SZPITAL
-No i po co ci to było, Iwa-chan?! -krzyknął Oikawa Tooru, stercząc nad łóżkiem szpitalnym najlepszego przyjaciela.
-Zamknij się już, Głupi-kawa!- odrzekł zirytowany Iwaizumi.
(Wyjaśnienie sytuacji)
Iwaizumi ostatnimi czasy zaczął interesować się sportami wyczynowymi m.in. jazdą na BMX-ie. Po zakupie nowego sprzętu, pragnąc ,,zaszpanować" przed dziewczyną, która mu się podoba spróbował wykonać zupełnie nowy trik, którego wcześniej nie ćwiczył.
Duma + brak ochraniaczy + nieprzećwiczony trik + skate park = złamana noga
-No popatrz tylko, jak teraz żałośnie wyglądasz, Iwa-chan. - powiedział chłopak z udawanym zatroskaniem. - Teraz nie będziesz w stanie na niczym jeździć. Ani na BMX-ie, ani na motorze, ani też na rowerze, rolkach, desce, wrotkach, łyż----
-DOBRA! JUŻ DOBRA, CZAJĘ! Przymknij się w końcu! - krzyknął rozjuszony Iwaizumi.
Oikawa oczywiście nie byłby sobą, gdyby na pożegnanie nie dodał jakiejś uszczypliwej uwagi, która przelewa czarę goryczy. Więc jeszcze wychodząc, złapał za klamkę i z wrednym uśmiechem rzucił na ,,do widzenia":
-A w dodatku ta dziewczyna, której chciałeś zaimponować chyba na ciebie nie spojrzy już do końca życia.
PACH
Poduszka wylądowała na ścianie zaraz obok głowy Oikawy. Chłopak w mgnieniu oka znalazł się za drzwiami i lekko je uchylając, wydarł się z korytarza.
-Masz cela jak baba z wesela, Iwa-chan!
Po czym z prędkością światła zatrzasnął drzwi, w które w ciągu ułamka sekundy coś niesamowicie mocno łupnęło.
-Jak tylko mnie stąd wypiszą, zabiję cię gołymi rękami!!! Słyszysz!? Śmierdzi-kawa!?
Tooru zachichotał pod nosem na te słowa. Jego przyjaźń z Iwaizumim to ta przyjaźń, która będzie trwać po grób. Włożył ręce do kieszeni i spokojnym krokiem kierował się w stronę wyjścia ze szpitala. Przechodząc korytarzem, chłopak przyglądał się numerom pokoi, ale szybko stracił zainteresowanie tym (jakże nudnym) zajęciem. Po pustym korytarzu rozchodziło się echo jego kroków. Jednak dosłownie minutę później wychwycił jakieś ciche dźwięki. Zaciekawiony, postanowił zatrzymać się na chwilę.
KHY KHY KHY
Co? Kaszel?
Oikawa spojrzał przed siebie na drzwi wyjściowe szpitala, po czym odwrócił się i poszedł korytarzem szukając źródła dźwięku. Gdy kierował się w głąb szpitala i powoli mijał wcześniejsze sale głos stawał się coraz wyraźniejszy.
KHY! KHY! KHY! KHY!
Chłopak przyśpieszył kroku patrząc na numery na drzwiach.
204...
205...
206... KHY! KHY!
207... wróć!
206
Tooru zrobił kilka kroków w wstecz i stanął przed drzwiami o numerze 206. KHY KHY. Nie był pewien czy w ogóle mógł wejść do czyjegoś pokoju bez pozwolenia... KHY KHY KHY. Może ta osoba ma jakąś zaraźliwą chorobę?KHY KHY KHYKHY A co jeśli wejdzie i zrobi z siebie debila?
ŁUBUDU!
Oikawa pociągnął za klamkę i wparował do pokoju.
-Halo? Przepraszam, czy wszystko w porządku?
Chłopak rozejrzał się po pokoju. Łóżko było w nieładzie, ale było puste. Okno było otwarte, a wiatr głośno szamotał firanką, mimo to dało się usłyszeć ciężkie dyszenie i sapanie. Dopiero po chwili zorientował się, że coś jest nie tak. Bardzo nie tak. Szybko podbiegł do łóżka i uklęknął obok duszącej się osoby leżącej na podłodze. Okazało się, że to jakiś chłopak. Miał siwe włosy, ale Oikawie wydawało się że są w zbliżonym wieku.
- Ej, słyszysz mnie?! Co ci jest?! Hej!
Nieznajomy jednak nie reagował skupiając się całkowicie na zaczerpnięciu jak największej ilości cennego tlenu. Widząc, że chłopak nie jest w stanie odpowiedzieć, Oikawa ostrożnie położył sobie jego głowę na kolanach, by ten mógł łatwiej oddychać. Niestety było to mało skuteczne. Tooru nie wiedząc co może jeszcze zrobić, uznał, że najlepiej będzie wezwać lekarzy.
-HALO?! POMOCY!
-KHY! KHY!
-EJ!! SŁYSZY MNIE KTOŚ?! POTRZEBNY LEKARZ! KTOŚ SIĘ DUSI!
Niedługo potem Oikawa usłyszał kilku ludzi biegnących korytarzem.
-Czy ktoś wzywał pomocy?!
Brązowo-włosy chłopak usłyszał męski głos dochodzący z korytarza.
-TAK. TUTAJ! W SALI 206!
Po kilku sekundach do pokoju wpadł lekarz i dwie pielęgniarki ciągnące za sobą jakiś metalowy wózek z dziwnym sprzętem. Lekarz popędził w stronę młodzieńców i uklęknął obok nich. Pewnym ruchem podniósł duszącego się chłopaka i położył go na łóżku. W tym czasie jedna z pielęgniarek złapała Oikawę za ramię i nakazała natychmiast wyjść. Zdezorientowany chłopak nie miał pojęcia co robić. Z jednej strony chciał zostać, by widzieć co się dzieje,ale z drugiej wiedział, że najlepiej będzie, jeśli zastosuje się do zaleceń pielęgniarki. Po chwili zawahania niechętnie, lecz pośpiesznie opuścił salę i zamknął za sobą drzwi. Wymęczony psychicznie młodzieniec oparł się plecami o chłodną ścianę budynku.
-Ufff... Boże kochany, co to miało być?
Oikawa jeszcze przez chwilę starał się opanować oddech i wpatrywał się w drzwi pomieszczenia, z którego dopiero co wyszedł. Gdy uznał, że już w pełni się uspokoił, stanął na pewnych nogach i ruszył w kierunku wyjścia.
-Zdecydowanie za dużo emocji jak na jeden dzień. - powiedział do siebie chłopak przecierając twarz rękami i wychodząc ze szpitala.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
CDN.
CZYTASZ
Chłopak ze szpitala
FanfictionOpowieść zaczyna się od dość nietypowego spotkania, bo ma ono miejsce w szpitalu. Może i nie jest to romantyczne, ale przecież dwóch chłopaków nie spotka się na imprezie, prawda? Nic ich nie łączy, więc czy jest szansa na jakąkolwiek głębszą relację...