- Ella.. si solo supiera.. Ella la que me desespera..* Ona.. gdyby tylko wiedziała.. Ona.. Ta, która sprawia, że popadam w depresję. - to jedyne co wydobywam cicho ze swoich ust, opierając głowę o szybę samochodu. Przymykam oczy i wyobrażam sobie jak jej ciepła dłoń dotyka mojego policzka. Nie minęła chwila, a mi już brakuje jej dotyku. Otwieram oczy i uderza we mnie przytłaczająca, zimna pogoda. Powoli odsuwam się od drżącej szyby i opierając się o fotel, patrzę się tępo wprost.
- Wszystko w porządku? - dobiega do mnie jakby przez mgłę głos Javiego. Nie mam siły niczego odpowiedzieć i tylko lekko kiwam przecząco głową.
- Ona jest tylko jedną z wielu, Álvaro. - mówi trzymając twardą postawę i skupiając się na drodze. Stara się ułożyć jakąś sensowną wypowiedź.
- Każdy z nas wielokrotnie przeżywał zawody w tych sprawach, ale w końcu trafisz na tę odpowiednią.
- Nie mów mi więcej o dziewczynach. - wyciągam telefon i po odblokowaniu blokady sprawdzam wiadomości. Nic. Odświeżam parę razy jakbym miał nadzieję, że to jednak wina słabego zasięgu, ale nie. Dalej pusto. Czego oczekiwałem? Nie wiem.
- Nie możesz zamykać się na inne znajomości tylko przez to zerwanie. - znienacka brunet wtrąca się w moje rozmyślania.
- Chcę skupić się wyłącznie na muzyce. - mówię szeptem, ukazując zirytowanie, ale tak naprawdę od środka rozsadza mnie emocjonalnie fakt, że straciłem związek, którego fundamenty budowałem tyle czasu. Podgłaszam radio, przymykam oczy i zatapiając głowę w skórzanym fotelu, wsłuchuję się w ''Chandelier". Czasem są takie chwile, gdzie chętnie wtuliłbym się w ramiona swojej mamy i płakał jak małe, skrzywdzone dziecko. Javi parkuje przy hotelu, część rzeczy zostawiam u niego, a drugą część zabieram ze sobą. Wysiadam z samochodu i otwieram bagażnik wyjmując dwa pudła z prezentami od fanów i różnymi nabytymi w trasie drobiazgami. Z zajętymi rękoma usiłuje zamknąć bagażnik, jednak po wielu próbach wydaje z siebie jęk zażenowania. Dzisiaj wszystko działa negatywnie na moje skołatane nerwy.
- Odsuń się. - nawet nie zauważyłem momentu, w którym wyszedł z samochodu. Bez problemu go zamyka, a ja zaczynam wodzić wzrokiem po budynku, w którym się zatrzymam do jutra.
- Jesteś pewien, że wracasz na stałe do Barcelony? - mówi, a ja automatycznie odwracam głowę przez lewe ramię.
- Tak.
Zastaje drętwa cisza. Tak dużo się zmienia w wyniku jednego zerwania.
Po co mam zostawać w Berlinie jeśli w Barcelonie czuję się lepiej? Tam mam skromny dom kilkanaście metrów od morza. Tam mogę odpocząć i zastanowić się jak wynagrodzić sobie te trzy lata, w których mógłbym znaleźć osobę kochającą mnie.- Dziękuję ci, że pomogłeś mi z tym. - dodaje po dłuższym namyśle, ale nawet nie silę się na uśmiech, bo nie daję rady. Ja poprostu jestem mu szczerze wdzięczny i pewien, że on to wie i rozumie moje zachowanie w tej sytuacji.
- Trzymaj się. - odpowiada, a ja odprowadzam go wzrokiem do auta. Chwilę stoję tak patrząc się na odjeżdżającego przyjaciela, a przez moją koszulę przechodzi chłodny wiatr. Wreszcie postanawiam ruszyć w stronę hotelu. Wchodzę do recepcji i opieram się o marmurowy blat.
- Przepraszam, zarezerwowałem tu pokój na nazwisko ''Soler".. - zaczynam, a recepcjonistka niechętnie sprawdza coś w komputerze.
- Pan Álvaro, tak? - pyta po chwili, nieodciągając wzroku od monitora.
- Zgadza się. - mówię krótko, a ona kładzie na ladzie srebrny klucz.
