Rozdział III

5 5 0
                                    

W szkole jednak wszystko wyglądało tak samo. Grupka ludzi tam grupka ludzi gdzieś indziej. Rozejrzałam się tylko po korytarzu i zmierzałam w stronę sali. Na drodze zobaczyłam Dominika. Przeszłam obok niego, a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Podeszłam do Samanty.
- Hej, o jejku co ty masz takie wory pod oczami?
- Nie wyspałam się.
- Mhm. Ja już Cię znam. Co się stało?- opowiedziałam jej wszystko w skróconej wersji. Nie chcę, żeby dowiedziała się, że się ciełam.
- Jaka świnia. Ide do niego.- Samanta zawsze chce załatwić wszystko od razu i z przemocą. Nigdy nie płacze.
- Nie. Nie chcę.
- Oh no dobra.
Zadzwonił dzwonek. Matematyka. Z tego wszystkiego nie odrobiłam pracy domowej. Usiadłam sama. Przysiadł się do mnie Romek. O szit. Zapomniałam o naszym spotkaniu.
- Hej.
- Hej.- odpowiedziałam nieśmiało.
- Zapomniałaś o naszym spotkaniu?
- Tak przepraszam. Miałam bardzo dużo na głowie.
- Spoko. To może dzisiaj?
- Okej.

- Czwarta ławka ma dużo do powiedzenia? Zapraszam do tablicy. Do przykładu 'a' Romek, a do 'b' Eliza.
Ohh. Kiedy skończył pisać równanie do tablicy poszłam ja. Zaczęłam pisać.
- Wszystko dobrze Elizo. Dostajesz plusika i więcej nie rozmawiaj.
- Dobrze Pani profesor.
Szłam do ławki po czym runęłam na podłogę. Zgadnijcie kto podstawił mi nogę. Dominik.
- Co ty robisz kretynie? Chciałeś żebym się zabiła? Myślisz czasami?
- Dominik, Eliza spokój.
- Widziała Pani co ten debil mi zrobił.
- Tak. Dominik idziesz po lekcji do pani wychowawczyni. Eliza wszystko ok?
- Nic nie jest ok! Bo ten powalony idiota zniszczył mi życie.- powiedziałam i wybiegłam z klasy mocno trzaskając drzwiami. Byłam w szoku złości. Życzę mu jak najgorzej. Pobiegłam do takiego kantorka gdzie nigdy nikt nie przychodzi.
Niestety dzisiaj było inaczej. Usłyszałam kroki. Nie przejmowałam się tym.
- Ej Eliza.- usłyszałam głos którego nienawidzę tak samo jak jego osoby.
- Czego chcesz?
- Przepraszam, że podstawiłem Ci tą nogę, ale żeby od razu, że zniszczyłem Ci życie? Bez przesady.
- Ty na prawdę myślisz, że to przez to że podstawiłeś mi tą cholerną nogę?
- No a przez co? Nic Ci nie zrobiłem.
- To ty chyba jesteś jakiś upośledzony umysłowo. Nie pamiętasz już co zrobiłeś? Jak całowaliśmy się a ty na drugi dzień już obściskiwałeś się z inną? Na serio?
- A to o to chodzi. No tak wyszło co poradzę.
- Tak wyszło? Wiesz jak ja się czułam? Przez Ciebie mam to?- pokazałam mu mój nadgarstek.
- Jezu co Ci się stało?
- Pociełam się żeby nie myśleć o takim jednym.- powiedziałam po czym chciałam wyjść, ale on złapał mnie za rękę i zbliżył mnie do siebie samego.
- Puść mnie.
- Nie.
- Puść mnie!- zaczęłam krzyczeć.
- Cii.- przyłożył swój palec do moich ust.
- Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę Cię znać!
- Nie krzycz!
- Będę! Aaaaaaa!- zaczęłam bardzo głośno krzyczeć, a on zrobił coś dziwnego. Wsadził mi do ust swój język po czym zaczął całować. Próbowałam się odsunąć, ale on był silniejszy. Kiedy się ode mnie oderwał puścił mnie.
- Nienawidzę Cię jeszcze bardziej niż wcześniej.- Zaczęłam krzyczeć i uciekłam od niego z płaczem. O co mu chodzi? Najpierw mnie całuje potem obraża i olewa. Potem robi mi krzywdę i znowu całuje? Down. Pomimo tego co mi zrobił to chyba dalej coś do niego czuję.Oh Miłość jest dziwna...

ZawiedzionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz