12.

345 25 2
                                    

Nadszedł dzień Wigili. Od rana jest zamieszanie i to nie tylko w kuchni, ale w całym domu. Z rana udałam się z tatą po choinkę. Jak wróciliśmy do domu to ustawiliśmy ją w takim miejscu, aby nie przeszkadzała, ale była widoczna. Teraz staram się ją jakoś ładnie ustroić. Lampki...bombki...łańcuchy itp, itd.

Większym problemem natomiast jest to, że mam tylko dwie ręce a mnóstwo zadań...i jak tu zdążyć ? Teraz choinka, w pokoju mam jeszcze nie popakowane prezenty (no bo po co robić coś wcześniej jak można na ostatnią chwilę ), mama już mi mówiła, iż mam upiec sernik...a gdzie tu czas, aby ogarnąć siebie. Masakra ! Istny zapierdol.

Gdy założyłam już wszystko spojrzałam na zegarek,  13 no super.

-Aster ty leniu byś mógł coś zrobić, a nie tylko leżysz-mówię do psa, który po chwili uraczył mnie swym wzrokiem, a następnie znów wrócił do leniuchowania

Wezmę się za zamiecenie tych igieł. Z kantorka wzięłam miotłe i zmiotkę z szufelką, ponieważ nie opłaca mi się włączać odkurzacza na te kilka igieł. Gdy oparłam miotłę o ścianę usłyszałam dzwonek, jednakże mama była przy drzwiach i otworzyła. Jak chciałam skończyć zamiatanie usłyszałam:

-Cassandra, ktoś do Ciebie

Przecież nikogo się nie spodziewam. Kogo tu przywiało ? Idąc w stronę drzwi zatrzymała mnie mama wracająca z tamtego kierunku.

-Załatw to szybko, póki ojciec jest w garażu i nic nie słyszał i nic nie widział...bo dobrze wiesz jak on zareaguje na niego- mówi do mnie moja rodzicielka

Już podejrzewam kto przylazł, a moje myśli potwierdza widok, który dostrzegam za drewnianą powłoką.

-Z całym szacunkiem witam Pana asesora ,ale czego tu zbłąkana dusza pragnie- mówię niezbyt miło ale Wojtek reaguje delikatnym śmiechem

-Cześć Cass i także miło Cię widzieć. Przyszłem tu bo chciałem ci poprostu życzyć wesołych świąt i...- przerywam chłopakowi przykładając mu rękę do ust i ciągnąc go za róg domu. Moja reakcja jest spowodowana tym, że tata wyszedł z garażu, a nie chcę żeby oni się spotkali.  Natomiast łamaga zwana Fortuną w ostatniej chwili złapał równowage...inaczej wylądowalibyśmy w krzakach.

Jak tata zniknął nam z pola widzenia Wojtek mógł kontynuować swą wypowiedź na co wskazałam mu ruchem ręki.

-A więc z okazji świąt chciałem ci to dać-dokończył i podał mi jakieś małe pudełeczko zawinięte w papier świąteczny

-Ale ja nie mogę tago przyjąć- odpowiadam i odpycham jego rękę wraz z jej zawartością

-Jednak nalegam

-Rozumiem, że chcesz coś zdziałać, ale nie u mnie...spróbuj lepiej z tą blondi z przymierzalni

-Ty jestes zazdrosna- mówi i głupio się uśmiecha

-Wcale, że nie !- protestuję- a w ogóle ty nie powinieneś być w Polsce z chłopakami i rodziną ?

Zmieniam jakoś temat, żeby sobie nic nie ubzdurał.

-Powinienem, ale gdy zadzwoniłem do mamy, aby się zgadać w sparwie świąt to oznajmiła mi że to oni przylecą tu do mnie

-Yhy ...dobra miło było, ale ja muszę wracać do swoich obowiązków- kończę szybko rozmowę i wracam do domu

Strona Wojtka

Jak Cass zamknęła drzwi do głowy wpadł mi pewien pomysł. Po cichu przemieściłem się pod okno od salonu. Na moje szczęście drzwi balkonowe były otwarte.

