Rozdział 3.

11 3 0
                                    

Pawełek siedział akurat w domu i jadł hot doga z żabki. Pił piwo nisko alkoholowe i patrzył się na sąsiadów z okna. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, a gdy Paweł otworzy do jego mieszkania wbiegli Marcinek i Patryczek.
- Co ty jeszcze robisz w domu? Mieliśmy iść na mecz- krzyknęli chórkiem Marcin i Patryk, wepchali Pawłowi kurtkę w ręce i wypchnęli za drzwi.
Gdy zeszli po schodach z 8 piętra Marcinek wyjął z plecaka szaliki w kolorach Legii i pobiegli na tramwaj.
W tramwaju krzyczeli na cały głos jakieś hymny legionistów i skakali aż ludzie stracili cierpliwość i wypchnęli ich z tramwaju na przed ostatnim przystanku. Doszli pieszo do stadionu. Kupili piwo i weszli na mecz. Podczas rozgrywek skakali jak szaleni i krzyczeli na cały głos, jakimś cudem nie zdarli sobie gardeł.
Po meczu pijani, śmierdzący i obolali, pojechali do domów spowrotem tramwajem. Jakieś dziewczynki (około 8 lat) przytulały się do mam i bały się ich. Gdy wysiedli z pojazdu i wrócili do mieszkań, Paweł zastał otwarte do domu drzwi i bałagan. Jakby ktoś się włamał. Marcinek nie zauważył różnicy w swoim mieszkaniu (bo jej nie było), Pawełek uznał, że yolo nic się nie stało, a Patryk widząc jedną niewyrzuconą butelkę po wodzie mineralnej lezącą na podłodze, dostał drgawek i czym prędzej otworzył lodówkę w poszukiwaniu mleka bezglutenowego.
Marcinek usiadł sobie na stercie śmieci (łóżku) i napił się herbaty ukrytej na podłodze pod pudełkiem ciastek. Wypił uznał ze jest stara i wyszedł do kuchni umyć kubek jak prawdziwy prawilny obywatel naszego kraju. Wszyscy poszli spać 4 godziny po tym zajściu, było wcześnie, ale uznali, że następnego dnia wstaną wcześniej i wykorzystają produktywnie ten dzień. Można było się domyślić, że Pawełek nie wstanie nawet kolejnego dnia, Patryk wstanie o 6:25 równo z budzikiem i posprząta czysty już dom, a Marcinek uznał, że zrobi coś co nie zdarza się często POSPRZĄTA mieszkanie. W tym miesiącu jeszcze się to nie zdarzyło wiec uznał ze dziś jest idealny dzień. Chomik domagał się wolności na chodź kilka dni. Stęsknił się za wanienką (miską) wody w łazience i spaniem na posłaniu dla małych kotków.
Marcinek zabrał się do roboty wyjął z szafy (najpierw starając się do niej dostać, a potem walcząc z lawiną szefowych maneli) miotełkę, szufelkę, rękawiczki, 3 cif-y, chusteczki do mebli, luster i szkła, siateczkę na włosy i kombinezon wojskowy w kwiatki. Jak sprzątać to na całego, a nurkować w śmieciach w byle jakiej stylizacji nie wypada. Zabrał się do roboty zaczynając od łóżka. Na nim standardowo znalazł tonę chusteczek do nosa, w przerwie zliczył 783, 12 kubeczków po jogurtach, 5 liści z drzewa przed oknem, butelki po wodzie, sokach, kefirze, maślankach, dwie kartki z zeszytu A4, 8 łyżek do herbaty, książki z repetytoriami na studia, klej który wybuchł mu gdy sklejał szafkę w pokoju, ananasa i masę naklejek, porwanych karteczek, magnesów, i modeliny. Przypomniał sobie wtedy ze ma pościel w króliki i krzaki, zmienił ją na lisy i drzewa. Posprzątał potem podłogę, szafki, przetarł stolik chomiczka, posprzątał na szafach, pod szafami, w kuchni, w łazience i umył wszystkie lustra, okna i blaty stołów. Znalazł tam różne rzeczy, a jego śmietnik został powiększony o 6 dodatkowych worków. Marcin w tym cudownym stroju poszedł je wyrzucić (po drodze ludzie dziwnie się na niego patrzyli), przebrał się i wypuścił spragnionego przebiegnięcia się chomika.

HamikWhere stories live. Discover now