczyzną-podniosłam się szybko z łóżka, które wydało nieprzyjemny dźwięk dla ucha. Ubrałam się w ciemnoniebieskie kimono-innego ubrania nie posiadałam-, zawiązałam granatowy pas obi, założyłam na ramiona czerwoną kurtkę z białym futerkiem i szare buty.
Siadając na brzegu łóżka odliczałam w myślach sekundy do zbliżenia się do wejścia pokoju, opiekunki północnej części sierocińca. W końcu usłyszałam głośne pukanie niczym dzwon kościelny, którego dźwięku nienawidzę po dziś dzień-ogólnie nie lubię takich budynków jak kościoły.
-Ruszaj tą dupę Soleil-usłyszałam zza zamkniętych drzwi panią Johnson, która nigdy nie wchodziła do naszych pokoi o siódmej rano, choćby wszyscy byli w piżamach.
-Dobrze pani Johnson-zignorowałam jej odzywki skierowane do mnie, może i była miła, ale to swoje zachowanie mogła sobie już darować, jest nieobliczalna, kiedy ktoś z nas się jej przeciwstawi.
-Za dwie minuty widzę cię w stołówce szczurze-mruknęła cicho, ale słyszalnie dla ucha, nikt jej nie słyszał jak mówiła tak, tylko ja to słyszałam-Pośpiesz się smarkulo. Bridget niedługo przyjedzie-nie jest, aż tak wredną osobą. Kiedy to usłyszałam, przeraziłam się. Nie chciałam trafić do "celi", nigdy!
Kiedy Kate Johnson oddaliła się od drzwi mojego pokoju, wtedy wyszłam i ja zderzając się czołem o czyjąś klatkę piersiową. Przełknęłam zestresowana nazbieraną ślinę. Podniosłam hardo wzrok napotykając puste czerwone tęczówki patrzące na mnie z odrazą.
Ross nigdy mnie nie lubiła i zawsze miała pretekst, żeby zabrać mnie do swojego gabinetu gdzie się wyżywała na mnie. Można powiedzieć również, że sierociniec był więzieniem. Nie wiedziałam co tym razem chciała ta ruda małpa, ale to dobrze się nie skończy sądząc po jej wzroku jak i ustawieniu sylwetki jakby chciała się na mnie rzucić. Poprawiła te swoje długie czerwone kłaki odrzucając je do tyłu.
Nigdy nie zwracała uwagi na innych mieszkańców domu dziecka, które przeciskały się przez nią chcąc już być w stołówce-korytarze były wąskie, niestety tylko dwie osoby mogą się zmieścić-przeszkadzała im nie chcąc im ustąpić. Pieprzona duma.
Wyglądała jakby wybudziła się ze swoich rozmyśleń, uśmiechnęła się upiornie w moją stronę łapiąc mnie za podbródek, żeby potem unieść go wyżej-może i miałam te sto sześćdziesiąt pięć centymetrów, a ona sto dziewięćdziesiąt-mając widok na moje czarne oczy. Nienawidziłam jak się wywyższała, a robi to bez przerwy.
-O, jak miło cię NIE widzieć Solei-jej przesłodzony wyraz głosu nadal mnie tak samo przerażał jak kiedyś, ścisnęła mój podbródek mocno spodziewając się zapewne tego, że pisnę. Jej niedoczekanie.
-Panią również-ledwo uniosłam kącik ust, przez to jej ściskanie mojego podbródka-Czego pani chciała?-sama nauczyłam się dobrze zachowywać, jak większość dzieciaków w moim wieku.
-Po śniadaniu skieruj się do mojego gabinetu-odpowiedziała tylko puszczając całkowicie mój podbródek-Tylko nie próbuj uciekać-dopowiedziała tylko i skierowała się do swojego gabinetu, który się mieścił w południowej części budynku.
-Haha...-doskonale wiedziałam dlaczego mnie wzywa do siebie. Otóż dwa tygodnie temu wymknęłam się z tego więzienia i poleciałam na miesiąc do Japonii, żeby zaopiekować się wnukiem mojego jedynego przyjaciela-co z tego, że był ileś razy ode mnie starszy-jak wróciłam na szczęście mi się nie dostało, ale teraz już tak.
Złamałam którąś tam zasadę, która brzmi: Zakaz wychodzenia na zewnątrz. A ja tą zasadę złamałam, a za to grozi właśnie "cela" lub inne dziwactwa, które Bridget Ross wymyśli. Jest ona odpowiedzialna za zasady tu panujące...
"Cela" to tak naprawdę pomieszczenie w piwnicy. Nie bałabym się tego miejsca, gdybym nie widziała jej wnętrza. Byłam w niej jako pięciolatka.
Trzy tygodnie przed wyjazdem znowu uciekłam, ale tym razem do mojego ulubionego grabarza-Undertakera-z którym już od dawna nawiązałam wspólny język.
Można powiedzieć, że był moim przyjacielem i jedynym, który wiedział o moich biologicznych rodzicach...
~ Pół godziny później ~-Uh... Ja go normalnie zabiję... Nie mógł gdzieś bliżej mieć ten swój sklep?-mruknęłam sama do siebie zła na przyjaciela, w końcu musiałam wszystkie zabezpieczenia ominąć, które otaczały cały sierociniec uniemożliwiając nam ucieczkę.
Drgnęłam, kiedy usłyszałam za sobą warknięcie-przypominał zwierzęcy lecz to był człowiek, zdążyłam jego cień-którego się przestraszyłam, ale życie w sierocińcu nauczyło mnie, że nie można okazywać strachu.-Panienko Soleil...-usłyszałam swoje imię, zacisnęłam usta w cienką linię nawet się nie odwracając, wolałam na tą postać nie patrzeć.
-Skąd mnie pan zna?-zapytałam cicho z szybko bijącym sercem, nie wiedziałam kto to, ale wiedziałam, że jego pojawienie się nie jest przypadkowe.
-Aj, nie przedstawiłem się... Proszę wybaczyć za moje nieprzygotowanie...-takiego traktowania nienawidziłam, ale chwila... Teraz rzadko się używa takich słów.
-Uh... Niech pan po prostu powie kim pan jest-zniecierpliwiłam się, niechętnie odwróciłam się w stronę nieznajomego mężczyzny, który miał kaptur więc nie mogłam zobaczyć jak on wygląda.
-Jestem Sebastian Michaelis, panienko Soleil-odezwał się mężczyzna zdejmując kaptur ukazując swoją przystojną twarz, czerwone oczy.
CZYTASZ
Soleil Phantomhive I Zawieszone I
RandomCórka sławnego arystokraty nie miała łatwego dzieciństwa. Jej matka zmarła tuż po jej narodzinach zostawiając jej tylko imię, ojca w ogóle nie poznała... Zainteresowała się morderstwami w domu dziecka, w którym obecnie mieszka. Mogą się pojawić: - w...