Cisza trwała już dobrych parę minut, kiedy Oikawa zdecydował się ją przerwać.
- Yyy, więc...
- Dziękuję.
Wypowiedź chłopaka została szybko przerwana przez postać siedzącą na łóżku naprzeciw niego.
- Przepraszam?
- Doktor Sawamura i Michimiya- san opowiedzieli mi o tym co się stało wczoraj.
Szaro-włosy chłopak delikatnie się uśmiechnął, a wiatr wpadający przez uchylone okno lekko zmierzwił jego włosy. Dopiero w tamtym momencie Oikawa mógł w pełni zobaczyć jego twarz. Jego siwe włosy poruszane wiatrem wyglądały na bardzo miękkie, a oczy miał szare jak niebo przed burzą. Młodzieniec miał naprawdę delikatne rysy twarzy, karnację stonowaną, a na lewym policzku zaraz pod koniuszkiem oka szatyn dostrzegł niewielki pieprzyk. Pierwszą myślą jaka przebiegła mu przez głowę to:
Naturalne piękno
- Gdybyś wtedy nie wparował do mojego pokoju mógłbym się udusić. -powiedział chłopak, wyglądając niesamowicie łagodnie, jednak Oikawa zauważył nutę smutku w jego oczach.
- Ehh...nie no, po prostu usłyszałem jak ktoś mocno kaszle, więc pomyślałem, że coś mogło się stać. Myślę, że każdy byłby zaniepokojony i chciał to sprawdzić. -powiedział Tooru lekko się rumieniąc, jedną ręką pocierajac kark, a drugą z bukietem kwiatów chowając za plecami.
- Co tam chowasz? -spytał z uśmiechem szarooki.
Szatyn szybko się otrząsnął i przestał się rumienić.
Kurdeeeee! Kwiaty dla Iwy-chan!
Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, iż nadal ściska bukiet przeznaczony dla jego przyjaciela z dzieciństwa.
No nic, trzeba będzie improwizować. Pomyślał młodzieniec i pośpieszył z odpowiedzią.
- A, to. Przyniosłem kwiaty. Pomyślałem, że przyjdę sprawdzić jak się czujesz. -rzucił Oikawa z pięknym uśmiechem na twarzy, wyciągając z za pleców kolorowy bukiet.
Siwo-włosy chłopak spojrzał na kwiaty, po czym przyłożył dłoń do ust i zaczął lekko chichotać. Śmiech był tak melodyjny i delikatny jak dźwięk małych dzwoneczków. Szatynowi bardzo się on spodobał. Jednakże po krótkiej chwili zamiast śmiechu, z ust chłopaka zaczął wydobywać się ostry kaszel.
KHY KHY KHY KHY HEHEHE
Szatyn spojrzał na drugiego niepewnie, nie wiedząc jak się zachować.
- O co ci chodzi? -spytał skonsternowany chłopak.
- O nic, o nic, po prostu... -szarooki jeszcze raz spojrzał na kwiaty z rozbawieniem- ...to najbardziej kolorowy bukiet kwiatów jaki kiedykolwiek widziałem. Dziękuje. Są piękne.
Na te słowa Tooru ponownie się zarumienił, zasłaniając dolną część twarzy ręką.
- Ah! Ale będzie mały problem. -wtrącił piękny nieznajomy. - Nie mam wazonu.
- Eh? Poważnie? Myślałem, że każdy w szpitalu ma wazon na kwiaty od rodziny czy znajomych. -skomentował zaskoczony Oikawa.
- Właściwie, to jesteś pierwszą osobą, która przyniosła mi kwiaty i która nie jest pielęgniarką lub lekarzem. -powiedział szeroko się uśmiechając, mrużąc przy tym oczy.
.
.
.
-... więc..., co mam z nimi zrobić? -spytał jeszcze lekko przyćmiony chłopak.
CZYTASZ
Chłopak ze szpitala
FanfictionOpowieść zaczyna się od dość nietypowego spotkania, bo ma ono miejsce w szpitalu. Może i nie jest to romantyczne, ale przecież dwóch chłopaków nie spotka się na imprezie, prawda? Nic ich nie łączy, więc czy jest szansa na jakąkolwiek głębszą relację...