W MEDIACH NOWA OKŁADKA! Koniecznie dajcie znać czy wolicie obecną, czy też poprzednią!
Listopad, Sant Cugat, godzina 21:45
Kolejna porcja ciepłych rogalików trafia na porcelanowy talerz z logo restauracji. Uśmiecham się krótko do uprzejmej kelnerki i odrazu biorę jednego cruasanta w dłoń.
- No proszę, jakie pyszności.. - śmieje się i upycham już którymś z kolei talerzem kruchych słodkości.
- Panie Soler, widzę że apetyt dziś sprzyja. - kobieta w okularach zbiera z mojego stolika zużyte serwetki i po krótce posyła mi rozbawione spojrzenie. - Ale chyba muszę donieść nowe serwetki.Podnoszę telefon ze stolika i przeglądam się w jego czarnym ekranie. Zarost w cukrze pudrze, a już nie wspomnę o pół białych ustach. Uśmiecham się do swojego odbicia, przeczesując włosy.
- Panie So..
- Nie, tak źle nie jest. - rzucam jak gdyby nigdy nic i odkładam telefon. Chrupię ze smakiem resztki ciasta francuskiego i wycieram dłonią usta.
- Teraz jest, bo cukier puder jest w jednym miejscu więcej.
Matko. Po co dotknąłem tych włosów?
Patrzę się zażenowany w kierunku wyczekującej kobiety, a ona tylko kiwa twierdząco głową. Przełykam pozostałości jedzenia w buzi i lekko odchrząkuję.
- Zmieniłem zdanie. Jeśli można, to poproszę te husteczki.. - śmieję się ze swojej głupoty i załamany podpieram czoło ręką. Kobieta przystawia z innego stolika kolejne serwetki i wraca do lady. Wycieram twarz oraz dłonie i następnie usiłuje strzepać cukier z włosów zaraz potem rzucając brudną serwetkę na naczynię. Podnoszę się z miejsca i odnoszę pusty talerz na ladę. Młoda kasjerka unosi wzrok znad książki i gwałtownie wstaje z krzesła. Odkłada literaturę na bok. Jakiś kryminał.
- Trzeba było zostawić, my to potem zbieramy.
Posyłam jej lekki uśmiech.
- Jem dużo słodyczy, ale nie jestem aż taki gruby, by nie móc się podnieść i odnieść tego talerza. - stwierdzam krótko z rozbawieniem, poczym odwracam się napięcie i idę w stronę wyjścia.
- Dobranoc - wołam utrzymując uśmiech, a w odpowiedzi słyszę kilka różnych, kobiecych głosów. Nagle zatrzymuję się w drzwiach i spoglądam na brunetkę przez prawe ramię.
- Koniecznie musicie więcej razy w tygodniu piec te rogaliki. - mówię i wychodzę na zewnątrz. Po moim ciele automatycznie przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Ze względu na to prędko dopinam kurtkę i chowam dłonie w kieszeniach. Wodzę wzrokiem po okolicy i pociągam nosem. Czuć świąteczny klimat. W Hiszpanii poraz pierwszy od paru ładnych lat spadł śnieg. Co prawda nie taki jak w Niemczech, ale spadł. Usiłuję ukryć nos w materiale kurtki i ruszam w lewo. Wtapiam skupiony wzrok w brązowe sneakersy i obserwuję każdy równo stawiany po śniegu krok. Na myśl nasuwa mi się dość przyjemna melodia i próbuję wymamrotać do niej jakieś logiczne słowa.
- Przepraszam..? - z zamyśleń wyrywa mnie ciepły, dziewczęcy głos. Wyciągam nos zza suwaka kurtki i uśmiecham się lekko. Niska, zielonooka brunetka nieśmiało wpatruje się w moją twarz, a jej policzki pokrywają różowe rumieńce. To przez tę niską temperaturę.
- Czy wie pan może gdzie jest la Calle Tallers? - mówi pośpiesznie, a jej akcent nieco różni się od mojego. Drapię się za uchem, gdy słyszę tak odległe miejsce. Czy ona wie że znajdujemy się w Sant Cugat?