Jak co rano wstałem i udałem się na śniadanie przed treningiem. Byłem zmęczony. Ale Mikasa odradzała nie pójście na ćwiczenia. Kapral ostatnio się na mnie uwziął. Tak po prostu czepiał się wykonanego ćwiczenia i posprzątanego pokoju. Dostawałem wtedy parę kopniaków, a potem musiałem się poprawić. Zazwyczaj za karę szorowałem korytarz albo kuchnię. Kapral zazwyczaj przypatrywał się temu popijając herbatę. Kiedy już kończyłem ręce zawsze bolały niemiłosiernie i odmawiały posłuszeństwa w późniejszych działaniach tak samo jak plecy. Więc tym razem spróbowałem się nie spóźnić. Jednak znając moje szczęście, kiedy biegłem by być pierwszy musiałem na kogoś wpaść.
Tym kimś był oczywiście kapral. Akurat niósł swoją kochana herbatę, która po chwili znalazła się na jego świetnie wypranej koszuli.- Yeager!
- Przepraszam, Kapralu! Ja naprawdę nie chciałem.
- Nie wiesz, że się nie biega po korytarzach! Po za tym gdzie się tak śpieszysz, szczylu.
- Ja... chciałem się dzisiaj nie spóźnić na trening... -Uniósł w zdziwieniu jedną tą swoją idealną brew. Tak, jeżeli nikt się jeszcze nie zorientował to pociąga mnie Kapral.
- Czyli nie podobają ci się kary. -Niebezpiecznie się do mnie przybliżył.
Spojrzał mi w oczy i przyciągnął za materiał bluzki. -A wiesz, że świetnie wyglądasz jak sprzątasz i ledwo się trzymasz. -Szepnął z... uśmiechem. Matko, Kapral się uśmiechnął nie wiem czy mam się cieszyć, że to widziałem czy płakać bo może to znaczyć coś strasznego. Przełknąłem głośno gule w gardle która mi się tam utworzyła.- Ni... e... myśl... le, że... w pełni sobie zasłu... żyłem... -Starałem się złożyć słowa w zdanie. Ale chyba powiedziałem cos czego będę żałował bo oczy mojego przełożonego zabłyszczały.
- W takim razie w moim pokoju o 20.00, nie spóźnij się! -Odszedł zostawiając mnie w całkowitym szoku. Stałem tam jeszcze chwile przetwarzając to co się przed chwilą wydarzyło. Od razu, kiedy to pojąłem na moje policzki wpłynął głęboki rumieniec. Czy kapral... Nie to nie możliwe! Chciał mnie tylko nastraszyć! Ale pójdę tam i wyjdę z tego bez szwanku. Skierowałem swoje kroki do stołówki która była prawie pusta bo siedział tam jeden z moich ulubionych żołnierzy! Nie no tak poważnie to kapral Levi siedział i popijał sobie tym razem zaparzoną herbatę. Minąłem go jak by mnie nie obchodził i poszedłem sobie coś zrobić do kuchni. Właśnie miałem nałożyć ostatni kawałek sera kiedy zostałem obrócony tyłkiem do blatu.
- Nie ignoruje mnie, szczylu. -Kapral chyba nie był znowu o coś zadowolony. - Głowa cię boli, że nie możesz nią skinąć na powitanie.
- Ja naprawdę przepraszam, ale nie wiem o co kapralowi chodzi -Nie jąkaj się, nie jąkaj się... -Zawsze coś kapralowi nie pasuje! To źle umyta podłoga, to źle zrobione ćwiczenie, a teraz jeszcze fakt, że raz się nie przywitałem! Może mi kapral powiedzieć o co chodzi?
- Tsk, głupi bachor -Po tych słowach wpił się w moje wargi agresywnie. Zaskoczony chciałem coś powiedzieć i otworzyłem usta, a on wtargnął swoim językiem do środka. Drażnił moje podniebienie co chwile ocierając też o siebie nasze języki. Było to bardzo przyjemne. Oderwał się ode mnie kiedy zabrakło powietrza. Policzki piekły mnie niemiłosiernie i próbowałem złapać oddech. Kapral chyba uznał, że może się jeszcze nade mną poznęcać i zaczął jeździć ręką wzdłuż mojego kręgosłupa i ściskać mój tyłek co chwilę. W pewnym momencie ręka z mojego tyłka powędrowała do przodu ocierając się o moje krocze. Nie no, proszę nie.
Odepchnąłem kaprala od siebie.- To żebyś nie zapomniał przyjść -I już go nie było. Spojrzałem w dół gdzie w spodniach stał już mój kolega. Lepiej stąd wyjdę zanim ktoś mnie zobaczy.
Szybko wróciłem do pokoju. Problem zaczął mi co raz to bardzie doskwierać. Muszę szybko coś z tym zrobić bo się na trening spóźnię.
Wszedłem do toalety i zsunąłem spodnie. Problem w moich bokserkach był już bardzo duży. Niepewnie ściągnąłem bieliznę i zacząłem jeździć ręką po swoim członku stymulując go.
YOU ARE READING
Różne One-Shoty
RandomBędą tu zamówienia na wasze ulubione paring ale tylko z anime,które ogladnełam.