Upewniając się, że nikt mnie nie widzi weszłem do pomieszczenia. Po cichu, aby nie zwrócić uwagi poszedłem do choinki. Schyliłem się i prezent dla Cass wylądował pod drzewkiem.  W pewnym momencie poczułem czyjś oddech na plecach. Po woli się odwróciłem, a za mną stał pies. Moje oczy w tej chwili są wielkości piłeczek do ping-ponga. Nie pamiętam, aby rodzina Cassandry miała psa, dlatego też wchodząc tu nie wzięłem tego pod uwagę. W duchu modliłem się, aby nie zaczął szczekać ani robić innego zamieszania. Pogłaskałem tego kudłacza i po woli zacząłem się wycofywać, na co pies śmiesznie przekręcił głowę w prawo i podniósł lewe ucho.

Będąc w ogrodzie odetchnąłem z ulgą.  Wychodząc już z ich posesji dostałem sms'a.

Grzywacz Kondzio:

I jak ci poszło ?

Ja:

Jest chujowo ale stabilnie

Grzywacz Kondzio:

Czyli nie poszło po twojej myśli 😶

Ja:

No niezbyt ✌

Po wysłaniu tej własności schowałem telefon do kieszeni i udałem się do domu, tak wynająłem jakiś czas temu mieszkanie. Jestem tylko ciekawy jak zareaguje Cass widząc ten prezent pod choinką i czy jej się spodoba. Tylko oby nikt tego nie zobaczył bo mogą być kłopoty i tu nie chodzi mi o tego całego Matta tylko o ojca Cass...dobrze wicie jak było więc chyba nie muszę mówić.

W mieszkaniu mama pałętała się po kuchni więc za tym szedł piekny zapach unoszący się w wszystkich pozostałych pomieszczeniach.

Strona Cassandry

Jak przyszedł już czas, każdy wziął kawałek opłatka i zaczęliśmy się dzielić, składając sobie życzenia. Jak zawsze, coroczna śpiewka... wszystkiego najlepszego, oby to, oby tamto, sraty taty... Lubię czas świąt niestety życzenia zawsze wydawały mi się sztuczne lub poprostu wyuczone na pamięć. Nie wiem nawet jak to określić.  Natomiast rodzice z tego co widzę to polubili Matta i się z nim coraz lepiej dogadują. Z jednej strony mnie to cieszy, a z drugiej coś mi nie pasuje.

I prezenty...jak zawsze zaczął je rozdawać tata. Każdy coś dostał i był zadowolony. Nawet dla Astera znalazła się gumowa kość.

-Cassandra tu jeszcze coś dla ciebie- tata podał mi małe pudełeczko

-Ohh, dziękuję. Matt nie musiałeś kupować mi dwóch prezentów- mówię sczerze i patrzę na chłopaka

-Ale to nie od mnie- przyznaje lekko zdziwony Matt

-Yyy...więc od kooo- urywam w połowie zdania ponieważ już wiem co to jest i od kogo-przepraszam was ale muszę iść do łazienki

Będąc już w wcześniej wspomnianym pomieszczeniu zamknęłam drzwi i zaczęłam rozwijać papier. Z pudełeczka na biżuterię wyjęłam złoty łańcuszek z otwieraną zawieszką w kształcie serca. Jak się okazało w środku serca było malutkie zdjęcie z pamiętnego dnia, w którym Wojtek zapytał czy chcę z nim chodzić. Na te wspomnienie zrobiło mi się lżej....

Oj Wojtek...w co ty sobie pogrywasz ?

*******

No cóż BoysBand powrócił 😅😅

Życzę miłego czytania i czekam na komentarze oraz gwiazki 😌

Dobranoc miśki ❤❤❤









BoysBand część 2 || FeliversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz