II

77 9 4
                                    

  Nigdy już nie pójdę do Undertakera, kiedy Bridget Ross chodzi po Londynie. Jednak wciąż mnie zastanawia co chciał ten Sebastian Michaelis, wtedy sobie chamsko poszłam do mojego przyjaciela. Po dotarciu do stołówki, wciąż ziewając ze zmęczenia, poczułam na sobie spojrzenia młodszych dzieciaków ode mnie.
Nienawidzę jak ktoś tak się patrzy, a szczególnie na mnie. Poczułam na ramieniu mocny uścisk męskiej dłoni. Już wiem kto to. Zastępca Elizabeth Monroe. Alexander Chamber, który zawsze pilnuje tutaj porządku. Ojciec go oddał tutaj jak miał trzy latka.
Popatrzyłam do tyłu prosto w pół złote i pół czerwone oczy. Jego włosy jak zawsze były starannie ułożone.
-Cześć Soleil-nie miał do nas szacunku i zawsze się zwracał do nas po imieniu, co zresztą było wkurzające.
-Dzień dobry panie Chamber-ja byłam jednak jego absolutnym przeciwieństwem.
-Już mi tak nie słodź Soleil-parsknął krótkim śmiechem mrużąc oczy jak zawsze, kiedy jest rozbawiony, najdziwniejsze jest to, że tylko w moim towarzystwie jest tak rozbawiony jak obecnie.
-Czego pan ode mnie chciał?-nie powinnam go denerwować lub rozbawiać, nie teraz, kiedy muszę iść do tej rudej jędzy.
-Słyszałem, że masz iść do Bridget Ross-uśmiechnął się szatańsko w moją stronę, był sadystą-Może nie powinienem, ale życzę ci powodzenia-prychnęłam na te słowa krzywiąc się odruchowo.
-Nie wciskaj mi kitu, dobra Chamber?-syknęłam zła, nie lubiłam jak ktoś się nade mną litował, a szczególnie moi wrogowie tacy jak Alexander Chamber.
-Nie denerwuj się tak słoneczko-zawsze mnie tak nazywał, od dnia, w którym tutaj się znalazłam.
-Spadaj zrywać pomidory-fuknęłam obrażona, zawsze mam takie odzywki, kiedy Chamber mnie zdenerwuje.

-Nie obrażaj moich włosów!-jego spokojny wyraz twarzy zastąpił gniewowi, który kierował jak zwykle w moją stronę.
-Nie obrażam! Stwierdzam fakty!-zaśmiałam się-Twoje włosy przypominają pomidora nic na to nie poradzisz!
-Odszczekaj to szczeniaku!-jak się złości, śmiesznie marszczy nos, ale ze zmrużonymi oczami wyglądało przerażająco.
-Nie jestem psem, żeby zacząć szczekać-przewróciłam oczami na jego słowa.
-Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej Soleil-wysyczał zza zaciśniętych zębów. Nadal jest na mnie wkurzony...
-Weź się już przymknij-burknęłam pod nosem obrażona już całkowicie, a te moje fochy tylko pogorszyły sprawę. No i miałam całkowitą rację...
-MILCZ!-uderzył mnie w tył głowy lekko, a jednak mocno. Zgięłam się w pół z ogarniającego mnie bólu, Chamber ma za dużo siły.
-Alexandrze Chamberze!-usłyszałam jak zza mgłą głos zastępcy dyrektorki domu dziecka-Nie znęcaj się nad młodszymi!-jako jedyna nie była świadoma tego co się tutaj dzieje za jej plecami.
Alexander jej nie posłuchał tylko zaczął mnie dusić najwidoczniej zadowolony z tego, że został przyłapany. Mimo, że Chamber był zastępcą Elizabeth Ross, pozwalał sobie za dużo. Nienawidził lenienia się i ciągle był w ruchu, nie to co my. Zawsze sądził jak na nas patrzył, że powinniśmy płonąć w piekle za to lenistwo.

-Dobrze, dobrze-jednak jej posłuchał i mnie puścił, zaczęłam wciągać szybko powietrze, które na kilka minut lub sekund mi odebrał.
Zaczęłam kaszleć nie mogąc przez chwilę złapać oddechu, jednak niedługo je złapałam, lecz dalej ciężej oddychałam. Wspominałam, że nienawidzę tego miejsca?
-Do mojego gabinetu Chamber, a ty Soleil...-jej wzrok był ostry mimo bycia miłą-Uciekaj i nie wracaj do 23, Bridget wtedy śpi-dodała mając zmartwioną minę. Cofam wszystko co powiedziałam! Miła jak jasna cholera...
-Ale pani Ross...!-jak zwykle Alexander miał coś do powiedzenia-Bridget Ross ją znajdzie i tak...
-I dlatego to ty dopilnujesz, żeby moja siostra się nie dowiedziała gdzie jest Soleil.
-A-al...
-Nie dyskutuj ze mną Alexandrze, masz to zrobić!-nie myślałam, że będzie chciała mnie kryć, w końcu nie jestem taka znowu święta.

Niemożliwe, żeby mnie broniła... Jako siostra Bridget nigdy nie była miła no i jest młodsza od niej... W końcu ma 22 lata, a Bridget ma 30.. Musi być logiczne rozwiązanie w związku z jej zachowaniem wobec mnie... Hm...

Byłam zmuszona wymknąć się z tego więzienia. Kiedy wyszłam, czułam na plecach palące pełne nienawiści w moją stronę spojrzenia. Przyspieszyłam kroku wychodząc całkowicie z sierocińca przymykając złotawą bramę, która trochę ważyła.
Spojrzałam jeszcze raz na wielki budynek koloru bieli. Po drugiej stronie ulicy znajdował się psychiatryk. Goszczą tam wychowankowie mojego tymczasowego "domu".
Nie zawracając sobie już głowy nad tym co się stało w przeszłości-ale i tak się nie udawało-ruszyłam przed siebie znaną tylko sobie drogą. Muszę sobie załatwić podwózkę do Japonii...

II Retrospekcja II

To było trzy lata temu, byłam niższa jak każde dziecko. Miałam wtedy przyjaciół, ale Bridget Ross, która pojawiła się wtedy wszystko zniszczyła.
Stałam wyprostowana jak w wojsku, stojąc za niższą ode mnie dziewczynką o niesamowitych białych sięgający do ramion włosach i o lśniących złotych oczach z domieszką czerwieni. Obok niej stał chłopiec o białych włosach-które były ułożone na wzór włosów Ayato Sakamakiego, jednak dwa kosmyki włosów, które znajdowały się po środku, stały w górze-oraz o złotych oczach z domieszką czerwonego koloru. Zaciekawili mnie wtedy, ale nie mogłam tak do nich zagadać.
-Witajcie moi mili!-przed nami stała czarnowłosa kobieta o złotych oczach, wyglądała na całkiem miłą-Jestem Chloe Yellowstone i jestem waszą nową dyrektorką. Bardzo mi przykro z powodu śmierci waszej poprzedniej dyrektorki, Zoe Moonlight, która zginęła w czasie, kiedy rabowano bank...
Bzdury. Zoe Moonlight nie zginęła w zamachu na bank. Zauważyłam kątem oka jak złotooka parsknęła cichym śmiechem. Pozostałe dzieciaki wraz ze mną wciągnęły powietrze do płuc. Zaraz po niej parsknął śmiechem złotooki.
-Kto się tak śmieje?-usłyszałam nad głową głos pełen słodkości i sztucznej szczerości.

-To ta dwójka się śmieje, proszę pani-usłyszałam chłopięcy głos dochodzący obok mnie, stał tam wysoki czerwonowłosy chłopiec mający zaledwie 12 lat. Oczy miał błyszczące pół czerwienią i pół żółcią. Był straszny, kiedy się złościł.

-Ach tak?-pochyliła się nad tą dwójką, która natychmiast zamilkła dygocząc ze strachu-Jak się nazywacie?

-Angel i Aaron!-krzyknęli jednocześnie wystraszeni widokiem pustych brązowych oczu nowej opiekunki.

-Jestem Bridget Ross, wasza nowa opiekunka, ale zapewne o tym wiecie?-uśmiechnęła się przerażająco, aż nie którzy, w tym ja się cofnęli-Tak więc spędzicie dwa dni w psychiatryku, może się oduczycie tak zachowywać-odeszła od nas, a ochroniarz, który był tu obecny wyprowadził dwójkę bliźniaków z dziedzińca prosto do nowego budynku, zwanego psychiatrykiem.

-Każdego z was to czeka-odezwała się Chloe szeroko uśmiechnięta-Ale jeśli będziecie grzeczni, tak się nie stanie i wszyscy będą szczęśliwi!
Po dwóch dniach Angel i Aaron wrócili, ale już nie byli tacy sami...

II Koniec retrospekcji II

Soleil Phantomhive I Zawieszone IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz