Znów ten dźwięk...
Jak kiedyś nie lubiłam budzika, tak i teraz go nie lubię. To już się chyba nie zmieni.Wyszłam z pod cieplutkiej kołdry i spotkałam się z zimnymi panelami...super. Udałam się do łazienki aby wykonać poranną rutynę. Po wyjściu z toalety podeszłam do szafy, wyjęłam czarną, elegancką sukienkę sięgającą do kolan. Jest ona przylegająca i ma wycięty mały dekolt w "serek".
Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone, tylko końce zawinęłam na lokówce. Nałożyłam trochę pudru, mascary oraz beżową szminkę. Jeszcze z szafki wzięłam szpilki i torebkę w kolorze szminki.
Powolnym krokiem udałam się na parter, uważając żeby się nie przewrócić...te szpilki są naprawde wysokie i nie nadają się do chodzenia po schodach.
-Hej mamo, ty jeszcze nie w pracy ?- witam się z rodzicielką całusem w policzek
-A co nie cieszy Cię widok matki ?
-Nie no, jasne że się cieszę ale powinno Cię już tu nie być
-Wzięłam sobie wolne, ponieważ wieczorem mamy gości
-Tak ? A kogo, jeśli można wiedzieć ?- pytam z ciekawości
-Niespodzianka- odpowiada
-Nieee...nie lubię niespodzianek
-Ty chyba musisz już iść do pracy- mówi mama, zmieniając temat
-A co...wyganiasz mnie ?- pytam z uśmiechem na twarzy
-No może- próbuje udać poważną ale jej to nie wychodzi
-Dobra ja uciekam naprawdę- mówię i zgarniam jabło, które zjem jako śniadanie
-A o której kończysz ?
-Niespodzianka- krzyczę z korytarza i wychodzę
-Małpa- słyszę jeszcze głos mamy i uśmiecham się pod nosem
Będąc już w firmie, powiedziano mi, że mam inne biuro. Wzięłam klucze z portierni i poszłam do windy. Wysiadłam na trzecim piętrze i udałam się jeszcze do swojego starych śmieci. Muszę się przenieść...
O dziwo, moje rzeczy stały już w czterech kartonach, a po biurze chodziła jakaś starsza pani, której wcześniej nie widziałam.
-Dzień dobry- mówi pierw kobieta
-Witam Panią- odpowiadam miło
-Jaką Panią...Amanda jestem- wyciąga dłoń w moim kierunku
-Cassandra, miło mi- ściskam dłoń Amandy- ja przepraszam, że pytam ale wcześniej tu Pani...znaczy Ciebie nie widziałam
-Tak, ponieważ jestem tutaj nowa i z tego co widzę to na twoim stanowisku. O jeny jeśli cie zwolnili to ja przepraszam, nie widziałam- zaczyna panikować kobieta
-Nie, spokojnie. Ja po prostu dostałam awans, a na moje miejsce zatrudnili Ciebie
-Acha, no to kamień spadł mi z serca
-Miło było poznać ale ja już muszę lecieć
-To może ci pomogę z tymi kartonami- proponuje Amanda
-Nie dziękuję. Dam sobie radę
Po tych słowach otwieram drzwi i wystawiam na korytarz kartony. Podniosłam dwa...ale dwa są jeszcze na dole. Hmm...jak tu je złapać ?
Te co już trzymałam w dłoniach odstawiłam z powrotem na ziemię. Trzy z nich ustawiłam kolejno na sobie. Dzięki temu trzymam krzywą wieżę. Ale został jeszcze jeden...
Nie zostało mi nic, jak powoli go kopać. Wolnym krokiem udałam się w kierunku windy. Modliłam się tylko, żeby w nikogo nie uderzyć.
Moje modlitwy nie zostały wysłuchane... Ktoś centralnie wyparował mi na mache. Cymbały chodzące, pokraki pierdolone. Niech tego kogoś piorun jebnie i diabły zabiorą ale najpierw pozbiera to wszystko co zrzucił.
-Koleś łazić nie umiesz ?!?- mówię do niego wkurzona
-To ty księżniczko lepiej uważaj
-Pff, uważaj bo się boje- odpyskowałam mu i zaczęłam to zbierać
-To się lepiej bój
-Ciekawe czego- mówię i zaczynam się śmiać
Gdy wkońcu patrzę na chłopaka, szczęka mi opada lecz szybko się ogarniam żeby nie było, że się lampie.
-Zrób sobie zdjęcie starczy na dłużej- mówi chłopak i się się uśmiecha łobuzersko. Gdyby nie to że jest burakiem byłby mój
-Nie będę narażać szybki telefonu
-Jasne i tak wiem, że masz mokro na mój widok
-Oczywiście, taki Bóg seksu jak ty to skarb- wyczujcie ten sarkazm
Na szczęście już kończę zbierać swoje rzeczy i będę już mogła stąd iść.
-A wiesz co ?- pyta, a ja mam złe przeczucia- Pasowałabyś do tego Boga seksu
-Chciałbyś, nie dla psa kiełbasa- mówię i odchodzę
Udało mi się z czterach kartonów zrobić trzy...nie wiem jak dlatego nie pytajcie.
-ŁOOO- mówię będąc już w swoim nowym biurze.
Ściana na przeciwko wejścia jest cała z szkła, przez to mam widok na całe miasto, a że biuro jest na 4 piętrze...widok niezły.
Po prawej stronie są regały i szafki na wszystkie dokumenty, a po lewej kanapa z stolikiem. Na środku duże, drewniane biurko i kręcone krzesło.
"Rozpakowałam" się i stwierdziłam, że jestem głodna i pójdę coś zjeść.
Dziś wzięłam sobie kanapkę i sok pomarańczowy.Nie chciałam siedzieć na stołówce dlatego od razu poszłam do siebie. Gdy skończyłam już jeść i wyrzucałam pudełko od kanapki ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę- mówię
-Hej Cass, znaczy szefowo
-Witam Scarlet- mówię z powagą- z jaką sprawą Pani do mnie przyszła ?
Po moich słowach zaczynamy się śmiać. A tak dla sprostowania, gabinet Scarlet jest tak jakby "przedsionkiem" mojego. Więc najpierw ktoś będzie się musiał uporać z nią, żeby wejść do mnie.
-A wracając, kierownik kazał ci to przekazać. Podobno bardzo ważne- mówi i podaje mi kartkę
-Dobra, dzięki- mówię, a dziewczyna wychodzi
Po przyczytaniu wywnioskowałam, że mam znaleźć osoby do zatrudnienia w firmie. Dziś mi się nie chce tego robić bo mam jeszcze trochę roboty papierkowej, więc wezmę się za to jutro.
Dobra 18:30....trochę późnawo. Będę się już zbierać do domu. Zamknęłam drzwi od biura i klucze oddałam na dole. Pracowników nie było już dużo tylko panie sprzątaczki jeszcze sprzątały.
-Do widzenia- mówię przechodząc koło ochroniarza
Wychodząc na dwór poczułam chłód. Jest już ciemno, ponieważ mamy grudzień. Bardziej zaciągnęłam swój beżowy płaszcz i szybkim krokiem poszłam do samochodu.
Jadąc przypomniałam sobie o tym, że teraz mamy gości. Postanowiłam się trochę pospieszyć ale bez przesady, żeby nie było wypadku.
Ale nadal jestem ciekawa któż to taki...
********
Hejka 😄 w książce już zaczyna się coś dziać, mam nadziej że wam się spodoba 😏Miłego czytania ❤❤❤
CZYTASZ
BoysBand część 2 || Felivers
FanfictionCass i Wojtek się rozeszli w niemiły sposób... Czy ich drogi ponownie się zejdą... Czy może nigdy się już nie spotkają... Czytając dowiecie się więcej Ta część jest kontynuacją, także zapraszam do czytania 1 części