- Pokój 27. - rzuca od niechcenia i odchodzi gdzieś od stanowiska. No tak. To nie Hiszpania.. ludzie bardziej oschli i poważni. Biorę klucz do ręki, odruchowo podrzucam go w dłoni i cicho wzdycham. Odchodzę od recepcji i szukam po drzwiach plakietki z wyznaczonym numerkiem. Jest. Gdy usiłuję wcelować w dziurkę od klucza, prawie upuszczam jedno pudełko, które lekko zsuwa się z drugiego. W ostatniej chwili pomaga mi jakaś kobieta sprzątająca korytarz i otwiera za mnie wejście. W jej oczach widać radosne iskierki.- Bardzo dziękuję. - posyłam jej lekki uśmiech, poprawiam dłonią włosy, a ona nieśmiało wyciąga coś z torby.
To czarny, mały notes.- Czy mógłby Pan podpisać? - pyta niepewnie, odkrywając skuwkę od długopisu.
- Sure. - mówię z głupim uśmieszkiem, a ona cicho się śmieje. Biorę z jej rąk notesik i otwieram go w połowie. Przyciskam go do ściany, bo mam zajętą lewą dłoń. Dla..
- Jak ma pani na imię? - podnoszę wyczekująco wzrok na jej twarz.
- Marta.
Dla Marty,
Álvaro SolerNa tym skończyło się nasze krótkie spotkanie. Zresztą jak większość ''spotkań" z fanami. Wchodzę do pokoju i na ziemi kładę pudła. Jest. Moja walizka. Javi przyniósł wszystko wcześniej. Szukam po omacku włącznika do światła i gdy wreszcie go znajduję, zapalam główną lampę. Ciepłe kolory ścian; duże, dwuosobowe łóżko i mały komplet mebli. Rzucam się bokiem na ogromne łóżko, by po chwili przekręcić się na plecy i wtopić wzrok w sufit. Zapadam się w grubą, hotelową pościel. Czuję się odprężony, ale daleko temu uczuciu do radości.
Sentada en ese banco donde un día prometimos que nadie nos cambiaría, que..
Szybko podnoszę się do siadu i przyciągam do siebie czarny plecak, starając się znaleźć mojego wibrującego smartphone'a. Desperacko wyciągam masę bezużytecznych rzeczy i nie mogę się go doszukać.
Y pasan los años y vuelves a tocar aqui a mi puerta, me dices que siempre fui tu cenicienta. Que es mi perfume el que tanto tú anhelas.. que ya estás cansado de princesas muer.. Wreszcie, gdy urządzenia wpada mi w palce odrzucam połączenie i puszczając telefon szybko kładę się na plecy. Wciąż nie zmieniłem piosenki.. Przymykam oczy i głęboko, ciężko oddycham. Mój miarowy oddech uspokaja się gdy ktoś stuka dwa razy krótko w drzwi. Lekko podnoszę się tak by usiąść i poprawiam dłonią włosy w tył.- Proszę.. - mówię niepewnie i marszczę czoło. Zza drzwi wychyla się kobieca twarz. Nieśmiało bardziej je uchyla i wyciąga do przodu paczkę, którą trzyma w dłoniach.
- Panie Soler, ktoś to dla pana zostawił. - mówi dość cicho i ze spokojem oczekuje mojej reakcji.
- Kto? - spoglądam na nią niezrozumiale i powoli podnoszę się z łóżka. Drapię się po karku, a ona wzrusza ramionami.
- Nie mam pojęcia, recepcjonistka kazała przekazać. Przepraszam, ale muszę już..
- Dziękuję. - urywam jej wypowiedź i biorę brązowe pudełko w swoje dłonie.
- Miłego pobytu.. - blondynka rzuca przy wyjściu i zamyka drzwi. Brak jakiegokolwiek podpisu. Siadam na pościeli i powoli otwieram paczkę. Ściągam szeleszczący papier i zrywam taśmę. Podnoszę zakrycie od pudełeczka i w jednej chwili.. wszystko się zatrzymuje. Czuję tylko mocne, głośne bicie mojego serca. Zrobiło mi się gorąco. Łza, która spływa po moim policzku jest ciepła i czuję jakby przemierzała drogę po mojej skórze potwornie wolno.. Pod wpływem emocji zrzucam pudełko z łóżka, a ono z impetem uderza o parkiet. Niekontrolowanie zanoszę się łzami. Staram się opanować swoje zachowanie, ale nie daję rady. Zaciskam powieki.
1, 2, 3, 4..
Odliczam w głowie, chcąc zachować spokój, ale znów przegrywam w walce ze swoimi emocjami.
To takie okrutne.________
Jestem mistrzynią w szybkim dodawaniu rozdziałów! 😂 Przepraszam że tak późno...
Komentarz?
